Skip to main content

[PORADNIK] Jak nie spóźnić się na samolot?

Współczesne latanie bardziej przypomina podniebne autobusy, jest łatwe, proste, przyjemne i tanie jak barszcz. Latamy więc coraz więcej i czasami zapominamy sprawdzić podstawowe sprawy. Ostatni lot kilka dni temu był dla mnie solidną lekcją pokory, przypomniał mi, że latanie – choć obecnie tak łatwe – to jednak pewien proces, do którego należny podejść odpowiedzialnie. A co jeśli już jesteśmy spóźnieni lub mamy duże szanse być po czasie? Sprawdźcie jak sobie z tym można poradzić.

Prolog

Dopiero w trakcie podróży do Porto z przesiadką w Bazylei (1 h 20 min) zorientowałam się, że na powrocie na przesiadkę tym razem w Dortmundzie mam jedynie 50 min, co oznacza ryzyko nie załapania się na ostatni samolot do Warszawy.
Tego posta napisałam jeszcze w samolocie z Porto do Dortmundu. Niezależnie od tego jak się dzisiejszy dzień skończy, czy zdążę na samolot do Warszawy czy nie już mogę powiedzieć, że dostałam nauczkę. I kubeł zimnej wody na głowę również, żeby już w przyszłości więcej nie wpadać w rutynę i nadmierną pewność siebie. Byłam tak zaaferowana potrzebą kolejnego wyjazdu i kupowania biletu, że nawet głębiej się nie wczytałam w połączenie, jakie znalazła dla mnie wyszukiwarka. Po prostu kupiłam poszczególne odcinki (WizzAir: WAW-BSL, easyjet: BSL-OPO, Ryanair: OPO-DTM, WizzAir: DTM-WAW) i cała zadowolona czekałam na wyjazd.
W efekcie w dniu wylotu do Porto dopiero się zorientowałam, że mam naprawdę mało czasu, żeby przesiąść się z jednego samolotu na drugi w normalnych warunkach (oddzielne bilety to kolejna odprawa/przejście przez security), a wiadomo przecież, że mamy opóźnienia spowodowane rożnymi czynnikami.. Cholera! Wszystko może się zdarzyć!
Oczywiście martwienie się już będąc w drodze do Porto nie miało większego sensu, w końcu na tym etapie nie wiele już mogłam zrobić, poza przygotowaniem się na czarny scenariusz. Sprawdziłam więc:
– wielkość lotniska – tylko 12 gate’ów, to nastrajało optymistycznie,
– że mój samolot odlatuje z gate’u nr 6, tuż koło security – to również dobra informacja,
– wyszukiwarki lotów wszelakich, nic na ten dzień, następnego dnia przeloty rejsowe z przesiadką za 500€,
– połączenie pociągiem, które stało się ostatecznym planem B za 150€ – 00:32 z Dortmundu, po 11,5h w Warszawie, na Wschodniej…
Cały czas jednak plan A zakładał, że zdążę, niemniej potrzebowałam pomocy załogi samolotu z Porto do Dortmundu, a mianowicie, żeby poinformowali obsługę naziemną, że ja na ten samolot WizzAir’a będę, tylko może tak być, że na styk. Oczywiście wiedziałam, że żadnej gwarancji nikt mi nie da, że nie musza na mnie czekać. Ale jak to mówią, a nóż, widelec? W drodze na lotnisku zakupiłam więc pudełko czekoladek – najlepszy sposób, by zaskarbić sobie sympatię stewardesy.
Myślę, że częste podróżowanie, ponad 130 lotów na karku trochę mnie znieczuliło, zawsze wszystko się pięknie układało, nawet gdy Kapitan Wrona szorował brzuchem po Okęciu i lotnisko było zamknięte kilkadziesiąt godzin mój samolot z Amsterdamu, którym wracałam z Azji trafił na moment, kiedy lotnisko akurat znowu otwarto. Air Asia zmieniając mój lot na wcześniejszy uratowało mnie przed nocą w brzydkim porcie Ban Phe w drodze na tajską wyspę Koh Samet, bo gdybym wylądowała te 2 h później, jak pierwotnie zakładał rozkład, to za nic nie zdążyłabym na ostatnią łódkę z Ban Phe na wyspę.
Nie ulega wątpliwości, że teraz zachowałam się arogancko podchodząc do latania tak luzacko, bo przecież mam pracę, gdzie muszę być na czas, rodzinę, która się martwi i co najważniejsze nie mam zbędnych setek EUR na nieprzewidziane wydatki. Zdecydowanie nie powinnam była się tak zachować, a jednak stało się i teraz mam tylko nadzieję, że dzisiejsze szczęście mnie nie opuści lub też się nie wyczerpało.
Na pokładzie Ryanair siedzę w ostatnim rzędzie i w myślach poganiam wszystkich, bylebyśmy tylko wystartowali o czasie. To już połowa sukcesu. Po starcie ruszam do szefa pokładu i nakreślam sprawę. Obiecuje poprosić kapitana o kontakt z lotniskiem. Po godzinie przychodzi do mnie stewardesa, żeby poinformować, że nie udało im się skontaktować z lotniskiem (jedynie z wieżą), ale pomogą mi się jak najszybciej wydostać z samolotu i pogadają z obsługą naziemną zaraz po wylądowaniu. Serdecznie jej dziękuję i wręczam czekoladki dla załogi. Tuż przed lądowaniem ląduje w pierwszym rzędzie ku ogromnemu niezadowoleniu pewnego Niemca, bo w końcu siadam na pustym miejscu koło niego… Tak bardzo nie chcę utknąć w Dortmundzie!
Przesłaniem tego tekstu jest pokora – nawet jeśli jesteś wytrawnym podróżnikiem nie zapominaj się. Sprawdź wszystko dokładnie 3 razy zamiast potem stresować siebie i innych, o narażaniu się na dodatkowe wydatki nie wspominając.

