Obserwowanie dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku, bez wyrządzania im krzywdy swoją obecnością, wymaga cierpliwości, która nie zawsze zostaje nagrodzona. Ot, tak to już jest – zwierzę na wolności robi, co chce, albo się nam ukaże, albo nie. Czasem jednak przy odrobinie szczęścia, mając doświadczonego przewodnika, udaje się dostrzec upragnione dzikie stworzenie. Czasem z bardzo daleka, czasem tylko przez chwilę, jednak satysfakcja jest ogromna. Podczas pobytu w Tromsø bardzo chciałam zobaczyć wieloryba. W tym celu udałyśmy się z moją towarzyszką podróży na safari, różniące się tym od afrykańskiego, że jesteśmy na wodzie i jest piekielnie zimno. Marzenie udało się spełnić, choć wolałabym, by zaobserwowany przez nas wieloryb nie musiał umrzeć…
Wieloryb, czyli w sumie co?
Potoczna nazwa wieloryb, jaką określa się walenie, to pozostałość z czasów, gdy uważano je za ogromne ryby. Tymczasem walenie to posiadające wszystkie najważniejsze cechy ssaki, które niezmiennie pozostają największymi zwierzętami na Ziemi. Zaliczają się do nich między innymi: delfin, morświn, kaszalot, płetwal błękitny, orka oraz 80 innych gatunków dużych zwierząt. Większość z nich jest zagrożona wyginięciem lub niemal wyginęła, ponieważ wielorybnicy przez stulecia polowali i zabijali walenie dla ich mięsa, tłuszczu oraz – w przypadku kaszalotów – spermacytu, substancji występującej w ich głowie, z której produkowano świece, maści, kremy, leki, smary, kredki, a nawet atrament. Obecnie na świecie jedynie 3 kraje: Japonia, Islandia i Norwegia dopuszczają zabijanie waleni do celów komercyjnych, choć w 1985 roku zabroniono tego poprzez umowy międzynarodowe. Przynajmniej dla Norwegii jest światełko w tunelu, młodzi, i bardziej ekologicznie świadomi od swoich rodziców, Norwegowie nie są zainteresowani jedzeniem wielorybiego mięsa, stąd też powoli traci sens polowanie na nie.

Północne safari
Naszym środkiem transportu na dziś jest 29-metrowa łódź, nazwana Jacquelyne na cześć Jackie Kennedy Onassis, która należała do przyjaciela Arystotelesa Onassisa. Zadbana, z oryginalnymi drewnianymi wykończeniami, zabierze nas dziś na spotkanie z wielorybami. Zimą obserwowanie waleni odbywa się w wodach zatoki, latem natomiast tych cudownych stworzeń szukać trzeba już na pełnym morzu, gdzie żerują. Nasze zimowe safari trwa około 6 godzin, co jest sporym wyzwaniem, biorąc pod uwagę, że przynajmniej połowę tego czasu spędzamy na zewnątrz, przy silnym wietrze. Zwierząt wypatrują dla nas kapitan, Laurie – doświadczony rybak, który zimą swoją pasję związaną z waleniami realizuje podczas takich właśnie rejsów oraz pracownica WWF, gdyż załoga Jacquelyne zajmuje się również badaniem i katalogowaniem zwierząt oraz informowaniem lokalnych badaczy o wszystkim, co się dzieje z tutejszym podwodnym ekosystemem. W lokalnych wodach spotkać można orki, humbaki oraz delfiny.
Choć początkowo wydaje się, że niewiele nam będzie dane zobaczyć, po 2 godzinach Lauriemu udaje się wypatrzeć coś nietypowego dla tutejszych wód – kaszalota spermacytowego, który o tej porze roku powinien znajdować się zupełnie gdzie indziej, w drodze na Karaiby, by dołączyć do samic. Okazuje się staruszkiem, który spokojne wody zatoki wybrał sobie na ostatnie chwile życia. Świadczą o tym białe plamy na jego bokach oraz niemożność podniesienia płetwy przy zanurzaniu. Gdyby kaszalot był młody i zdrowy po zaczerpnięciu powietrza, zanurzałby się dość regularnie na 45-55 minut a jego płetwa uniesiona byłaby prostopadle do tafli wody. Wszyscy jesteśmy poruszeni jego przesądzonym losem, gdy udaje mu się w końcu zanurzyć – zapewne po raz ostatni, odpływamy w kierunku portu w Tromsø.
