Skip to main content

Tajlandia: Chiang Mai vol. 2

Pierwszy raz w Chiang Mai byłam w 2009 roku, jednak uczestnictwo w zorganizowanej wycieczce, kiedy śpi się w 5* hotelach i wszędzie człowieka wożą autokarem, daje jako takie możliwości poznania danego miejsca. Tym razem pojechałyśmy tam po naszemu, czyli lokalnym autobusem, do hostelu z posiłkami w lokalnych jadłodajniach i zwiedzaniu na własną rękę. O mojej pierwszej wizycie w Chiang Mai możecie przeczytać TU, tymczasem poniżej dowiecie się jak mi było w Chiang Mai w tym roku.

Tajlandia 2014 informacje praktyczne

Jak dojechać do Chiang Mai?

Z Sukhothai do Chiang Mai jedzie się dłuuugo, wyjeżdżamy o 9:30 a w Chiang mai jesteśmy dopiero o 15:30. Dworzec autobusowy w Chiang Mai nazywa się Arcade i składa się z dwóch budynków. Pod jeden przyjeżdżamy, a w drugim kupujemy bilety do kolejnego miasta: Chiang Rai. Na tej trasie jeżdżą autobusy Green Bus, tanie i bardzo komfortowe. Podczas gdy my kupujemy bilety większość songthaew już się rozjeżdża z pasażerami, udaje nam się jednak złapać francuską rodzinę i zabrać z nimi. Za 6 osób powinniśmy zapłacić minimum 300 batów (50 za głowę), tymczasem udaje nam się zejść do połowy tej kwoty 🙂

Gdzie spać w Chiang Mai?

Nasze spanie położone jest wewnątrz murów starego miasta, dlatego wysiadamy przy jednej z bram: Tapae i stamtąd już idziemy z buta. Znalezienie spania wyjątkowo zajmuje nam dłuższą chwilę. Grace Butique mieści się po sąsiedzku z Tapae Loft. Jest to nasz najsłabszy nocleg podczas tej wyprawy, choć tragedii wielkiej nie było. Ciepła woda, WiFi i basen w Tapae Loft uratowały sytuację.

Padamy już trochę z głodu, więc idziemy na szybki rekonesans. Niestety, Chiang Mai to miasto bardzo turystyczne i po Sukhothai mamy lekki szok cenowy (z pad thai za 50 batów na to samo za 150 batów), udaje nam się znaleźć jednak doskonałą garkuchnię z normalnymi cenami. Po jedzeniu zaglądamy jeszcze do kilku świątyń, jednak jest już 18:00 i wszystkie zamykają. Po 20:00 wybywamy za to na nocny bazar położony poza murami miasta na małe zakupy.

Świątynia Doi Suthep

Następnego dnia mamy w planie przede wszystkich Świątynię Doi Suthep położoną ok. 18 km poza miastem na wzgórzu. Wiemy, że songthaew odjeżdżają spod bramy Chang Puak i tam się udajemy rozglądając się za śniadaniem. Niestety, większość miejsc otwiera się o 9:00 więc koniec końców lądujemy na francuskim ciasteczku i soku z 7/11 (w ten też sposób będziemy spożywać śniadania do końca wyjazdu, szczególnie, gdy odkryjemy gorące tosty z szynką i serem). „Przystanek” songthaew mieści się poza murami, z resztą na pewno ktoś Wam wskaże drogę 😉 Nie czekamy długo, bo wsiadłyśmy przed ostatnie. Koszt przejazdu to 50 batów od osoby. Najpierw jedziemy przez miasto więc jest nieźle, potem jednak wjeżdżamy na serpentyny, które przypomniałam sobie bardzo szybko z pierwszej wyprawy. I tak dobre 15-20 min. Wysiadam zielona i potrzebuje naprawdę długiej chwili, żeby moje wnętrzności wróciły na miejsce.

