Hostel experience, czyli co oferuje Ci hostel?
- pomieszczenia socjalne, gdzie docelowo masz spędzać czas, wyposażone w miejsca do siedzenia, liczne kontakty do laptopów i smartfonów, stoły, siedziska, książki, TV, czyli wszystko, co jest potrzebne do szczęścia współczesnemu podróżnikowi,
- wspólna kuchnia/restauracja – niektóre hostele oferują śniadanie, które można wykupić dodatkowo lub jest zawarte w cenie noclegu. W takim hostelu raczej nie będziecie mogli skorzystać z kuchni, by samodzielnie przyrządzić posiłek. Wiele hosteli jednak zamiast gotowych posiłków oferuje po prostu możliwość korzystania z kuchni,
- kącik internetowy – czasem się jeszcze pojawia, zwykle dodatkowo płatny za pół godziny/godzinę użytkowania.
- dormitoria: mieszane, damskie lub męskie, 4-12-osobowe, z łazienką w pokoju lub na korytarzu, urządzone prosto, lecz funkcjonalnie,
- prywatne: z łazienką w pokoju lub na korytarzu.
- WiFi – podstawowe źródło życia większości podróżujących,
- organizacja czasu wolnego, tzw. Free Walking Tours
- świetna lokalizacja.
Komu będzie dobrze w hostelu?
- możesz spać wszędzie i trudno Cię obudzić,
- możesz spać z zatyczkami do uszu i opaską na oczach (mój osobisty zestaw obowiązkowy),
- nie przeszkadza Ci dzielenie łazienki i czasem oczekiwanie na swoją kolej,
- nie przeszkadza Ci zasadniczo większy ruch i przepływ ludzi, głównie w Twoim pokoju,
- jesteś tolerancyjny (oczywiście w granicach rozsądku) dla pozostałych współspaczy,
- szukasz potencjalnego towarzystwa w podróży – zawsze znajdzie się ktoś, kto pewnie również udaje się w to samo miejsce lub już tam był,
- lubisz poznawać nowych ludzi.
Jak szukać hostelu?
Dorm damski, męski a może mix – jaki pokój wybrać?
Osobiście zawsze wybieram, jeśli jest taka możliwość, dorm damski, w którym po prostu czuję się bardziej komfortowo. Im mniej osób w jednym pokoju tym lepiej, jednak drożej, dlatego staram się celować w pokoje maksymalnie 4-6-osobowe.
Evi: Raz mi się zdarzyło, trochę przypadkiem, znaleźć się w dormie 6-osobowym, w dodatku mieszanym, jednak ewentualne skrępowanie rozwiązał bardzo sprytny patent z zasłonami wokół łóżek. Gdyby nie donośne, ewidentnie męskie, chrapanie, nie zauważyłabym nawet, że w pokoju mam trzech chłopaków.
Pokoje zwykle są tak urządzone, że poza łóżkami i miejscem do przechowywania rzeczy (szafki, szuflady pod łóżkiem), na nic więcej nie wystarcza miejsca. Według mnie to dobrze, dzięki temu nikt nie siedzi sobie na głowie w pokojach, tylko integruje się we wspólnych pomieszczeniach.
Czy para może spać w dormitorium?
Karolina i Bartek z Tropimy Przygody wyruszyli w swój niekończący się miesiąc miodowy mniej więcej rok temu i podczas podróży przez Amerykę Południową często korzystali z hosteli:
Karolina: Dość często śpimy w hostelowych dormach i nie sprawia nam to wielkiego problemu, chociaż po kilku takich nocach potrzebujemy trochę prywatności i intymności, więc wtedy – dla odmiany – szukamy czegoś tylko dla naszej dwójki. To wszystko zależy od związku – jeśli nie można się powstrzymać od nadmiernego okazywania sobie uczuć na tych kilka nocy, to chyba lepiej zapłacić za prywatny pokój, bo to nie wszystkim współspaczom może się podobać. Dlatego zostając w dormie, szanujemy tę współdzieloną przestrzeń. Jedynie co, to śpimy w jednym łóżku, pod warunkiem, że jest dość szerokie. Wtedy drugie łóżko służy za półkę na rzeczy (…). Jeśli jest za wąsko, każdy ma swoje łóżko dla siebie i musimy przeżyć noc bez przytulania 😉
Jak widzicie, dormitoria nadają również dla par, jednak korzystając z doświadczeń Karoliny i Bartka, uczulam Was na sprawdzenie, czy na pewno zarezerwowaliście łóżka w dormie mieszanym. Warto również po dokonaniu rezerwacji upewnić się mailowo w hostelu. A czy para ma jakieś bonusy z racji bycia parą w hostelu?
