Skip to main content

Lizbona w 4 dni – co zobaczyć?

Lizbona od lat gdzieś mi umykała i przechodziła „koło nosa” aż w końcu się doczekałam, pomogło mi w tym z pewnością nowe połączenie Ryanair z Modlina. Przyznaję się bez bicia, że ponieważ miał być to typowy city  break nie poprzedzałam go jakimś strasznym reaserchem, wiedziałam mniej więcej co chciałabym zobaczyć. Każdy kto był a wiedział, że jadę serwował mi porcję „to musisz zobaczyć”, jednak nie planowałam wszystkiego w szczegółach. Jak się okazało słusznie, bo Lizbona okazała się prowadzić mnie za rączkę niczym dziecko. Gotowi?

Ciekawostki o Lizbonie

O tym, że Lizbona jest stolicą i największym miastem Portugalii chyba nie muszę wspominać. Czego możecie jednak nie wiedzieć to, że jest to najdalej na zachód wysunięta stolica europejska albo że leży na górskim zboczu co odbiło się na systemie komunikacyjnym miasta w postaci specjalnych wind, które wyglądają bardzo podobnie do tradycyjnych tramwajów. Ciekawostką jest również fakt, że rzeka Tag, nad którą leży Lizbona, przez jej mieszkańców nazywana jest Tejo. Nad rzeką, by połączyć się z jej lewą stroną, zbudowano dwa wspaniałe mosty: Most 25 Kwietnia oraz Most Vasco Da Gammy, który jest przy okazji najdłuższy w Europie. Nazwa miasta wg jednej z wersji (najbardziej prawdopodobnych) wzięła się od Fenicjan i słów oznaczających bezpieczną zatokę. 
Więcej ciekawostek znajdziecie tu: http://infolizbona.pl/ciekawostki-fakty-i-mity-o-lizbonie/
Kopalnia wiedzy to również strona Turismo de Lisboa http://www.visitlisboa.com/

Jak dolecieć do Lizbony?

Aktualnie najprościej skorzystać z bezpośrednich Ryanair (WMI) lub WizzAir (WAW), ewentualnie TAP Portugal (WAW), tylko tu cenowo już drożej. Ewentualnie połączenia klasycznych rejsówek z przesiadkami przez Monachium, Paryż, Amsterdam, Mediolan, Kopenhagę, Rzym itd. Warto zapisać się na newslettery lub polubić strony zajmujące się tanimi lotami i na pewno prędzej czy później jakaś fajna oferta się pojawi. Lot trwa ok. 4 h. Tanie linie przylatują w Lizbonie na Terminal 2, który jest skomunikowany z głównym, a ten z kolei z metrem do centrum, dzięki shuttle bus co 5-10 min.

Z lotniska do centrum

Z lotniska do centrum można się dostać z pomocą różowej linii metra, specjalnego autobusu Aero Bus oraz oczywiście taksówki. Aero Bus kosztuje 3,5€ (24h) lub 5,5€ (2x24h) i objeżdża ponad 100 hoteli w mieście. Czas przejazdu ok. 30 min.
My postawiłyśmy na metro, bowiem przy nim mieścił się nasz hotel.

Wskazówka: idąc do metra i stojąc w kolejce do automatów biletowych nie zdziwcie się, jeśli turyści opuszczający Lizbonę będą Wam wciskać zielone karty Viva Viagem. To całkiem ładny zwyczaj, bo żeby nabijać sobie bilet trzeba mieć kartę, która kosztuje co prawda tylko 0,50 EUR, ale zawsze to jakaś oszczędność, a na pewno miły gest. Czasami – jak my – możecie mieć szczęście i dostać kartę z jeszcze ważnymi biletami na przejazd, dzięki czemu dotarłyśmy do hotelu gratis 🙂 Gdy opuszczałyśmy Lizbonę przekazałyśmy oczywiście swoje karty kolejnym turystom.

