Ten temat chodził już za mną długo, ponieważ jednym z najważniejszych elementów poznawanych kultur jest dla mnie jedzenie. Trzymając się konwencji TOP 10 chciałabym przedstawić listę najlepszych wg mnie dań, które przyszło mi skosztować w podróży. Cóż, wybór nie będzie łatwy 🙂
Pad Thai – Tajlandia
Moją absolutnie ulubioną potrawą na wyjazdach do Tajlandii jest Pad Thai, czyli makaron ryżowy, owoce morza, jajko, zieleninka i orzechy, kiełki fasoli mung, kolendra, limonka. To główne składniki, choć występuje on w różnych wariantach zamiast owoców morza: z kurczakiem lub wege. Porcja kosztuje ok. 30-120 THB czyli od 3 do 12 zł.
Wszystko w sosie słodko-kwaśnym – Malezja
Kuchnia malezyjska nie jest tak ostra jak tajska, w większości dania podawane są na słodko-kwaśno. W tej dziedzinie prym wiodą moje ukochane małże w sosie słodko-kwaśnym (najlepsze na bazarze w China Town w Kuala Lumpur), które kosztują ok. 8-10 MYR, czyli ok. 8-10 zł za średnią porcję. Poza tym doskonała jest również kurczak lub ryba w panierce dodatkowo z sałatką z ogórka i mango (ok. 11 zł za porcję).
Tom Yam Kung – Tajlandia
W tajskiej kuchni uwielbiam to, że nawet jeśli coś jest bardzo ostre, nadal mogę wyczuć poszczególne smaki i składniki (w odróżnieniu do kuchni meksykańskiej na przykład, gdzie po prostu wypala mi twarz). Do takich specjałów należy tajska zupa ostra krewetkowa Tom Yam Kung podawana najczęściej na podgrzewaczu. W skład zupy wchodzą przede wszystkim: krewetki (kung), trawa cytrynowa, liście limonki kafir, grzyby straw (a’la nasze pieczarki), bulion, szalotki, kolendra, sos rybny, papryczki chili, mleko. Jest otro, ale niezwykle przyjemnie otro 🙂 Paradoksalnie, doskonała na panujący w Tajlandii klimat.
By User:Mattes (Own work) [Public domain], via Wikimedia Commons |
Gambas al ajillo – krewetki z czosnkiem na oliwie – Hiszpania
Żeby nie było, że jedynie w kuchni azjatyckiej można znaleźć pyszności przedstawiam podstawowy przysmak hiszpański, dostępny praktycznie wszędzie. Podawane w glinianej miseczce stanowią najpopularniejszą przekąskę barową, tzw. tapas. jest to również doskonały starter przed daniem głównym, choć jeśli o mnie chodzi mogłabym jeść tylko te krewetki. Nie lada niespodzianką było spotkanie tego dnia również na Borneo w Kuching, Sarawk.
Teh Tarik – Malezja
Nie jest to może danie, ale niejednokrotnie posłużyło za śniadanie (ten posiłek w wersji azjatyckiej jest dość trudny do zaakceptowania dla Europejczyka), jest wyborne i doskonałe w smaku. O czym mowa? O herbacie z mlekiem! Konkretnie to o herbacie z proszku ze skondensowanym mlekiem i sporą ilością cukru, a cały urok tego napoju polega na jego orzeźwiających właściwościach i piance, która powstaje w wyniku wielokrotnego przelewania ze szklanki do szklanki (tarik oznacza szarpać/przelewać). Podawana koniecznie w przezroczystym kuflu a’la szklanka. Cena od 1,5 zł do 3 zł w zależności od miejsca.