Bartek: (…) w niektórych krajach (np. Peru, Boliwia) czasem już przy dwóch osobach można dostać w hostelach zniżkę na nocleg z racji bycia „grupą”.
Co spakować, kiedy śpi się w hostelu?
Obowiązkowo zatyczki do uszu, opaskę na oczy z Hello Kitty (w drodze wyjątku może być zwykła) i japonki! Kami – Kami and the resort of the world
W moją podróż dookoła świata wzięłam satynową wkładkę do śpiwora – jest mała, lekka, w ogóle nie zajmuje miejsca, a przydaje się idealnie, jeśli akurat trafiam do hostelu, gdzie pościel nie jest najprzyjemniejsza. Kami – kami everywhere
Za nieodzowne przy noclegu w hostelu uważam tylko i wyłącznie klapki pod prysznic. Pro forma biorę jeszcze ręcznik, ale na szczęście w większości hosteli są one na wyposażeniu, zatem tylko nieliczne wymagały zabrania także i tego dobra. Paweł – Notatki z podróży – Osmol.pl
Gdy wybieram się do krajów, w których jest malaria, biorę ze sobą małą, nasączoną repelentem moskitierę. To zaledwie kilka gramów w bagażu, objętościowo mieści się nawet w kubku. Zdarzyło mi się kilka razy, że moskitiera w hostelu, w którym spałam, była podarta lub miała dziury. Wtedy na szybko montowałam swoją i do spania. Iza – Love Traveling
Od siebie dorzucę jeszcze kilka osobistych niezbędników:
- ręcznik szybkoschnący, czyli wariacja na temat ręcznika w ogóle. Bonusem jest – jak sama nazwa wskazuje – szybki czas schnięcia, co przy częstym przemieszczaniu się podróży jest bardzo wygodne,
- kosmetyki do kąpieli, choć byłam w hostelach, które je również zapewniały w standardzie lub można było je kupić na miejscu,
- kłódkę do naszej szafki lub szuflady pod łóżkiem – ja zabieram taka zwykłą od walizki na kod, jednak czasami taka z kluczykiem lepiej się sprawdza, bo szybciej można ją otworzyć (gdy np. musimy opuścić dorm bladym świtem albo nocą i nie chcemy pobudzić wszystkich przez zapalanie światła). Czasami kilka kłódek jest dostępnych za kaucją w recepcji.
Co więcej czeka na Was w hostelu? Suszarka do włosów, jeśli nie jest na wyposażeniu łazienki, będzie do wypożyczenia za kaucją (lub bez) w recepcji.
Wszyscy moi rozmówcy są zgodni, że najlepsze co ich spotkało w hostelu to poznani tam ludzie. Zawarte w hostelu znajomości mogą ubarwić Wasz wyjazd poprzez wspólne odkrywanie okolicy, tak jak spotkało mnie to w hostelu w Tbilisi – przyjechałam do Gruzji sama, a już kilka dni później podróżowaliśmy po kraju codziennie powiększającą się ekipą. Tak się tworzą najpiękniejsze wspomnienia, a czasem i wspaniałe przyjaźnie na lata.
Czy w hostelach zawsze jest tak różowo?
W hostelu na Bali zostałam dotkliwie pogryziona przez pluskwy. Właściciel odparł, że to niemożliwe, bym złapała pluskwy akurat u niego i że na pewno przywiozłam je z innego miejsca. Najgorsze, że musiałam zostać w tym samym hostelu przez kolejne kilka dni, gdyż wszystkie inne w okolicy były pełne. – Kami – kami everywhere
W hostelu w Anglii trafiła mi się w dormie banda pijanych kolesi, którym się w środku nocy zebrało na rozmowy z pozostałymi współspaczami. Jakby tego było mało, przed snem jeden z nich zwymiotował na swoje łóżko. – Kami – Kami and the resort of the world
Byliśmy w hostelu w Rio de Janeiro, w którym wszystkie pokoje były tylko męskie lub tylko damskie. Nie mielibyśmy żadnego problemu z tym że nie pozwolono nam zakwaterować się w jednym pokoju, gdyby nie fakt, iż oprócz nas nie było nikogo innego w tym hostelu – nawet pracownica nie zostawała w nim na noc. Oczywiście spaliśmy w jednym pokoju pomimo zakazu, ale zdziwiło nas, że pracownica kategorycznie zabroniła nam zostać w jednym pokoju, kiedy wszystkie i tak stały puste. Czuliśmy się jak dzieciaki na kolonii ukrywające swoje uczucie przed opiekunami. – Karolina i Bartek – Tropimy Przygody
Spodobał Ci się wpis? Wybierasz się niebawem do hostelu? Masz pytania, na które odpowiedź nie pojawiła się w tekście? Koniecznie daj znać w komentarzu! A jeśli spodobał Ci się ten wpis i uznasz go za wartościowy, będzie mi miło, jeżeli podzielisz się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!
Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!
Jakoś nie byłam przekonana do hosteli, z nazwy i z zasad tam panujących.
Spaliśmy dotąd tylko raz w Warszawie, ale w pokoju prywatnym i było średnio.
Piszę, aż dotąd, bo w listopadzie wróciliśmy z Odessy. Mieliśmy zarezerwowany apartament, ale przez perturbacje w podróży i podróż przez Kijów, o 2 w nocy nie mogliśmy się dostać pod wskazany adres.
Pomógł nam jeden chłopak, naprawdę za przysłowiowe „dziękuję; i wydzwaniał w nocy po Odessie o wolne noclegi, aż znalazł nam super nocleg w Hipstel hostel Odessa.
Było super, czyściutko, miła obsługa i choć pokój 10 osobowy-mieszany (było 7), to spało się wyśmienicie.
Kobiety na dole raczej, każdy za zasłonką, szafki na kluczyk. Na zewnątrz łazienka z przyborami i kuchnia.
To przekonało mnie do hosteli, pozdrawiam.
Ja kiedyś też tak postrzegałam hostele, ale na szczęście wiele się zmieniło 🙂
Zbyt wielu doświadczeń w temacie hosteli nie mamy bo do spania po prostu potrzebuję ciszy więc sale wieloosobowe to nie dla mnie. Spaliśmy w jednym w San Cristobal w Meksyku, ale to był raczej spontan niż wybór przemyślanyteraz zaklepaliśmy jeden w amazońskiej dżungli, ale to w ogóle nie wygląda jak hostel i doczekać się nie mogę, żeby tam dotrzeć bo wygląda fantastycznie. No i ma normalne pokoje a nie tylko duże sale
Szczerze mówiąc wolę spać na dziko i zarzucać wędkę prosto z namiotu 🙂 Ale takim ciekawym hostelem bym nie pogardziła …:D
Szkoda że w PL nie ma jeszcze tak fajnie rozwiniętych campingów i lodge’y, jak np w Afryce. Mnie poziom campingów w Namibii/RPA bardzo pozytywnie zaskoczył 🙂
Hej. Jeśli jeżdżę w pojedynkę, wybieram hostele 🙂
Potwierdzamy – da się z dziećmi spać w hostelach :). Jeśli chodzi o dorm to dla nas bywało to kłopotliwe więc woleliśmy inne opcje.
Nasz syn miał dwa lata kiedy zatrzymaliśmy się w Patagonii chilijskiej, która jest droga więc żeby ciąć koszty wzięliśmy dorm. Niestety nad ranem nasz maluch był bezlitosny – gaworzenie i przewijanie pieluszki o 5 rano przy śpiących gościach nie było zbyt komfortowe (nie wiem dla kogo bardziej ;)). No i wieczne czekanie na wolną łazienkę – dla dorosłych to nie taki problem, przy małym dziecku bywa spory. Za to spanie w prywatnym pokoju w fajnym hostelu ma duży plus – dziecko / dzieci zasną to można skoczyć do przestrzeni wspólnej i pogadać z ludźmi, co przy ograniczonym praktycznie do zera życiu nocnym w podróży bywa super doświadczeniem ;)..
