Do Kioto ze stacji Odawara (Hakone) jedziemy ok 2h. Właściwiej byłoby powiedzieć, że z Hakone uciekamy, bo deszczowy weekend w miejscowości, gdzie to widoki mają być atrakcją lekko nas zmęczył. Wg prognozy pogody w Kioto też ma trochę padać, więc co wyjedziemy Shinkansenem HIKARI z tunelu to zaciskamy kciuki, żeby niebo było jasne i słoneczne. Z głównego (jedynego) dworca w Kyoto do naszego Ryokana Ohto idziemy na piechotkę, nieco ponad kwadrans. O tym, gdzie w Kioto spać i jak się poruszać przeczytacie tu: JAPONIA – INFORMACJE PRAKTYCZNE 2015.
Fushimi Inari
Jak zwykle jesteśmy za wcześnie, więc zrzucamy tylko plecaki i lecimy skorzystać z faktu, że jeszcze nie pada. Cel: kaplica shintōistyczna Fushimi Inari. Po bardzo dobrych doświadczeniach z tokijskim metrem od razu kierujemy się pod ziemię i bardzo szybko dajemy się wywieźć złym pociągiem prawie pod miasto 🙂 Tu niestety jeden przystanek jest i dla metra i dla pociągów można powiedzieć lokalno-podmiejskich. A bilet mamy na metro. Udaje nam się jednak wyskoczyć 4 stacje za docelową, przeskoczyć do właściwego pociągu i w końcu jesteśmy na miejscu. Z lekkim drżeniem ręki przepuszczamy nasze bilety przez bramkę, ale nikt się nie zorientował 🙂 W tym czasie niestety tylko zaczęło padać… Fushimi Inari jest ważnym sanktuarium shintōistycznym w Kioto, szczególnie znanym z tysięcy bram torii w kolorze chińskiej czerwieni (cynober, vermilion), które ustawione w odpowiedni sposób tworzą sieć szlaków do głównych budynków i ołtarzy. Trasy prowadzą po zalesionym zboczu świętej Góry Inari, która ma wysokość 233 metrów. Inari jest shintoistycznym bogiem ryżu, a obecne wszędzie na terenie Fushimi Inari lisy są jego posłańcami. To jedno z bardziej popularnych miejsc w Kioto, a co za tym idzie okrutnie zatłoczone, ale przynajmniej wstęp jest bezpłatny.
Świątynie Honganji
Te dwa obiekty: Nishi Honganji i Higashi Honganji znajdują się w centrum miasta i są domem dla dwóch odłamów jednej z amidystycznych szkół buddyzmu japońskiego: Jōdo-shinshū. Wstęp do obu jest bezpłatny (z wyjątkiem ogrodu przyległego do Higashi), ale same świątynie jakoś szczególnie nie powalają na kolana.
Świątynia Kiyomizudera
To jedno z najbardziej znanych i wyjątkowych miejsc w Kioto. Kiyomizudera dosłownie oznacza „świątynia czystej wody” i została założona w 780 na terenie wodospadu Otowa na zalesionym wzgórzu na wschód od Kioto. W 1994 roku świątynia została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Kiyomizudera jest najlepiej znana z drewnianej sceny, która wystaje z jej głównej sali, 13 metrów nad ziemią. Scena daje gościom piękny widok na liczne drzewa wiśni i klonu, które niosą morze kolorów wiosną i jesienią, jak również pozwala podziwiać stąd panoramę Kioto. Jako ciekawostkę Wam zdradzę, że główna sala wraz ze sceną została zbudowana bez użycia jednego gwoździa! Wstęp kosztuje 300¥, można wybrać się również wieczorem na specjalny pokaz świateł, kiedy świątynia i otaczające ją drzewa są uroczo podświetlone (wtedy wstęp 400¥).
http://www.japan-guide.com/e/e3901.html |
Higashiyama
Do świątyni Kiyomizudera prowadzą kręte uliczki dzielnicy handlowej Higashiyama. Można tu kupić wszystko od słodyczy (naleśniczki, lody) poczynając, jednak przeważają oczywiście pamiątki. Dzikie tłumy od rana do nocy. To trzeba lubić.
Kaplica Yasaka
Główna ulica handlowa Shichijo w Kioto ciągnie się od zachodu aż do Kaplicy Yasaka, znanej także jako Sanktuarium Gon. Założona ponad 1350 lat temu jest jedną z najbardziej znanych świątyń w Kioto. Yasaka Shrine w hali głównej łączy w sobie Honden (sanktuarium) i Haiden (salę ofiarną). Przed nimi znajduje się scena taneczna ozdobiona setką lampionów, które szczególnie urodziwie prezentują się po zmroku. Każdy lampion w zamian za składane darowizny nosi nazwę od lokalnej firmy.