Komunikacja miejska w Lizbonie

Komunikacja miejska w Lizbonie jest bardzo rozbudowana i łatwa w użyciu, choć warto znać kilka tricków, by było jeszcze łatwiej i – co najważniejsze – TANIEJ! Ceny przejazdów:
  • metro, nowe tramwaje*, windy** i autobusy – jednorazowy 1,4€ (ważny przez godzinę, można się przesiadać, ale tylko w obrębie np. metra – nie można wyjść za bramki), dzienny 6€ (ważny 24h od momentu pierwszego skasowania).
  • *tramwaj 28 – jednorazowy 2,85€
  • **winda Santa Justa – 5€ (w tym 1,5€ taras widokowy Mirador)

Więcej o windach http://carris.transporteslisboa.pt/pt/ascensores-e-elevador/

Wskazówka: Najlepszym sposobem na tanie poruszanie się po mieście jest Lisboa Card, którą możecie nabyć na 24h, 48h i 72h za odpowiednio: 18,50€, 30,50€ i 39€. Dzięki tej karcie jesteście zupełnie niezależni i macie swobodę poruszania się po mieście, wskakiwania do tramwaju, podjeżdżania metrem gdy nogi odmówią Wam posłuszeństwa 🙂 My jeździłyśmy bardzo dużo i karta 24h zwróciła nam się jeszcze w dniu zakupu! Ale darmowa komunikacja (poza pociągami podmiejskimi) to nie wszystko. Co najważniejsze to darmowe wstępy do największych atrakcji oraz liczne zniżki na pozostałe bilety wstępu. Dla mnie najważniejsze zniżki to: Klasztor Hieronimitów (normalnie 10€), Belem (6€), Museu Nacional do Azulejo (5€), wjazd Santa Justa + taras widokowy Mirador (5€) – już tylko po tych trzech atrakcjach widzicie, że kosztowałyby 26€ + przejazdy a możecie mieć dobę atrakcji za 18,50€! Kartę możecie kupić np. w punkcie informacji turystycznej na lotnisku, przy Praça do Comércio lub zamówić online. 

Jedzenie – gdzie, jak i co?

Muszę przyznać, że ceny jedzenia w Lizbonie zaskoczyły mnie pozytywnie, wiele europejskich stolic pod tym względem trochę daje po kieszeni, jednak jeśli zna się patent – można zjeść naprawdę przyzwoicie i nie drogo. Najlepiej sprawdza się korzystanie z dań dnia, czyli prato do dia. Zwykle informacja o daniach dnia i cenie wisi na drzwiach restauracji lub włożona jest do menu. I tak przy placu Rossio, gdzie mieści się wiele restauracji wyglądających na bardzo drogie, w Cafe Gofo można zjeść danie dnia + deser lub napój za 6,49€!

Wśród dań dnia Arroz de marisco czyli ryz z owocami można, omlet de marisco jak również dania mięsne. Drugim bardzo fajnym miejscem w tej okolicy jest restauracja Tabuas z rybnymi specjałami – sardynki w soli 5,5€, hamburger bez bułki za to z jajkiem sadzonym 🙂 5,5€, bifana 2,6€ + darmowe wifi. Obie restauracje zaznaczyłam na mapce, ale oczywiście zjeść tu można na każdym dosłownie kroku. Nie unikajcie tak zdecydowanie knajp typu kebab, bo w przeciwieństwie do tych w Polsce, oferują również dania tradycyjne, np. ryż z owocami morza czy robalo, zwaną po polsku okoniem morskim (oba dania bliżej Santa Justy po 8,5€). Tradycyjne lokale zwane Pasteleria czy Pasteleria Portuguesa również Was nakarmią, nie dajcie się zwieść słodyczom na wystawie. Można tu oszamać zupę dnia za 1,2€, kanapki 1,5€, bifanę (bułka z kotletem) i oczywiście słodkie bułeczki np. kokosową pão de Deus, rogaliki – co chcecie.

Wskazówkazanim jeszcze usiądziecie lub dopiero gdy zajmiecie stolik 2-5 na stole pojawią się przystawki: najczęściej ser, oliwki, pieczywo. Kosztują one między 2-5€ i jeśli ich nie zjecie – nie musicie płacić.

Pierwsze chwile w Lizbonie

Jak już wspomniałam wcześniej jakiegoś szczególnego planu nie było, powstawał on raczej spontanicznie z książeczką zniżek Lisboa Card w dłoni 🙂 Pierwszego dnia po przylocie miałyśmy do dyspozycji tylko późne popołudnie (Ryanair ląduje 16:10 w Lizbonie + ok. 20 min jazdy metrem do centrum), jednak po pierwszym posiłku wybrałyśmy się po prostu na luźną przechadzkę: ze stacji Marquês de Pombal (gdzie mieszkałyśmy) do Restauradores i potem spacerkiem uliczkami Baixy do Łuku triumfalnego Arco da Rua Augusta i Praça do Comércio. Następnie zachód słońca nad Tagiem, nie tfu! Tejo!