Epilog

Moja historia kończy się dobrze, duża w tym zasługa załogi Ryanair’a oraz niewielkiego lotniska jakim jest Dortmund. Nie ma autobusu na płycie, biegnę więc jako pierwsza do wyjścia. A potem przez kolejne etapy: hala przylotów, ktoś mi przytrzymuje windę na piętro z halą odlotów, ktoś pokaże drogę na security. Tam na szczęście pusto! Odgrywam trochę taką nieporadną i lekko zwariowaną Sandrę Bullock, miotam się lekko, sapie, bo bieganie nie należy do moich ulubionych czynności. A w efekcie każdy jest dla mnie super miły i pomaga jak może, pokieruje… i jestem pod gate’em nr 6! Dobre pół godziny przed odlotem. Gdyby to jednak było inne, większe lotnisko, na security trafiłaby się np. wycieczka a mój gate miałby nr 56 to z pewnością by mi się to nie udało, dlatego dzieci, nie róbcie tego sami i zadbajcie by mieć min. 1,5h na przesiadkę, niezależnie czy podróżujecie na oddzielnych biletach czy na jednym.

Zdarzyło Ci się kiedyś spóźnić albo prawie spóźnić na samolot? Jakie są Twoje patenty? Koniecznie daj znać w komentarzu! A jeśli spodobał Ci się ten wpis i uznasz go za wartościowy, będzie mi miło, jeżeli podzielisz się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!

Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!

9 komentarze to “[PORADNIK] Jak nie spóźnić się na samolot?”

  1. Nie zazdroszczę tych emocji. Przez to właśnie bardzo nie lubię lotów łączonych, gdzie jest się "skazanym" na powodzenie połączenia, a wiadomo, że różnie być może. Niemniej jednak już po jest co opowiadać. 🙂
    Podpisuję się pod Twoimi słowami, że takie sytuacje uczą pokory.