Świątynia Eikan-dō
Najpiękniejszym w moim osobistym rankingu miejscem w Kioto – przynajmniej jak dla mnie – okazała się Świątynia Eikan-dō i otaczające ją ogrody. Eikan-dō oficjalnie znana jest jako Świątynia Zenrinji i należy do sekty Jodo japońskiego buddyzmu. Świątynia ma długą historię, a cały teren jest pięknie zadbany i wart odwiedzenia. Sąd szlachetny w okresie Heian (710-1185) przekazał swoją willę księdzu, który przekształcił ją w świątynię pod nazwą Zenrinji (dosł. „świątynia w spokojnym gaju”). Na początku Zenrinji była przynależała do sekty shingon a jej pierwszy główny kapłan był uczniem wielkiego Kobo Daishi, założyciela sekty.
Nanzenji
Na południe od Eikan-dō mieści się kolejne, bardzo malownicze miejsce kompleks świątynny Nanzenji. Przestronne tereny u podnóża zalesionych gór Higashiyama to idealna sceneria na świątynię, która w dodatku jest jedną z najważniejszych świątyń Zen w całej Japonii. Jest to świątynia poświęcona sekcie Rinzai japońskiego buddyzmu zen. Historia Nanzenji sięga połowy XIII wieku, kiedy cesarz Kameyama zbudował na okres emerytury swoją willę w obecnym miejscu świątyni, która później została zamieniona w świątynię Zen. Świątynia wciąż się rozrastała, jednak wiele budynków zostało zniszczonych w czasie wojen domowych w późnym okresie Muromachi (1333-1573). Najstarsze z obecnych budynków zostały zbudowane po tym okresie. Centralne tereny Świątyni Nanzenji są otwarte dla publiczności bezpłatnie, dodatkowo płatne są poszczególne budynki czy brama wjazdowa Sanmon. To własnie na nią trafiają odwiedzający w pierwszej kolejności i warto zapłacić 500¥, bo widoki z górnego tarasu są obłędne. Brama została zbudowana w 1628 roku przez rządzący klan Tokugawa by uczcić żołnierzy, którzy zginęli podczas oblężenia zamku w Osace w 1615 roku. Na terenie kompleksu świątynnego można również podziwiać duży murowany akwedukt, który przechodzi przez teren świątyni. Zbudowany w okresie Meiji (1868-1912) jest częścią systemu kanałów utworzonych do przewozu towarów drogą wodną między Kioto i jeziorem Biwa w sąsiedniej prefekturze Shiga. W otoczeniu akweduktu mnóstwo było młodych drzew klonu japońskiego, które liście postanowiłam pozbierać na pamiątkę. Otaczający mnie Japończycy, nie zastanawiając się dlaczego, postanowili robić to samo.
Zamek Nijo
Oglądamy go tylko z zewnątrz (wstęp 600¥), a ponieważ wszystkie zamki w Japonii wyglądają tak samo nie mam poczucia straty 🙂 Jednak warto wspomnieć o pewnej ciekawostce dla tych, którzy chcieli by się jednak wybrać do środka. A mianowicie jeden z budynków, Pałac Ninomaru Pałac, który służył jako rezydencja szoguna podczas jego wizyt w Kioto, składa się z wielu oddzielnych budynków, które połączone są ze sobą korytarzami ze słowiczej podłogi. Brzmi dziwnie? Chodzi o to, że podłogi w korytarzach piszczą, gdy na nie stanąć i był to dawny system alarmowy przed intruzami.
Gion
Wieczorem postanawiamy się przejść do Gion, słynnej dzielnicy gejsz, ale jeśli liczycie zobaczyć je przechadzające się tłumnie – zapomnijcie 🙂 W niskich budynkach oczywiście można zjeść kolację, udać się na występ gejsz (ok. 3000¥ za wieczór), ale to wszystko. Zaczynam jednak chorować na własne kimono, którego z początku w ogóle nie planowałam kupować (Gdzie ja w tym będę chodzić?)
Arashiyama
Jak wrzucicie sobie w Google „bamboo grove Arashiyama” to wyskoczą Wam zdjęcia obłędne, szkoda tylko, że większość nich jest podrasowana do granic absurdu. Las bambusowy, który chce zobaczyć zdecydowana większość wysiadających na stacji Saga-Arashiyama, robi wrażenie byle jakie. Ani kolory, ani rozmiary ani tym bardziej gęstość lasu mają niewiele wspólnego ze zdjęciami z netu. Można załapać się na to słynne ujęcie, ale zwykle jest tak okupowane przez turystów, że zrobienie sobie zdjęcia z lasem solo raczej nie wyjdzie.
