Do Madrytu – mojego ukochanego miasta w Hiszpanii – przybyłam po raz drugi po ponad rocznej przerwie. Prawnie nic się nie zmieniło. To jedno z tych miast, gdzie czuje się jak w domu, jak u siebie, a łatwość komunikacji zarówno tej związanej z przemieszczaniem się jak i tej międzyludzkiej sprawia, że nie chce się stad wyjeżdżać. Za nic! Zakwaterowanie jesteśmy w tej samej dzielnicy, co ostatnio, nieopodal Plaza España, skąd już tylko kilka kroków do Pałacu Królewskiego. W Madrycie na łażenie po mieście i zwiedzanie mam bardzo niewiele czasu – wiadomo interesy – jednak udaje mi się uciec z jednej mniej ważnej prezentacji i przejść się starymi szlakami, nacieszyć się słońcem i ludźmi.
Wieczorem po kolacji ze znajomymi postanawiamy do hotelu wrócić pieszo ‘zaliczając po drodze” Puerta del Sol, Plaza Mayor, El Palacio Real, Plaza España i obowiązkowo jakieś tapas i „una caña” (małe piwo). Ponieważ kolacja, na której byliśmy była dość wystawna, należało się ‘odstawić’, co za tym idzie jestem na szpilkach, a spacer z 15 minut przeciąga nam się do 45. Przy Plaza España daję za wygrana, biorę buty w rękę i idziemy do baru, gdzie oczywiście każdy przygląda mi się dziwnie – elegancja sukienka koktajlowa i czarne od madryckiego bruku stopy. Jest mi jednak absolutnie wszystko jedno.
Następnego dnia cały boży dzień jesteśmy uwiązani podczas workshopu i przyjmujemy interesantów – lokalnych kontrahentów. Bite 9 godzin odpowiadania na te same pytania, a w duchu każdy z nas myśli „Madryt i Andaluzja są tego warte”.
Wieczorem jedziemy na kolację na znany mi już z poprzedniej wizyty Stadion Realu Madryt – Santiago Bernabéu. Tym razem darowane nam jest zwiedzanie Muzeum Realu Madryt (ok. 45 min spaceru pośród nagród piłkarskich i innych tego typu atrakcji, które po pierwsze kobiet nie kręcą, po drugie zaliczyłam to w zeszłym roku i starczy :D). Udajemy się od razu do Cafe Real – najelegantszej restauracji w tym obiekcie, gdzie przy kolacji w formie tapas raczymy się muzyką na żywo – flamenco i niezłymi widokami – oświetlony, pusty stadion po zmroku – nice!
I jak Ci się podoba Madryt? Wybierasz się niebawem do Hiszpanii? Masz pytania, na które nie ma odpowiedzi w tekście? Koniecznie daj znać w komentarzu! A jeśli spodobał Ci się ten wpis i uznasz go za wartościowy, będzie mi milo, jeżeli podzielisz się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!
Zapraszam Cie również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!
Zapraszam Cie również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!