Akcja prom – ruszamy ze Szczecina
Docieramy do Świnoujścia ok. 12.00, dostajemy dokumenty podróży i udajemy się na odprawę, niczym na lotnisku, tylko bez skanowania bagażu. Polonia jest po prostu ogromna! I od razu widać dysproporcje – nie jest to prom głównie pasażerski, a ładunkowy: są tory kolejowe dla pociągów, pokłady dla tirów, autokarów mi osobówek. Dopiero 6 pokład to kabiny, 7 – sklepy, restauracje i bary. Kwaterujemy się w kabinach, bardzo sympatycznych, niedużych, ale czystych i wygodnych i wyruszamy na buszowanie po statku. Nie trwa to długo, bo okazuje się, że są tylko 2 sklepy, 2 restauracje i 2 bary. Stąd też wychodzi się na rufę.
Najpierw Malmö, Szwecja
O 19.45 stoimy już z bagażami gotowi do zejścia rękawkiem do odprawy celno – paszportowej w Ystad, w Szwecji. Oczywiście w okienku 1 osoba więc trwa to wieki. Kiedy już są wszyscy na pokładzie wyruszamy w stronę Malmö, gdzie spędzimy dzisiejszą noc. Droga śliczna, przy drodze zadbane, porozrzucane gospodarstwa, niezwykle urokliwe. Podczas drogi dowiadujemy się kilku ciekawych informacji o Szwecji, Scanii (regionu gdzie leży Malmö) i samym Malmö. Np. charakterystyczny dla tamtejszej kultury zwyczaj zapalania wieczorem lamp w oknach wywodzi się od zwyczaju, jaki kultywowały żony rybaków wypływających w morze, które wieczorami paliły świecie i lampy, aby mężowie znaleźli drogę do domu. Złośliwi twierdzą też, że był to jednoznaczny znak dla sąsiada. Podobny zwyczaj miał miejsce w Danii, gdzie zamiast lamp nad drzwiami w okienkach ustawiano 2 pieski – gdy stały mordką do siebie, znakiem tego mąż i rodzina byli w komplecie, ogonkami do siebie – mąż był na morzu. I choć rybaków już raczej pozostało niewielu, to zwyczaj ustawiania lamp na oknach w Szwecji jak również brak firanek przetrwały do dziś.
Wieczorem dojeżdżamy do Malmö, gdzie do hotelu musimy kawałeczek przejść, gdyż położony on jest w centrum, gdzie nie ma wjazdu dla żadnych pojazdów. Dosyć sprawne nawet zakwaterowanie w Hotelu Baltzer 3* i możemy udać się na spacer i na piwko. Obchodzimy spokojnie okolice hotelu, podziwiając piękną architekturę, choć wiemy, że Malmö nie jest typowym szwedzkim miasteczkiem i nie należy go utożsamiać z całą Szwecją. Podobnie jest z Kopenhagą i Danią, ale o tym później. Lądujemy (o zgrozo!) we włoskiej knajpie, gdzie na koniec dnia wypijamy sobie po piwku. Przetestowany na promie Tuborg raczej naszego uznania nie zyskał, więc zwracamy się ku duńskiemu trunkowi – piwu Carlsberg.
Cieśniną Øresund, Dania
Przed dalszą drogą, po śniadaniu idziemy na jeszcze jeden krótki spacer, tym razem przy świetle dziennym, podziwiamy place Malmö. Jak się później okaże część z obiektów zwiedzać będziemy także z grupą. Tu dwa słowa należą się grupie – ok. 50-osobowej, ale niezwykle punktualnej i właściwie, dopiero tego dnia zauważyłam, że jadą z nami dzieci, które dopiero pod koniec były wkurzające. Przejeżdżamy do Turning Torso, najwyższego budynku mieszkalnego o wysokości 190 m skręconego wokół własnej osi. Wrażenie robi niezłe… z daleka, z bliska nie jest już taki imponujący.
Kopenhaga, wreszcie!