Wycieczka tramwajem

Pierwszy dzień zwiedzania zaczynamy od przejażdżki starym tramwajem na Hills Tramcar Tour by YellowBus, który startuje spod łuku i Praça do Comércio a na jego trasie znajdują się m.in.: Praça da Figueira, Elevador de Santa Justa, Alfama i Zamek Św. Jerzego, Katedra, Bazylika Estrela. Przejażdżka trwa 1,5h a bilet ważny jest przez 24 h, naturalnie w trakcie jazdy możecie wysiadać i wsiadać gdzie chcecie, miejcie jednak na względzie, że to bardzo popularny tramwaj, miejsca siedzące można zająć tylko w punkcie startu. Przez słuchawki w 3 językach przewodnik na zmianę z fado opowiada o mijanych miejscach. Podczas pierwszej przejażdżki nie wysiadałyśmy i wróciłyśmy elegancko pod Łuk.

Punkt widokowy – Łuk Rua Augusta

Kolejny punkt to taras widokowy na łuku Rua Augusta – moim osobistym zdaniem poza tarasem Mirador na szycie windy Santa Justa – to najlepszy punkt widokowy, na jakim byłyśmy. Wejście znajduje się po prawej tuż za bramą, wjazd na górę kosztuje 2,5€. Obowiązkowo!

Pomnik Odkrywców

Kolejny przystanki to: Pomnik Odkrywców, Torre de Belém oraz Klasztor Hieronimitów. Z Praça do Comércio łapiemy tramwaj 15 (ten już na 99% będzie nowoczesny) i nierozsądnie sugerujemy się nazwą przystanku Belém, gdzie wysiadamy podczas gdy do Pomnika Odkrywców i samej Torre de Belém jeszcze ładny spacerek (3-4 przystanki). Po dziarskim spacerku wzdłuż mariny docieramy do Pomnika Odkrywców (Padrão dos Descobrimentos), który przedstawia ważne postacie z okresu wielkich odkryć geograficznych, zarówno żeglarzy, jak i naukowców i misjonarzy m.in.: Henryka Żeglarza, Vasco da Gamę czy Ferdynanda Magellana. Można wjechać na taras widokowy umieszczony na szczycie pomnika, z którego rozpościera się panorama na Most 25 kwietnia, Torre de Belém i Klasztor wraz z parkiem. Najciekawsza wg mnie wydaje się jednak przepiękna mozaika przedstawiająca mapę i trasy odkrywców, którą RPA podarowało Portugalii w 1960 r.

Torre de Belém

Mijając kolejną marinę docieramy do Torre de Belém, jednaj z najważniejszych atrakcji turystycznych Lizbony. Jak to w takich miejscach bywa tłumy turystów właściwie nie ustają. Kolejka do wejścia potrafi być naprawdę długa, nawet jeśli wejście z LC jest darmowe swoje trzeba odstać. A w środku? Turystów jeszcze więcej, widoki nieszczególne a jedyne kręte schody prowadzące na górę, pomimo regulacji światłami (coś jak na skrzyżowaniu) ciągle zatłoczone i naprawdę ciężko się wydostać. Jeśli nie jesteście absolutnymi maniakami militarnych budowli obejrzyjcie ją sobie na spokojnie z zewnątrz.

Klasztor Hieronimitów

Przedostając się wiaduktem nad ruchliwą wielopasmówką na drugą stronę po krótkim spacerze docieramy do wspaniałego Klasztoru Hieronimitów, moim zdaniem absolutnej perełki, którą obowiązkowo trzeba odwiedzić! Klasztor powstał jako wyraz dziękczynienia za szczęśliwą wyprawę Vasco da Gamy do Indii w miejscu Capela de Săo Jerónimo założonej w tym miejscu przez Henryka Żeglarza. Warto pokręcić się tu trochę, posiedzieć, pokontemplować a wychodząc na pewno zajrzyjcie do przyległego kościoła. Dawno żaden nie zrobił na mnie takiego wrażenia i z wielu tych, które widziałyśmy w Lizbonie był dla mnie najbardziej niesamowity.