By Alpha from Melbourne, Australia [CC BY-SA 2.0], via Wikimedia Commons |
By Cheng from Austin, US (CIMG0753 Uploaded by Midori) [CC BY-SA 2.0], via Wikimedia Commons |
Smażony wąż – Kambodża
Generalnie daleka jestem od delektowania się smażonymi mrówkami, karaluchami na patyku i tym podobnymi specjałami kuchni azjatyckiej. Uważam, że dla żołądka Europejczyka to jest jednak za duży hardcore, pomijając już walory estetyczne tych przysmaków. Najbardziej wyjątkowym pod tym kątem daniem był smażony wąż, którego zaserwowano nam w Kambodży. Zdecydowanie zaskoczyło mnie, że smakuje właściwie jak hm nie wiadomo co 🙂 Tylko doprawione na ostro z lekko przysmażoną skórką, był jednak zdecydowanie twardszy, ale w końcu wąż to jeden wielki mięsień. Na zdjęciu pierwszy od lewej.
Owoce morza – Chorwacja
Dla każdego miłośnika kuchni śródziemnomorskiej i owoców morza Chorwacja a w szczególności jej wyspy są idealnym miejscem. Ja jestem na owoce morza wszystkie napalona niczym daltonista na kolorowy telewizor, a na chorwackim Hvarze naprawdę pod kątem jedzenia nam dogadzano. Tu również pierwszy raz spróbowałam chrupiącej ośmiornicy, która zawsze była gumowa i ciężka do pogryzienia. Poza tym kalmary, ryby, krewetki. Do tego wino stołowe – raj! Żyć nie umierać!
Zupa Pho – Wietnam
Po ostrej tajskiej krewetkowej druga moją ulubioną zupą jest wietnamska zupa Pho – nam kojarząca się najbardziej z rosołem, ponieważ przygotowywana jest na bazie bulionu z mięsem z kurczaka lub z wołowiną. Do tego niezwykle aromatyczna mieszanka przypraw, trochę warzyw i danie doskonałe – w swej prostocie – gotowe!
By androog (SAIGON : 9-10 Dec) [CC BY 2.0], via Wikimedia Commons |
Ryba na jeziorze Inle – Birma
Generalnie kuchnia birmańska szczególnie nie przypadła mi do gustu, taki dziwny mix kuchni tajskiej i indyjskiej jakoś nieszczególnie podbił moje kubki smakowe. Była jednak jedna potrawa, która zdecydowanie wyróżniła się pozytywnie i miejsce 9 należy do ryby flądry podanej w całości pod pierzynką z warzyw i grzybów. Tak wybornej ryby nie jadłam nigdy wcześniej i nigdy później. Rewelacja!
Sałatka horiatiki – Grecja
Czyli po prostu sałatka grecka znana chyba wszystkim, nawet tym, którzy w Grecji nigdy nie byli. Świeże pomidory, ogórki, cebula, oliwki, ser feta, oliwa – kwintesencja Grecji w jednej misce. Nie miejmy jednak złudzeń – prawdziwą sałatkę można zjeść tylko u Greka, polskie warzywa a przede wszystkim ser feta, który fetę de facto udaje, nie dają takiego efektu. Chyba, że wybierzecie się do prawdziwej greckiej restauracji, jak Santorini w Warszawie, gdzie wszystkie produkty są importowane z Grecji. Nieco inną wersję tej sałatki miałam okazje spróbować w Czarnogórze i Bułgarii – tam występuje pod nazwą sałatka szopska, która nieznacznie różni się składnikami, a ser tarty jest na wierzchu sałatki.
By http://www.flickr.com/photos/zone41/ [CC BY 2.0], via Wikimedia Commons |
Nie wiem jak Wy, ale ja strasznie zgłodniałam! A co jeszcze można ciekawego zjeść w podróży?
Macie swoje ulubione dania z wakacji? Lubicie eksperymentować? Koniecznie daj znać w komentarzu! A jeśli spodobał Ci się ten wpis i uznasz go za wartościowy, będzie mi miło, jeżeli podzielisz się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!
Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!
Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!