  2. Ja miałem kilka takich motywów.
    Przesiadka w Oslo przy locie z Majorki. Na przesiadkę też około 50 minut, z tym, że nasz pierwszy samolot był opóźniony. Gdy wychodziłem z samolotu było już tylko 30 minut do odlotu drugiego. Kierując się w stronę security kolega mnie zapytał, czy zdąży zapalić. Powiedziałem, poczekaj, sprawdzę czy jest kolejka do security, nie było, więc mówię "Możesz zapalić". Odechciało mu się jednak. Później czekaliśmy przy gate bo drugi lot też okazał się być opóźniony.
    Druga akcja to zgubiona karta pokładowa przy locie do Kenii. Zorientowałem się w momencie gdy rozpoczęli boarding. Akcja na lotnisku w Amsterdamie – chyba 4 co do wielkości w Europie. Przebiegłem całe lotnisko w obie strony i zdążyłem na lot.
    Kolejna akcja to Wenezuela. Jesteśmy jakieś 700 km od lotniska. Godzina 20. Lot mamy kolejnego dnia o 10 rano. Okazuje się, że autobus popsuty i nie pojedziemy. Szybko organizacja komunikacji zastępczej. Na lotnisko docieramy niecałą godzinę przed odlotem, ale okazuje się, że połączyli nasz lot z tym co był o 8 rano wiec już ludzie na nas czekają. Przejście wszystkiego w 5 minut. Start samolotu przy moim plecaku leżącym w przejściu ewakuacyjnym i niezapiętych pasach.
    Z zeszłego roku to prawie do Peru nie polecałem. Autobus nocny którym mieliśmy dojechać na busa nie pojechał. Mamy 15 km i 30 minut do busa. Dzwonie na taxi, najszybciej mogą być za 15-20 minut, a trzeba będzie jeszcze 15 km po mieście pokonać. Nie damy rady. Bus o 2 w nocy, jest 1:35 co tu zrobić. O 6 mamy lot z Berlina, 200 km dalej. W 5 minut ogarniam autostopa (o 1:40) i dojeżdżamy na styk na busa. Przed lotem byliśmy godzinę.
    Ostatnio kupuję loty z nieco większym zapasem, chyba, że na jednej rezerwacji to i 5 minut może być. Wchodziłem już na lotnisko 5 minut przed odlotem samolotu, ale z winy linii więc miałem przebookowany lot na najbliższy.

  3. Ja kiedyś zostawiłam sobie godzinkę czasu na przesiadkę Air Asia – leciałam z Chiang Rai do BKK a potem miałam lecieć do Rangunu. Oczywiście oddzielne bilety. Oczywiście trzeba odebrać i oddać bagaż. Cudem udało się zdążyć: pomogła obsługa w samolocie Air Asia informując tych na lotnisku, że będę i żeby check-inu nie zamykali, pomogła znajoma pracująca w jednej z linii lotniczych załatwiając nam eskortę security od samolotu, przez check-in, odprawę (bez kolejki, bramką dla załogi) aż do gate'u i chyba troszeczkę też fakt, że samolot do Rangunu miał godzinkę opóźnienia. Ale nerwy były, tez nie polecam 🙂

  4. Wyobrażam sobie Evi co czułaś… Gdy leciałam w styczniu z Barcelony miałam samolot o 6:30. Pierwszy autobus na lotnisko odjeżdżał z miasta o 5:00 i to na terminal 1, a ja leciałam oczywiście z dwójki. Zaryzykowałam. 5:30 byłam na lotnisku, biegiem trafiłam na przystanek, z którego odjeżdżał autobus miedzy terminalami, 5:46 wysiadałam, jeszcze szybciej biegłam na górę do security, ale była kolejka… Kartę odbiłam o 5:59 😀 Potem biegłam kolejne 10 minut, bo oczywiście miałam gate na samym końcu terminala. Zdążyłam w ostatniej chwili, ale co się stresu najadłam, to moje!

  5. To dlatego zaistniało ryzyko podróży koleją – jak pisałaś na FB ;)Ja niestety nie miałem tyle szczęścia co Ty. Co prawda było to już kilka lat temu, ale jak czytałem Twój wpis to rozemocjonowałem się nieco i przypomniałem sobie moją historię. Wracałem z BCN do WAW przez ZRH. Niestety już na starcie było dość duże opóźnienie, a lądując w Zurychu widziałem jak samolot do Warszawy… kołuje do startu. Pomyślałem sobie "świetnie". Na szczęście przy wyjściu już czekała obsługa i załatwiła mi kolejny lot i w zasadzie towarzyszyła mi aż do momentu, w którym wsiadłem do samolotu do Polski. Muszę przyznać, że pełna profeska. Czasu na przesiadkę była wystarczająco i to niestety z winy linii lotniczej nie zdążyłem na kolejny lot. Zatem w ich interesie było to, aby mi pomóc. Dobrze, że jednak zdążyłaś !!! 🙂

    1. Kiedy spóźniasz się na lot z winy linii lotniczej i w dodatku wszystko na jednym bilecie to jeszcze pół biedy, choć nerwy i tak są, a i może się tak zdarzyć, że nawet jak Ci zorganizują następny lot to będzie następnego dnia. Generalnie latanie, gdy coś nie idzie zgodnie z planem jest stresujące 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.