Elevador de Santa Justa

Drugi dzień zaczynamy wcześnie rano, bo pogoda mocno niezdecydowana a przed nami jeszcze wiele miejsc. Zaczynamy od Elevador de Santa Justa w Baixa, czyli jedynej stricte pionowo poruszającej się publicznej windy w Lizbonie oraz znajdującego się ponad nią tarasu widokowego Mirador. 45 metrowa konstrukcja ucznia słynnego Eiffla w stylu neogotyckim służy głownie turystom, choć nie w tym celu powstała. Na górze za pomocą łącznika można przejść na uroczy placyk, przy którym znajduje się Klasztor Karmelitów (Convento do Carmo), wciąż w remoncie po trzęsieniu ziemi. Z tarasu widokowego Mirador rozpościerają się piękne widoki na plac Rossio, Restauradores, wspomniany już Klasztor i całą Baixę. Warto się wybrać.
Wskazówka: warto przyjechać tu naprawdę wcześnie rano, dzięki czemu nie będziecie stali w kolejce, która zwykle po południu lubi zawijać jeszcze za rogiem. Dodatkowo jeśli nie jesteście fanami akordeonu (jak ja), możecie utknąć w tej kolejce z ulicznym grajkiem bez litości.

Katedra Sé i Panteao Nacional

Następnie śmigamy jeszcze na tramwaj z Yellow Bus, żeby zdążyć przed upływem ważności biletu dojechać do Alfamy, gdzie chcemy wysiąść i zwyczajnie się pokręcić. Intuicyjnie chyba kierujemy się w dół po drodze odwiedzając Katedrę Sé. Następnie łapiemy 28 i jedziemy do Panteao Nacional i choć łapie nas tu deszcz to wyjście na taras widokowy warte jest lekkiego zmoknięcia. Panteon stał się nim dopiero w XX wieku, powstał jako kościół Santa Engracia, a jego budowa trwała aż 284 lata! Miejsce na pewno warte odwiedzenia!

Muzeum kafelków azulejos

Po powrocie w okolice Baixa robimy małe zakupy, jakieś drobiazgi do domu, małe alkohole (podróżujemy tylko z podręcznym, więc nie ma rady). Bardzo długo szukamy jakiegoś marketu i generalnie nie jest o nie łatwo w tej okolicy. Z naszym szczęściem jednak trafiamy do …. chińskiego marketu, zaopatrzonego jednak w portugalskie przysmaki, tylko uważnie trzeba czytać etykiety 🙂 Po obiedzie jedziemy do Museu Nacional do Azulejo, czyli muzeum kafli stanowiących bardzo ważny element portugalskiej tożsamości, który widać – dosłownie i w przenośni – na każdy kroku w Lizbonie. Z Restauradores jedziemy niebieską linią do ostatniej stacji Santa Apolonia i przesiadamy się w 794 (kursuje co 20 min). Nie musiałyśmy nawet szczególnie pilnować trasy, bo zatroskani współpasażerowie widząc tylko mapę w moich rękach od razu podpowiedzieli gdzie mamy wysiąść (Igreja de Madre Deus – pod samym muzeum). Zwykle omijamy muzea, ale to było strzałem w dziesiątkę, również dlatego, że pogoda już nie chciała z nami współpracować. Wstęp kosztuje 5€, chyba, że macie Lisboa Card, wtedy jest free.

Ogromna kolekcja kafli starożytnych i nowoczesnych, pięknie odrestaurowanych i tych dopiero przygotowywanych na wystawę. Cienkie, najczęściej kwadratowe kafle/płytki pokryte szkliwem do Portugalii i Hiszpanii przywieźli Maurowie. Zdobili oni kafle we wzory geometryczne w celach dekoracyjnych, z czasem Portugalczycy zaczęli umieszczać na nich wizerunki zwierząt, ludzi, świętych. Nazwa kafli azulejo pochodzi z arabskiego słowa azzelij lub al zuleycha, które oznaczają mały, wypolerowany kamyk. Spędziłyśmy tam prawie 1,5 h! Rewelacyjne miejsce, choć opisy nie zawsze są po angielsku, jednak z podstawami hiszpańskiego i na logikę dało się wymyślić, co autor miał na myśli 🙂 Mnie najbardziej podobają się kafle proste, biało-niebieskie, we wzory geometryczne. Co jeszcze ciekawe, to, że samo muzeum mieści się w dawnym Klasztorze Madre Deus.

