Skip to main content

Turcja: Stambuł – miasto kotów i meczetów

O podróży do Turcji marzyłam od dawna, nie interesowały mnie jednak południowe rejony, kurorty i plaże, a właśnie Stambuł – ogromny i niesamowity. Droga z lotniska zajmuje od 40 min do godz i 40 minut, z uwagi na gigantyczne korki, jakie toczą miasto każdego dnia. Stambuł jest głośny, jest brudny, jest wielki, ale …  mnie oczywiście bardzo się podobał. Moimi ulubionymi miejscami zostały na pewno Błękitny Meczet, Cypel Pałacowy i Wielki Bazar. Stambuł ma cudowną atmosferę i wspaniałych ludzi. I choć większość czasu spędza się w korkach, choć nie tyle co w Bangkoku, to i tak warto tu przyjechać! 

Stambuł – smaki orientu

Kuchnia może nie należy do moich ulubionych, ale kilka jej elementów na pewno, m.in. słodycze (np. pieczony i podawany na zimno pudding ryżowy czy różnego rodzaju baklawy) i przyprawy. Zostałam również fanką herbaty jabłkowej. Na bazarze oczywiście zakupiłam taką do samodzielnego parzenia, ale jako kompletny any-talent kulinarny nawet tego nie umiem zrobić jak należy. Jedną z rzeczy, których na pewno nigdy więcej nie spróbuje to Ayran – słony napój jogurtowy podawany do ostrych potraw. Paskudztwo totalne.

Mimo, że przyjechałam tam w listopadzie, pogoda była jeszcze piękna, padało tak naprawdę jeden wieczór i to wtedy, kiedy akurat byliśmy na imprezie w jednym z najbardziej wypasionych klubów. Piszę o tym oczywiście nie dlatego, że mnie takie miejsca interesują, ale dlatego, że definicja wypasionego klubu w wydaniu tureckim … cóż zdecydowanie odbiega od moich wyobrażeń. Tandeta w każdym aspekcie od panienek, przez facetów po muzykę i alkohol. Bardzo przypominało to rosyjski lans. Choć nie powiem udało mi się kuśtykając zatańczyć do kawałka Banderasa z Desperado. Jedynego normalnego kawałka, który poleciał tego wieczora.

Wracając do pogody Stambuł to raczej wietrzne miasto, chociażby z uwagi na położenie. Nie powiem parę razy głowy mało mi nie urwało. Dodatkowo musieliśmy odwołać kolację w restauracji na środku Bosforu, bo nie dało rady do niej dopłynąć. Poza tym było tak uroczo słonecznie, choć do dziś nie umiem sprecyzować z czym mi się to kojarzyło.

Stambuł – miasto kotów

Stambuł to też miasto dla kociarzy, na każdym kroku – dosłownie – natykałam się na koty małe duże, chodzące pojedynczo i stadami. Jako nieuleczalna kociara nie bardzo umiałam przejść koło wszystkich obojętnie. Co mnie jednak cieszyło – koty, również te uliczne (chociaż innych nie widziałam) traktowane są bardzo dobrze, z dużym szacunkiem, regularnie dokarmiane, bo jakiś wychudzonych czteronogich nie spotkałam. Inaczej sprawy się mają z psami, co niestety jest już bardzo przykre.

Bazary w Stambule

Stambuł to oczywiście miasto bazarów: Wielki Bazar, który zachwyca konstrukcją i niezliczoną wprost ilością sklepów, Bazar Egipski – gdzie nie ma już tylu pamiątek, są natomiast rzeczy, po które przychodzą tu lokalni: niesamowita kawa na wagę, przyprawy, mięso, ryby, wędliny – warto wybrać się tu po tradycyjne smakołyki, które można zabrać do domu i … nie pójść z torbami 😛

Oczywiście ze względu ma moje rysy wielokrotnie brano mnie za tubylca. Miało to swoje plusy, bo zamiast dziesięć razy tylko raz namawiano mnie na kupno dywanu. Za to długie negocjacje prowadziłyśmy z koleżanką w sprawie kupna przeze mnie lampy. Musiałam się zgodzić na małżeństwo, 2 dzieci i to, że na pewno napiszę maila po powrocie, żeby utargować 10€ zniżki. No i koleżanka zyskała dość wyjątkowe szklanki.

Fajne miejscówki w Stambule

Z innych ciekawych lub po prostu fajnych miejsc polecić mogę Plac Taksim, z którego z łatwością można dostać się do głównej spacerowej ulicy, takiego trochę Nowego Światu, Istiklal Cad, gdzie w niedzielne popołudnia wylegają tłumy mieszkańców udających się do kina, restauracji czy baru. Dosłownie morze ludzi. W niedzielę właśnie postanowiłyśmy z koleżankami iść coś zjeść do lokalnej, zwykłej knajpy. Żeby było dobrze, muszą jeść lokalni. Oznacza to jednak, że ze znajomością naszego angielskiego możemy się pocałować w … Zamawiamy na chybił trafił, kebaba, który wydaje nam się zjadliwy. Dostajemy oczywiście co innego, niemniej jednak dreszczyk emocji przy zamawianiu był – wypad zatem nie taki znowu zmarnowany.

Warto też wspomnieć, że zasady ruchu drogowego są … cóż, do Wietnamu im daleko, ale pieszy na pewno musi się mieć na baczności.

I jak Ci się podoba Stambuł? Wybierasz się niebawem do Turcji? Masz pytania, na które nie ma odpowiedzi w tekście? Koniecznie daj znać w komentarzu! A jeśli spodobał Ci się ten wpis i uznasz go za wartościowy, będzie mi milo, jeżeli podzielisz się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!
Zapraszam Cie również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!

6 komentarze to “Turcja: Stambuł – miasto kotów i meczetów”

  1. Uwielbiam koty więc na pewno odwiedzę Turcję 🙂 Napsz mi jak możesz w jakiej porze roku najlepiej zwiedzać Turcję?

  2. To co Ty masz za rysy?;) Ale wyjazd udany, jak to tylko możliwe – małżeństwo, dzieci,cały pakiet ogarnęłaś, a niektórzy szukają latami i nic. Ostatnio przewija mi się to miasto przez głowę, choć to nagabywanie mnie zawsze zniechęca. W Barcelonie miałam tylko namiastkę, a ledwo przetrwałam.

    1. Ciemna karnacja, czarne włosy, czarne oczy jak pięć złotych 🙂 Powiem tak – na dawnym Jarmarku Europa, który był w miejscu dzisiejszego Stadionu Narodowego w Warszawie od romskich dzieci różniłam się tylko czystszą sukienką, tak przynajmniej mówiła moja mama 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.