Skip to main content

Włochy: Sycylia – Taormina i Castelmola, co zobaczyć?

Do Taorminy jedzie się z Katanii nieco ponad godzinę, ostatnie minuty przez Naxos są naprawdę imponujące, a potem już tylko w górę i w górę. Na dworzec docieramy ok. 15:40 i podążamy za tłumem, choć udaje mi się jeszcze poćwiczyć włoski, pytając o drogę pana w sklepiku. Okazuje się, że poruszanie się tu bardzo proste, główną ulicą Umberto I. Pierwsze wrażenia z Taorminy są takie, że jest położona dość wysoko (jakoś zupełnie się tego nie spodziewałam) i jest bardzo tłoczno, a to dziwić mnie nie powinno, skoro mieszkamy przy głównej ulicy. Troszkę pomieszanie klimatu Dubrownika z hiszpańską Malagą. W związku z tym każda rozmowa z autochtonem już nie wymaga zdolności językowo-na migi, ponieważ angielski jest tu na porządku dziennym. Szkoda, bo jednak dla mnie każda rozmowa to było małe wyzwanie.
Jeśli szukasz informacji praktycznych na temat podróżowania po Sycylii zapraszam na wpis: Informacje praktyczne o podróżowaniu po Sycylii
Szybko znajdujemy nasze miejsce do spania na najbliższe dwie noce, czyli pensjonat Valentina. Znowu dostajemy klucze i mieszkamy jak w mieszkanku i choć do Iblea Paradise z Ragusy przybtkowi daleko, to jest całkiem miło. Cieszę się jednak, że mam zatyczki do uszu, bo spanie przy głównej ulicy ma swoje wady. Formalności hotelowych dopełniamy w … zakładzie fryzjerskim, który mamy po sąsiedzku. Tym razem już musimy zapłacić podatek lokalny 1€ za osobę za noc (w Ragusie, choć na voucherze hotelowym też była o tym mowa, nic od nas nie pobrano, ale też nas nie zarejestrowano).

Czarne spaghetti

Dziś na obiad spaghetti al nero di seppia, bardzo specyficzne danie, przy którym obowiązują pewne zasady. Nie jemy tego przed ani w trakcie randki czy ważnego spotkania, bo o kolejnych z daną osobą możemy zapomnieć. Barwiony atramentem makaron elegancko brudzi usta i zęby, wygląda się trochę jakby wstało się z grobu. Poza tym danie jest absolutnie pyszne, żadnych oporów przed nietypowym kolorem makaronu nie odnotowałam. Cena 11€.

Perełka Sycylii

Taorminę nazywa się „perełką Sycylii” i istotnie jest tu jak z obrazka, choć to miejscowość typowo turystyczna. Położona na stokach Gór Pelorytańskich, na szczycie wzgórza o wysokości 250 m n.p.m, zwrócona w stronę morza i wyspy – rezerwatu Isola Bella, Taormina liczy 7 tys. mieszkańców. Średniowieczne śródmieście Taorminy to piękne wille i kamienice, a nad miastem góruje Etna. Jeden z wielu w mieście wspaniałych punktów widokowych Taorminy to Piazza IX Aprile, skąd rozpościera się wspaniały widok na Etnę i na wybrzeże.

Teatr grecki i panorama na Etnę

Drugiego dnia od rana pogoda w kratkę, jak w hinduskim filmie: czasem słońce, czasem deszcz, ale wieje non stop. Na śniadanie brioche z herbatą i sorbetem truskawkowym (prezent od właściciela kawiarni), potem idziemy się przebrać, gdyż zdecydowanie się za bardzo wyletniłyśmy. Następnie Teatr grecki, czyli starożytny amfiteatr wykuty w kamieniu, który wykorzystuje naturalne położenie. Można stąd podziwiać wybrzeże i Etnę (wstęp 8€). Niestety akurat kiedy wchodzimy zaczyna mocno zacinać, sam teatr też zawalony jest jakimś sprzętem na wieczorny koncert, więc nie robi szczególnego wrażenia. Za to widoki naprawdę są piękne i w końcu przestaje padać.

