Skip to main content

Tajlandia: święto Loy Krathong w Bangkoku

Bangkok od lat stanowi początek i koniec moich wojaży po Azji. Większość zabytków już znam na pamięć, więc w tym poście o nich nie poczytacie (za to zapraszam tu: Miasto na wtorek: Bangkok). Opowiem Wam  za to o bardzo przyjemnym święcie Loy Krathong, na obchody którego miałyśmy okazję trafić 6 listopada. Zaczęło się już w ciągu dnia licznymi paradami na mieście, wiecie: platforma, bębny, muzyka. Jednak najciekawsza część obchodów tego święta rozpoczyna się po zmroku.

Loy Krathong

To święto obchodzone w Tajlandii podczas pełni księżyca w dwunastym miesiącu lunarnego kalendarza tajskiego, zwykle wypadające właśnie w listopadzie. W dosłownym tłumaczeniu oznacza spływ tratewek, czyli małych stroików wykonanych na liściu bananowca ze słodyczy, krakersów, kwiatków, świeczek, kadzidełek i czego tam jeszcze dusza zapragnie. Nad rzeką Chao Praya, w parku Santichai Prakan obok świątyni Pom Pra Sumen stoi setka sprzedawców stroików, można też takowy wykonać samodzielnie. Następnie nad samą rzeką stoją panowie ze specjalnymi podnośnikami, na których puszczają stroiki na wodę. Z początku nie bardzo wiemy o co chodzi, więc tylko całe towarzystwo obserwujemy, jednak ciekawość bierze górę i zagadujemy kogo się da, pierwsza grupa pań choć bardzo się cieszy z naszego towarzystwa to nic nie rozumie, ale żeby nie było niemiło dzielą się z nami swoimi stroikami. Tym samym mamy już narzędzie, ale dalej nie wiemy po co 🙂 W końcu jednak udaje nam się trafić na anglojęzyczną parę i w końcu wiemy!
Loy Krathong to święto na cześć Phra Mae Khongkha, bogini wody by uhonorować Buddę i zmyć z siebie wszystkie smutki i zmartwienia. Generalnie jest to święto bardzo pozytywne, atmosferą przypomina nieco nasze wianki nad Wisłą 🙂 Pod cytadelą (Pom Pra Sumen) gra zespół na żywo, na scenie obok występują dzieciaki, generalnie bawimy się na powietrzu.

One last night in Bangkok

Po powrocie z Ko Samet czeka nas typowo babski dzień, na który czekamy cały wyjazd, czyli basen na dachu naszego stałego hotelu Rambuttri Village Plaza, masaże na ulicy i ZAKUPY! W tym sezonie na straganach królują spodnie i koszulki ze słoniem, i te ostatnie lądują w naszych plecakach, kupujemy jak zwykle trochę rękodzieła, to komuś trzeba przywieźć żabę (kiedyś Wam chyba w ogóle napiszę, co i gdzie warto kupić w Bangkoku), to robimy wjazd na sklep z przyprawami i tradycyjnymi słodyczami, w przerwach zajadamy się a to mango, a to sajgonkami na patyku, ostrą krewetkową czy po prostu pad thai. Na koniec dnia masaż karku i piwko, obowiązkowo Chang!

Kupujemy również bilet na autobus na lotnisko, jak zwykle w tym samym miejscu, więc zauważamy, że potaniał z 130 na 120 batów, w dodatku teraz jest pick up z hotelu. Rano okaże się, że ten pick up to nie najszczuplejszy pan na motorku, który po nad podjedzie, wykrzyczy a my za nim będziemy sobie zły, zgarniając po drodze innych pasażerów, by koniec końców wsiąść tam gdzie zwykle, czyli przy głównej ulicy 🙂 Zarzekają się, że dojedziecie na Suvarnabhumi w 45 min, ale nie wierzcie im, godzina to absolutne minimum poza godzinami szczytu.
Tajlandia dopiero przed Tobą? Zajrzyj do mojego poradnika, jak zorganizować pierwszy wyjazd!
I jak Ci się podoba Loi Kratong? Wybierasz się niebawem do Tajlandii? Masz pytania, na które nie ma odpowiedzi w tekście? Koniecznie daj znać w komentarzu! A jeśli spodobał Ci się ten wpis i uznasz go za wartościowy, będzie mi miło, jeżeli podzielisz się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!
Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!

5 komentarze to “Tajlandia: święto Loy Krathong w Bangkoku”

  1. Kurczę, tak się nastawiłam na Tajlandię + Kambodżę w te wakacje, ale chyba znowu nici z tego wyjdą. Zobaczymy. Może chociaż na kilka dni do Bangkoku się uda.
    Może mnie kiedyś zabierzesz na babski wyjazd 😛

  2. Azja, dla mnie ziemie nieodkryte jeszcze. To Australia dla mnie okazała się tym miejscem które pokochałam naj…
    Ciekawei się u Ciebie czyta 😉

  3. Fajnie, że znalazłaś swoje miejsce, do którego możesz wracać wielokrotnie. Ja w Azji jeszcze nie byłam, więc się nie wypowiem, tym bardziej fascynujący jest fakt, że dla Ciebie to prawie drugi dom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.