Jak podglądać wieloryby nie szkodząc?
Gdy tylko pojawił się pomysł wypadku do północnej Norwegii, miałam spory dylemat, szczególnie właśnie w związku z obserwowanie wielorybów. Czytałam szereg publikacji o tym, jak silniki łodzi organizacyjnych podobne atrakcje wykańczają te biedne stworzenia poprzez naruszanie ich systemu echolokacji. Dlatego ważne było dla mnie, abyśmy znalazły firmę zachowującą się w sposób etyczny i odpowiedzialny wobec środowiska. Na szczęście nie było to bardzo trudne. Podstawowe zasady, jakie należy respektować, by podglądać wieloryby odpowiedzialnie to:
- łódź powinna zbliżać się do wielorybów z ich boku, tak by były świadome tego, co się dzieje;
- w odległości 400-300 m od wielorybów łódź powinna znacząco obniżyć prędkość
- wieloryby zawsze powinny być w stanie kontrolować swoją sytuację, to znaczy, że nie wolno odcinać im drogi ucieczki, okrążać ani – o zgrozo – gonić;
- należy pozostawać w odległości nie mniejszej niż 50 – 100 metrów od wielorybów, na najniższej prędkości i podążać z nimi w tym samym kierunku nie generując żadnych hałasów czy nagłej zmiany prędkości;
- nigdy nie należy w żaden sposób ingerować w przestrzeń matki z młodymi, matki karmiącej lub po prostu odpoczywającej; podglądamy z oddali i jesteśmy w gotowości, by wycofać się w każdej chwili;
- nigdy nie próbujemy pływać, nurkować z wielorybami, nie wolno ich również dotykać ani karmić;
- w przypadku napotkania delfinów nie należy pozostawać w ich towarzystwie więcej niż 15 minut, a w przypadku kaszalota spermacytowego nie dłużej niż jego jedno pełne zanurzenie.
Na wyścigi z delfinami
W drodze powrotnej do portu napotykamy na stado około 20-25 delfinów białobokich, które postanawiają pobawić się trochę z naszą łódką. W przypadku delfinów nie ma konieczności znaczącej redukcji prędkości i zachowania kilkudziesięciometrowego odstępu. To delfiny zwykle kontrolują sytuacje, lubią się ścigać z łodziami, a kiedy mają dość, po prostu odpływają. Zobaczcie sami:
Przepis na najlepszą zupę rybną
Choć po wyścigach z delfinami jesteśmy wciąż podekscytowani i wypatrujemy kolejnych, puste żołądki domagają się obiadu. Z pomocą przychodzi Laurie, człowiek orkiestra – rybak, przyrodnik i wybitny kucharz jak się okazuje, jego zupa rybna jest absolutnie najlepszą, jaką w życiu jadłam! Po zakończeniu rejsu nie możemy się powstrzymać, by zapytać, w czym tkwi sekret: — Cały dzień gotuję razem stary, suchy chleb, głowy, skóry i ości ryb. Do tego dodaję dużo warzyw oraz nieco wędzonej ryby, w dzisiejszej był wędzony dorsz i halibut. Absolutne pyszności!
Jak zorganizować safari z wielorybami?
Na wycieczkę i tropienie wielorybów wybrałyśmy się wraz z doświadczoną ekipą Arctic Whale Tours, ponieważ zależało mi przede wszystkim na obserwowaniu tych niesamowitych zwierząt odpowiedzialnie, nawet jeśli nikt mi nie dawał gwarancji, że je zobaczę. Koszt około 6-godzinnego safari zimą to 1400 NOK, w cenie pyszny obiad (niesamowita zupa rybna Lauriego) oraz nielimitowane kawa, herbata, gorąca czekolada i ciasteczka.
Spodobał Ci się wpis? Wybierasz się do Tromsø? Albo marzysz o zobaczeniu wieloryba? Daj znać i użyj poniższych przycisków do podzielenia się postem z innymi albo zostaw komentarz. Dziękuję!