Isola Bella

Po teatrze idziemy na kolejkę linową, która zawozi na dół miasta, na plażę Mazarro a stamtąd blisko już na wysepkę Isola Bella, leżącą u podnóża Taorminy. Zjazd kolejką w jedną stronę kosztuje 3€, nie można kupić biletu od razu w obie strony, a kolejka kursuje co 15 minut. Nie jest to co prawda moja ulubiona forma transportu, ale zejście a potem wejście z powrotem na górę zajęłoby nam tydzień. Na plaży natychmiast pojawia się pan od łódki, ponieważ można tu wpłynąć do jednej z grot (Azzuro Caves), ale 25€ brzmi mało atrakcyjnie. Idziemy więc w lewo na Isola Bella, po drodze Tajki proponują masaż (!), ale szczerze mówiąc kamulce, po których trzeba tam przejść, część również wodą, robią mi dostateczny masaż.
Do 1990 roku Isola Bella była własnością prywatną, kiedy to Sycylia odkupiła ją i utworzyła na niej rezerwat przyrody. Dzięki temu dom ma tu kilka gatunków ptaków i jaszczurek.  Wstęp głębiej na wyspę jest płatny 4€, chyba że wyglądacie na maksymalnie 26 lat to wtedy 2€. Spacer po dostępnej części zajmuje jakieś 10 min, widząc miny wychodzących wątpię czy aż tak było warto. Ale siedzimy sobie trochę na skałkach, słońce grzeje, widoki zacne, więc czemu nie. Potem szybki lunch lub drugie śniadanie jak kto woli, czyli nasze ukochane arancino, tym razem w wersji wegetariańskiej z bakłażanem i pomidorami. Wracamy na górę i znowu zaczyna padać, czas więc na sjestę.

Castelmola

Przed 14 wyruszamy znowu, tym razem na celowniku Castelmola, mała górska miejscowość położona 5 km ponad Taorminą. W necie piszą, że to w jedną stronę z pół dnia pieszo, co nas lekko de motywuje, bo po Ragusie mamy trochę dość schodów i pod górę. W informacji turystycznej jesteśmy 13:47 i dostajemy rozkład autobusów Etna Transporti. Najbliższy autobus mamy za 3 min z Piazza Messina, ale próbujemy. Patrząc po ludziach na przystanku wnioskujemy, że autobusu jeszcze nie było, ale zjawia się jak na zawołanie. Okazuje się jednak, że zapomniałyśmy na chwile gdzie tu się kupuje bilety, więc lecimy do baru-kiosku. Bilet od razu w obie strony kosztuje razem 3€ (kupowane pojedynczo 3€ za każdy). Na szczęście zdążyłyśmy!
Na górę, po totalnych serpentynach, jedzie się ok. 20 min i prędzej bym zwariowała, niż tam weszła pieszo! Dojeżdżamy 14:10 i pierwszy powrotny autobus mamy 15:15, choć przez głowę przebiega mi, by jechać 17:15, to szybko okazuje się, że godzina to more than enough. Miasteczko da się obejść w 20 min, jest tu piękny plac przed Katedrą, zamek w remoncie i piękne widoki. I właściwie tyle. Fajnie, że nam się udało wybrać, ale chyba bym się rozczarowała, gdybym jakimś cudem przeżyła wędrówkę pod tę górę. Wracamy więc 15:15 i robimy kolejną sjestę, by koło 17:00 poszukać czegoś na obiad.

Normalne spaghetti

Trafiamy do knajpki w bocznej uliczce od Umberto I, która jak się okazuje ma piękne widoki na morze i zamawiamy kolejną specjalność sycylijską – pasta alla norma, czyli makaron z bakłażanem i pomidorami, posypany wędzoną ricottą. Niebo w gębie, a do tego piwko Messina. Płacimy tyle samo co dzień wcześniej, czyli 16,5€.