Barrio Alto i Gloria

Wieczorem wybieramy się na Barrio Alto, bardziej jednak na spacer niż wino i fado, które nieszczególnie przypadło nam do gustu. Głównie jednak chodzi o to, by przejechać się jedną z wind: Glorią w dół na Restauradores. Ta  winda wygląda jak stary wagonik tramwajowy i zjeżdżając – podobnie jak wszystkie stare tramwaje – robi okropnie dużo hałasu. Mieszkając po sąsiedzku można zwariować 🙂

Katedra Estrela

Trzeci dzień chcemy rozpocząć od tarasu widokowego na 9 piętrze domu towarowego Pollux, ale jest za wcześnie, wsiadamy więc w 28 i jedziemy do Katedry Estrela, jednak wysiadamy trzy przystanki za wcześnie by zupełnie przypadkiem odkryć imponujący budynek Parlamentu. Załapałyśmy się nawet na zmianę warty 🙂 Po kilku minutach podjeżdża kolejne 28 i kontynuujemy już we właściwym kierunku do Estreli, której fasada prezentuje się naprawdę zacnie. Vis a vis jest całkiem sympatyczny park, jednak grupa radosnych dzieciaczków zmusza nas do kontynuowania planu. Jedziemy autobusem a potem tramwajem do cukierni w Belem, licząc może, że jednak dzikie tłumy jej nie okupują, ale niestety sytuacja bez zmian. Zerkamy tylko o co tyle rabanu i dochodzimy – tak, wiem niepopularny pogląd – że prawie takie same, jeśli nie dokładnie takie same ciasta można dostać w każdej cukierni w Lizbonie.

Wracamy więc do Polluxa i już z sukcesem docieramy na ostanie piętro skąd faktycznie fajnie widać Santa Justę, ale tylko ją. Nie jest to więc szczególnie wybitny punkt widokowy, jednak z uwagi, że jest darmowy może najlepiej przekonajcie się o tym sami?

Na koniec ciacho i posiadówa nad rzeką, kontemplacja ulubionego Praça do Comércio i przejazd na lotnisko. Zgodnie z jakże miłym zwyczajem przekazujemy swoje karty Viva Viagem kolejnym turystom przybyłym do Lizbony.

Gdzie spać w Lizbonie?

Za radą Agnieszki z Całe życie w podróży (gdzie również znajdziecie mnóstwo przydatnych informacji o Portugalii i Lizbonie) wybrałam okolice Placu Marquez de Pombal i oddalony o dwie minuty drogi 3* Hotel Nacional. Nie jest on szczególnie najnowszy, a śniadania bardzo monotonne, ale pokoje są w porządku, łazienka też, WiFi śmiga jak szalone bez hasła, tylko – jak w większości hoteli i hosteli – dwa gniazdka na krzyż i ładowanie sprzętów trzeba dobrze rozplanować albo zabrać „złodziejkę”.

Podsumowanie

Do Lizbony na pewno wrócę, to bez dwóch zdań. Dobrze mi tam było, czułam się jak u siebie, bezpiecznie i miło. Cenowo nie okazała się zabójcza, raczej przeciętna jak na Europę i strefę €. Do tego sympatyczni mieszkańcy mający chyba anielską cierpliwość do turystów. Pojadłam smacznie, zwiedziłam mnóstwo, ale takie atrakcje jak Oceanarium, Sintra czy Cabo da Roca muszą poczekać do następnego razu.

I jak Ci się podoba Lizbona? Wybierasz się niebawem? Masz pytania, na które nie ma odpowiedzi w tekście? Koniecznie daj znać w komentarzu! A jeśli spodobał Ci się ten wpis i uznasz go za wartościowy, będzie mi miło, jeżeli podzielisz się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!
Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!

15 komentarze to “Lizbona w 4 dni – co zobaczyć?”

  1. Bardzo dobre, wygodne buty obowiązkowe na wszechobecne bruki.Warto pamiętać , że ocean tuż, tuż i czasem jak przywieje to jak na plaży w Ustce we wrześniu.Kurtkę przeciwwiatrową wrzuć do torby też.

  2. Dziękuję za wspaniałą relacje.Lizbone miałam w planach w tamtym roku ale jakoś się rozmylo.Po Twoim artykule przyszła mi znowu ochota.:)
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.