Krewetki to ja mogę jadać w każdej ilości i postaci, ale chyba moje najbardziej ulubione są właśnie z czosnkiem, masełkiem i pietruszką, czyli brzmi trochę podobnie do tych z Hiszpanii 🙂
O kuchni meksykańskiej: zdaje się, że mówisz o tej spotykanej wszędzie poza Meksykiem. 😉 Polecam oryginalną. Jedynie sosy sa pikantne, same potrawy zupełnie nie. A sosów mozna dodoać tyle, ile sie lubi. tez tak kiedys myślałam, dopóki tam nie pojechałam. 🙂
Nie jestem tak jak ty fanem azjatyckiej kuchni, ale mimo to pad thai na zawsze zostanie w mojej pamięci jako danie niezwykłe 😉
Jeśli chodzi o herbatę z mlekiem to uwielbiam – w każdej postaci i w każdym kraju, w Polsce też 🙂
Ale dałaś czadu! Ale przyznaję, że dla mnie próbowanie czego się da z lokalnego jedzenia jest największą przyjemnością. I zdjęć jedzenia też mam trochę w archiwum:).
To już raczej nie na mój stary żołądek, ale i tak kusi bardzo. Pewnie bym się nie oparła.
Dla mnie zdecydowanie najbardziej traumatyczne przeżycie kulinarne to larwy os (czy jak to się zwie). Wygląda jak słonecznik, a jak się zbliżysz to to się wszystko rusza! Chińczycy wysupłują sobie larwę jak ziarno słonecznika, ta wije się wokół palca a oni ją pac do buzi! Skaczące po stole robaki do gotowania na hot pocie przeżyję, oko w zupie też ale te larwy!!!??
Ach, jak ja lubię takie wpisy 🙂
Wspaniały blog! Genialny wpis! Jesteś jedyna w swoim rodzaju, pełna energii – uwielbiamy takich ludzi 🙂 Również kochamy podróżować !
http://fitdevangel.blogspot.com/
Marzy mi się pad thai z seafoodami, pitraszony przez dwie sympatyczne siostry bliźniaczki, gdzieś na bazarze przy nabrzeżu promowym – przystanek 9 Tha Chang w Bangkoku. Do tego świeżo wyciśnięty sok z małych, czerwonych pomarańczek…
Kiedyś, po powrocie z Azji miałem sen. Pływałem w wielkiej misce, aromatycznego, zawiesistego bulionu, koloru wód rzeki Mekog. Przyjemnie ocierałem się o ryżowy makaron, dryfowałem na płatach wysmażonej wołowiny, robiłem tratwę z sojowych kiełków i kolendry…To było gdzieś na atolu PHO… 🙂
A teh tarik też lubię. Najlepiej do śniadania z roti canai. Zresztą, Kuala Lumpur zawsze dobrze karmi.
Saludos,
tres.pimientos
jak dobrze, że jestem po dobrym lunchu – sticky rice i som tam 🙂 Ale pad thai za 120 zł? każdy uliczny sprzedawca za 40 baht zrobi.
O BOżeeeee ile jedzenia !!!!!! Ja najchętniej paellę bym zjadła. W Azji miałabym problem, bo nie toleruję ostrego jedzenia, w tajskich knajpach w Polsce jak są np. 4 poziomy ostrości curry, ja biorę najłagodniejsze i na widok mojej twarzy obsługa biegnie z dzbankiem mleka kokosowego aby mi dolać i ulżyć moim cierpieniom 😀
Ale jak to Pad Thai za 12zł? Nigdy nie jadłam za więcej niż 5zł 😉
A Teh Tarik i Kopi Tarik to ja poproszę zawsze i wszędzie…
Można różnie trafić, w różne miejsca. Ja mam na Khao San w BKK taką swoją ulubioną knajpę, gdzie serwują najlepszego pad thai w mieście (wg mnie) i tam właśnie kosztuje on 120 THB 🙂
Zgadzam sie ! 4 zl na kho san road calkiem smaczne . Rajmund