Lody w bułce

Po obiedzie idziemy na długi spacer, Anka poluje na talerze, ja na korale, przy okazji odkrywamy zwykły sklep, gdzie kupujemy prowiant na jutrzejszą drogę oraz piękny park z szałową panoramą. Wracając idziemy na lody w bułce, czyli brioche con gelato: słodką bułkę kroi się na pół a do środka dwie wielkie kule lodów. Całość 4€ i raczej nie do przejedzenia na jeden raz.

Pożegnanie z Etną

Następnego dnia czasu mamy tylko na śniadanie, szukamy więc czegoś z arancini, ale niestety bez efektu. Staje na rogaliku z herbatą, ale za to razem 2€. W między czasie na szybko tylko podskakuje do punktu widokowego pożegnać się, z koleżanką Etną i warto, bo poza jedną małą chmurką widać ją idealnie.

Do Palermo nie ma z Taorminy bezpośrednich połączeń, mamy więc do wyboru na przesiadkę: Messynę albo Katanię, ponieważ jednak już „znamy” Katanię (a raczej dworzec) decydujemy się jechać na południe. Bilet Etna Transporti z Taorminy do Katanii ponownie kosztuje 4,9€, a jedziemy nieco ponad godzinę. W Katanii zatrzymujemy się tuż przy dworcu, ale po co się obejrzeć za siebie? Okrążamy za to cały plac by odkryć, że jesteśmy pierdoły i dworzec był za naszymi plecami. Z moim coraz lepszym włoskim kupujemy bilet na Sais tym razem do Palermo za 15,20€. Czekamy niecałą godzinę i ruszamy z kierowcą, który przypomina Andy’ego Garcię. Trasa piękna, przez długi czas mamy Etnę po prawej. Zapowiadali w Taorminie i Palermo deszcz, ale my jesteśmy w czepku  urodzone i podczas prawie 3 godzin jazdy i pokonaniu 200 km udaje nam się opuścić Taorminę w pięknym słońcu, w drodze zaliczyć ulewy, by do Palermo zajechać tuż po tym, jak przestało padać.
I jak Ci się podoba Sycylia? Wybierasz się niebawem? Masz pytania, na które nie ma odpowiedzi w tekście? Koniecznie daj znać w komentarzu! A jeśli spodobał Ci się ten wpis i uznasz go za wartościowy, będzie mi miło, jeżeli podzielisz się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!
Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!

5 komentarze to “Włochy: Sycylia – Taormina i Castelmola, co zobaczyć?”

  1. Nigdy nie byłam na Sycylii, ale uwielbiam Ojca Chrzestnego i chyba dzięki Tobie, będę musiała się wybrać w podróż. Jak najlepiej się dostać na Sycylię? Samolotem czy może własnym autem?

  2. Super! W przyszłym roku bardzo chcę pojechać w końcu na Sycylię, więc na bardzo mi się podobają te porady, które zamieszczasz, np. o kupowaniu biletów w budkach 🙂 Na pewno przed wyjazdem jeszcze wrócę do Twoich postów, ale to niestety dopiero za rok…

  3. Taormina rzeczywiście tłoczna, ale widok z góry na okolicę piękny. My akurat zatrzymaliśmy się na kempingu nie daleko Isola Bella, więc do miasta trzeba było się wdrapywać. Na szczęscie pomogły własne cztery kółka, bo na własnych kończynach, tak jak napisałaś, trwałoby to z tydzień…:-)

  4. Chyba mamy te same koty na zdjęciach z Castelmoli 🙂 Przepiękne miasteczko! Dla mnie Taormina była zbyt zatłoczona i turystyczna, nie mogłam się skupić na zwiedzaniu… Wieczorową porą wręcz płynie się z tłumem… Ale widoki cudne 🙂 Coś za coś…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.