Do świątyni prowadzą długaśne schody (306 stopni), których poręczami jest mityczny wąż Naga (można wjechać kolejką, ale gdzie tu zabawa?), wstęp kosztuje 30 batów. Kompleks jest równie piękny jak go zapamiętałam, do tego pogoda jest bajeczna i wszystkie złote elementy wręcz oślepiają. Stąd też rozpościera się panorama miasta, w upale trochę zamglona, ale pas lotniska można dostrzec. Wat Phra Doi Suthep ponoć wybudowana została – wg legendy – w miejscu, gdzie klęknął słoń, którego niegdyś wysłano w góry obwieszonego relikwiami Buddy. Szedł on, szedł aż stanął, zatrąbił, okręcił się trzy razy i ukląkł właśnie tu.

Warto się tu pokręcić, tak zwyczajnie, poobserwować mnichów, jest tu też kawiarnia, gdzie po herbacie za 15 batów wracam wreszcie do życia. Najbardziej irytujący są oczywiście turyści, szczególnie bezmyślni rodzice z dziećmi. Jest tu mnóstwo dzwonów a nad nimi wyraźna kartka, z prośbą by nie dzwonić. I oczywiście co? Każdy kto widzi dzwony idzie „pogongać’ w każdy, obowiązkowo i bez wyjątku.

Świątynie w Chiang Mai

Droga powrotna idzie mi nieznacznie lepiej, przygotowana już jestem na zakręty więc wysiadam mniej zielona, Trafiamy za to praktycznie na ten sam skład, z którym wjechałyśmy. Kiedy już jesteśmy z powrotem w mieście postanawiamy pozwiedzać miejskie świątynie, m.in.: Wat Phra Sing, Wat Phan Tao (gdzie mieści się również szkoła) czy Wat Chedi Luang. Polecam szczególnie tę drugą, bo na tle innych watów jest wyjątkowa pod względem architektonicznym.

Po południu udajemy się na zasłużony relaks w basenie hotelu Tapae Loft, a wieczorem na poszukiwanie jedwabnych poszewek na poduszki na nocnym bazarze 🙂 Po drodze idziemy na kolację i eksperymentujemy z lodami kokosowymi z batatem i kukurydzą – rewelacja!

Pożegnanie z Chiang Mai

Następnego dnia rano śmigamy do Chiang Rai (tym razem już tylko 3,5 h jazdy autobusem), więc tuk tukiem za 150 batów jedziemy na dworzec Arcade. Opatentowane dzień wcześniej słodkie bułki i soczek zamiast śniadania jest grane również tego ranka 🙂
I jak Ci się podoba Chiang Mai? Wybierasz się niebawem do Tajlandii? Masz pytania, na które nie ma odpowiedzi w tekście? Koniecznie daj znać w komentarzu! A jeśli spodobał Ci się ten wpis i uznasz go za wartościowy, będzie mi miło, jeżeli podzielisz się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!
Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!

3 komentarze to “Tajlandia: Chiang Mai vol. 2”

  1. Chiang Mai to dla mnie Nr1 z tych najbardziej znanych miejsc w Tajlandii. Mimo, że turystyczne to mega magiczne i o wiele mniej męczące niż Bangkok miejsce. Polecam wszystkim jazdę nocnym pociągiem ! 🙂

    1. Też mój numer jeden i 'home away from home'
      Centrum i na południe od Thae Pae gate oczywiście turystyczne, ale sąi miejsca spokojniejsze. Ja tam zawsze instaluję się w rejonaj Thanin market i mam dookoła lokalne klimaty. Jasne że widac i farangów, ale to najczęściej też pomieszkujący a nie turyści.
      Do tego wystarczy wskoczyc na skuter i wyjechać w którąkolwiek stronę poza CM- zawsz będzie ładnie!
      za 6tyg tam wracam…
      pzdr

  2. Chiang Mai brzmi intrygująco 🙂 Fajnie, że pojeździłaś po swojemu i w taki sposób jaki Tobie najbardziej odpowiada.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.