Wjeżdżamy do Kopenhagi i początkowo objeżdżamy miasto autokarem i zatrzymujemy się przy porcie, gdzie podziwiać można statki biorące udział w Tall Ship Races w Szczecinie w dn. 4-7 sierpnia, na które w Polsce nie zdążyliśmy. Stamtąd udajemy się na zwiedzanie Rezydencji Królewskiej, Amalienborg – gdzie znajdują się domostwa panującej w Danii monarchii. Trafiamy na zmianę warty, nie jest ona jednak tak atrakcyjna, przynajmniej wg mnie. Od strony portu widać budynek Opery w Kopenhadze, który został wzniesiony na sztucznie usypanej wyspie, a jego pomieszczenia znajdują się również pod ziemią. Wracamy do autokaru i przejeżdżamy w dalsze okolice portu, na spotkanie z Syrenką. Po drodze mamy okazję oglądać statek królowej Małgorzaty, który nie wygląda zbyt reprezentacyjnie, szczególnie przy stacjonujących obok promach, czy łodziach podwodnych.
Christiansborg
Spod Syrenki wyruszamy do Christiansborg siedziby Parlamentu Duńskiego. Na placu przy, którym stoi Christianborg znajduje się również najstarsza giełda – Borse, z fantastyczną kopułą i szczytem złożonymi z owiniętych łap smoka. Wewnątrz Christianborg znajduje się piękny ogród z fontanną oraz Biblioteka. Spędzamy tam chwilę, ponieważ upał staje się już znacznie odczuwalny.
Nyhavn – Nowy Port
Spacer po Kopenhadze
Odjeżdżamy z Nyhavn i udajemy się na główny plac Kopenhagi, przy Ratuszy gdzie rozpoczyna się nasz czas wolny. Idziemy pod ratusz i do pomnika J.C. Andersena, wyjątkowo nie obleganego przez turystów. Jako że, większość atrakcji zwiedziliśmy z grupą, to ten czas przeznaczamy na spacerki głównym deptakiem Kopenhagi, Stroget, gdzie znajduje się mnóstwo sklepów i kawiarni. Chmielewska w jednej ze swoich książątek, Krokodyl z kraju Karoliny, nazywała Stroget naszą Chmielną i słusznie. Pierwsze zakupy pamiątkowe, po czym udajemy się na obiad. Idziemy w stronę Dworca, bo tam ponoć jest mnóstwo restauracji, jednak wszystkie mają przerwę między 16.00 a 17.00 przeważnie, więc się nie załapaliśmy. Przechodzimy koło Ogrodów Tivoli – najsłynniejszego parku rozrywki, również najdroższego. W końcu przy placu, gdzie odbywają się publiczne i darmowe lekcje tańca, znajdujemy knajpkę – barek, gdzie zjadamy solidny obiad za całkiem rozsądną cenę. Rozsądną oczywiście jak na Danie, bo przeliczenie na złotówki wypada miażdżąco.
Zaczyna nieco padać, ale akurat jak wychodzimy znowu udaje nam się uniknąć zmoknięcia. Wracamy na Stroget okrężnymi drogami, wpadamy do sklepów z pamiątkami, cukierni z wspaniałymi słodyczami, gdzie zakupujemy odpowiednik hiszpańskiego granisado czy włoskiej granilli – napój z kruszonego lodu – przysmak. Nieuchronnie zbliża się godzina zbiórki, dlatego niechętnie wracamy pod Ratusz – Radhus. Już pod samym autokarem zaczyna strasznie lać, ale nam już to nie przeszkadza, gdyż teraz czeka nas przeprawa przez cieśninę Øresund do Ystad, skąd odpłyniemy promem Polonia do Polski. Przejazd upływa nam szybko, na spaniu i podziwianiu wiejskich krajobrazów przemiennie.
Krótka wizyta w Ystad
Do Ystad dojeżdżamy ok. 20.00 i udajemy się na krótki spacer po tym typowym już szwedzkim miasteczku. Piętrowe domki rozciągające się wzdłuż urokliwych uliczek prezentują charakterystyczną bałtycką zabudowę. Miasteczko wydaje się być ciche i niemalże opuszczone, dopóki nie dochodzimy do głównego placu, na którym znajduje się mnóstwo pubów i sklepów.
Powrót do Polski, noc na promie
Warszawa wita nas ulewą i oberwaniem chmury i tak oto „dopływamy” na swoje stare śmieci.
Zapraszam Cie również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!