Dziękuję, że podzieliłaś się Waszymi doświadczeniami. To ogromnie budujące w dobie narzekania na dzieci, że te jednak nie ograniczają i aż tak bardzo nie trzeba zmieniać stylu życia 🙂
Bardzo fajny poradnik – ja generalnie podróżując samemu śpię w hostelach, ale ja mam kłopoty ze snem i muszę mieć zatyczki, stopery do uszu. Mam pytanie czy na swoim nowo powstałym blogu mogę Cię dodać do swoich linków i oczywiście zapraszam do siebie:)
Bardzo fajny poradnik. Ja osobiście nie mam nic przeciwko hostelom, pod warunkiem, że mam w nim prywatny pokój. Socjalizować lubię się w przestrzeniach wspólnych, ale potem przychodzi pora na święty spokój 🙂
Bardzo ciekawy poradnik! 🙂 Mimo, że mam różne doświadczenia z hostelami, to raczej nie wybieram pokoi wieloosobowych – pamiętam kiedyś w Sopocie zdecydowałam się na ten rodzaj pokoju w hostelu i nie zapomnę pobudki o 5-6 nad ranem, kiedy to kilku panów z pokoju wracało z sopockiej imprezy…
hostel hostelowi nierówny 😉 W czasie naszej wyprawy spaliśmy w hostelech, ale w tamtych rejonach (Azja) trudno o hostel z rekomendacją na poziomie 70% 😉 Wątpie aby mongolskie hostele miały stronę internetową 😉 Było głośno (chrapanie, gadanie), śmierdząco też (faceci i ich skarpety) a ktoś nawet pożyczył moje klapki 😀 Hostelom mówimy zdecydowane "nie" – chyba, że nie ma lepszego wyjścia 😉 A już nie wyobrażam sobie spać w hostelu z małym dzieckiem 😉 Chociaż akurat pierwsze zdjęcia z Twojego wpisu pokazują hostele jako całkiem przyjemne miejsce.
No właśnie, hostel hostelowi nie równy, wydaje mi się, że te europejskie zupełnie by się nadawały do spania z dzieckiem, jak pisze wyżej Kasia nawet w dormie. No może nie z jakimiś maleńkim 🙂
W japońskim ryokanie w Kioto miałyśmy z koleżanką pokój 2 osobowy, ale – jak to w ryokanie – ściany są tam bardzo cienkie (jak to mówią, z papieru). Którejś nocy wprowadzili się chyba Chińczycy, którym – przepraszam, za bezpośredniość – ale nogi śmierdziały tak, że musiałyśmy spać w druga stronę, bo czuć było przez ścianę! 🙂
Na odgłosy polecam zatyczki, choć wiem, że nie na wszystkich działają 🙂
Pierwsze zdjęcie to hostel w Porto – absolutnie genialny, komfortowy i daleko mu było tak naprawdę do stereotypowego hostelu 🙂 Dlatego też powstał ten tekst.
Super post! Mnóstwo przydatnych informacji. Może kiedyś mi się przydadzą, bo póki co to jeszcze ani razu nie spałam w hostelu… Jakoś tak się złożyło… Ale kto wie, może niedługo będzie ten pierwszy raz, a wtedy wrócę do Twojego posta! 🙂
Ja jeżdżę z 7-latką i od dwóch lat sypiamy w hostelach i to w dormitoriach. Najczęściej udaje się dostać jedni łóżko na dwie, bo i tak drugie było by tylko półką na ciuchy. Nie przeszkadzają nam inni, a czasem bywa niezwykle. W ty roku załapałyśmy się na wieczór panieński :-), poznałyśmy niezwykłą parę hiszpański – brazylijską, która właśnie zwiedza Europę, a nawet mamy dobrych znajomych z Stambułu poznanych w kuchni hotelowej. Moja córka stała się otwarta do ludzi i zaczęła używać angielskiego. My uwielbiamy hostele.
ooo to ciekawe…to może ja swojego mlodego zaczne tak włóczyć 😀 zresztą jeszcze ze 1-2 lata i na stopa moge zabrac bo 15skonczy(jezu jak to leci:o
Wow czyli z dziećmi też się da! Super! Osobiście nie spotkałam nigdy dziecka w dormie, ale w hostelach w ogóle (w pokojach prywatnych) często 🙂
Dziękuję za rady.Na pewno wykorzystam 🙂
Interesujący artykuł, bo nie mam doświadczenia z hostelami poza Japonią, a planuje z nich skorzystać w niedługiej przyszłości w Szwecji. Dzięki za wskazówki i porady
A w tych japońskich zetknęłaś się z czymś szczególnym?
Hmm post na czasie, bo niedługo wybieram się na FUE, gdzie będę nocować w dormie 6-osobowym. Dodam jeszcze, że koedukacyjnym (ostatni wolny pokój na bookingu, ale cena mega). Oby było dobrze 🙂
No to powodzenia, ale na pewno będzie dobrze 🙂
Dzięki 🙂
Angela (poprzednio się nie podpisałam, przepraszam :)))
Angela, koniecznie daj znać jak było na FUE 🙂