Ale tuż za rogiem jest to miejsce, którego absolutnie nie możecie przegapić: malownicze wybrzeża rzeki Hozu i most Sagano (właściwa nazwa Togetsukyo). Absolutnie moje najpiękniejsze wspomnienie z Japonii to widoki jakie tam się rozpościerają. Zobaczcie sami:
Smakołyki
Na miejscu można oczywiście wybrać się w rejs w górę rzeki, jednak jest on dość kosztowny, szczególnie, jeśli nie jesteście dużą grupą – cena od osoby wynosi 4100¥. Można wynająć sobie prostą skorupę z wiosłami, ale ta przyjemność również kosztuje – 1500¥ za godzinę. Po długim i pięknym spacerze czas coś przekąsić – padło na takoyaki, czyli kulki o średnicy 3-5 cm z ciasta z kawałkami ośmiornicy, podawane z sosem do okonomiyaki, z warzywami lub specjalnym sosem do takoyaki. Korzystając z przerwy ponownie pozwalamy na sobie testować angielskie pytania i słówka przez lokalną młodzież szkolną.
Świątynia Tofukuji
Jednym z ładniejszych ogrodów może pochwalić się Świątynia Tofukuji, którą – pomimo dostępnego bezpłatnie tarasu widokowego na moście Tsutenkyo – warto zobaczyć od środka (wstęp 600¥). Świątynia została założona w 1236 roku na rozkaz potężnego klanu Fujiwara. Jej nazwa to połączenie nazw dwóch wielkich świątyń w Nara, które były również związane z Fujiwara: Todaiji i Kofukuji. Tofukuji była w przeszłości jedną z głównych świątyń zen w Kioto.
Wypad do Nary
Po wyjściu z Tofukuji wskoczyłyśmy do lokalnego pociągu JR do Nary, jednak jak się okazało ponad godzinę później nie do tego rapid, który ma tylko 7 przystanków, ale do najwolniejszego jaki mają, który zatrzymywał się co chwilę 🙂 W efekcie „skoczmy na obiad do Nary” skończyło się na prawie śmierci głodowej i łącznie kilkugodzinnej wycieczce, a co najlepsze główna atrakcja Nary – Świątynia Todaiji właśnie się zamykała na nasz przyjazd 🙂 Ale żeby nie było, po dopadnięciu obiadu postanowiłyśmy rzucić okien na to, co było otwarte w Narze o tej porze. Spacer okazał się całkiem przyjemny.
Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!
Kioto to taki odpowiednik naszego Krakowa….. wspaniale zabytki narodowe…. czuje się powiew i doniosłość historii Nipponu. Miałam szczęście zwiedzać Japonię podczas kwitnienia wisni-bajka.. niesamowite wyrażenia.
To prawda, to było też moje pierwsze skojarzenie z Kioto 🙂
Byłem w zeszłym roku w Japonii i zdecydowanie jest to kraj do którego mam zamiar wrócić i to w…miare szybko Oprócz Kioto udało Nam się zwiedzić Tokio,Kamakure,Hiroszime, Osake oraz Nikko.Niestety ze względu na zła pogodę nie udało Nam się zobaczyć góry Fuji.Zdecydowanie jest to kraj który warto odwiedzić.
Ja też nie widziałam Fuji a próbować 3 dni 🙂 Lało jak z cebra 😛 Polecam wybrać się na Miyajimę 🙂
To na pewno kolejnym razem i pewnie najszybciej za rok,bo już na ten rok są urlopy zabukowane. Dzięki!!
Cała ta Japonia to jednak jest dla mnie abstrakcja… a czyta się tak samo jak ogląda obrazy Picassa, wszystko fajnie łanie, ale o co tutaj chodzi? Może kiedyś uda się wybrać i zrozumieć, bo mam wrażenie że póki się tam nie pojedzie to się tego nie zrozumie… 🙂
Rany, jak tam cudnie! Szczególnie podobają mi się te bramy świątyni… A ten las bambusowy wrzuciłam sobie do gugla, faktycznie inaczej się prezentuje, ale może to też kwestia oświetlenia? 🙂
Czyli, ze spokojnie mozna jechac do kraju kwitnacej wisni, jesienia:) Co do tego bambusowego lasu, to faktycznie szokujacy jest kontrast pomiedzy tym, co widzi sie na zdjeciach a rzeczywistoscia. No i te kable….
Świetna relacja Evi! Mam koleżankę w Kioto, która namawia mnie na odwiedziny. Nie wiem kiedy się uda ale zauroczona jestem tym miastem dzięki Twoim zdjęciom 🙂
Jakbym pojechała do Kioto to coś czuję, że też najbardziej spodobałyby mi się ogrody przy świątyni 🙂
Evi, świetne są twoje relacje z Japonii i czytam je po kolei, bo zaczynam planować majowy wyjazd (niestety tylko 5 dni na miejscu). Zacznę od jednego pytania: którą stroną rzeki spacerowałyście i jak daleko w górę są miejsca, gdzie zrobiłaś te super malownicze zdjęcia? pozdrawiam, Artur
Hej te super malownicze zdjęcia (jak to ostatnie nad rzeką z łódeczką) zrobisz idąc po prawej stronie rzeki patrząc z mostu. Nie trzeba iść daleko, bo droga i tak szybko się kończy. Jednak druga strona rzeki pozwala iść o wiele dalej i też można zrobić super foty, tam mocno pod górę jest świątynia z tarasem widokowym na okolicę (extra płatna).