Hej! Będąc w tym roku na Lofotach widziałem z brzegu i to przez kilka minut walenia w jednej z zatok, gdzie akurat łowiłem makrele.
Też byłem na takim „północnym safari” podczas wizyty na Islandii i zależało mi na tym, by być na wyprawie, która robi to w sposób nieszkodliwy dla zwierząt. Wydawało mi się, że tak było. Za to na rejsie po Arktyce bez pardonu podano nam mięso wieloryba na obiad i tak się zastanowiłem przez chwilę nad ingerencją człowieka w północny ekosystem i sam do końca nie wiem, co o tym wszystkim myśleć :/
No nieeee zdecydowanie nie jemy wieloryba, nigdy i nigdzie. Na szczęście powoli to się zmienia… ale powoli. Aktualnie Norwegia, Islandia i Japonia nie podporządkowały się i wciąż je się tam wieloryby 🙁
Witam,
Jedynym gatunkiem wieloryba, na ktory organizowane sa polowania jest fałdowiec mały minkwhale. Populacja liczaca ponad 100 tysiecy sztuk. Prawo zezwala na zabijanie 500 sztuk rocznie. Walen ten jest uznawany za szkodnika (zjada rocznie wiecej dorsza niz wynosi cala norweska kwota polowowa tej ryby).
Należy myśleć że na Panu zarobili, pod pretekstem…
Fantastyczne jest takie obserwowanie zwierząt w ich naturalnym środowisku. Parę lat temu jak byłam na Erasmusie wybrałam się na „whale watching”, udało mi się zobaczyć wieloryba przez kilka sekund. Potem widziałam je jeszcze z plaży i z klifów. Muszę jednak przyznać, że wtedy nie myślałam o tym czy rejs łódką i obserwowanie zwierząt odbywa się odpowiedzialnie. Teraz mam większą wiedzę i o wiele większą świadomość. Dlatego nie dziwię się, że wybrałaś taką firmę i zależało Ci na odpowiedzialnym podglądaniu wielorybów.
Aj waj! czyli 650 zł? Ostro, ale zakładam, że też całe życie stopem za friko jeździć nie będę… fajny spełniony sen, strasznie lubię wszystkie zwierzęta, chociaż nie oszukujmy się, tego kaszalota nie było wiele widać;] chyba bardziej chciałbym poganiać z pingwinami albo morsami.
Do tej pory nie przyszło mi na myśl, że gdzieś tutaj w Europie organizowane są tego typu wycieczki. Teraz wiem i to jeszcze bardziej przekonuje mnie, żeby zorganizować sobie choć kilka dni na Norwegię. Raz w życiu, z bardzo daleka, dostrzegłam płetwę wieloryba i było to niesamowite doświadczenie. Od tamtej pory chcę je zobaczyć ponownie i safari, które opisujesz jest do tego idealne, tym bardziej, że jak opisujesz nie szkodzi ona zwierzakom. Tylko zdecydowanie wybiorę cieplejszą porę roku 🙂
Super! Jeśli wybierzesz się latem poszukiwania będziecie prowadzić na morzu, na otwartych wodach, bo wtedy już walenie nie przebywają w wodach zatoki 🙂
Evi, Ty to potrafisz połączyć gorącą Azję z zimna północą. Jak Ty to robisz? Szacun 🙂 Może to kwestia tej rozgrzewającej zupy rybnej. Choć chętnie zobaczyłbym na własne oczy wieloryby, trochę przeraża mnie to zimno i momentami przenikliwy wiatr. Dzięki tym bardziej za to, że pokazałaś nam jak to wygląda w praktyce.
U mnie jak widać tylko dwa bieguny: albo siarczysty mróz, albo tropiki. Nie uznaję półśrodków 🙂
Ważny temat! Mieliśmy taki sam dylemat na Sri Lance. W Mirissie popyt na obserwacje wielorybów jest tak duży, że firmy obsługujące takie wycieczki rosną jak grzyby po deszczu, niestety wiele z nich nie ma nic wspólnego z odpowiedzialną turystyką 🙁
No niestety, po tym co widziałam na Zakintosie, tylko przy „obserwowaniu” żółwi, teoretycznie na terenie parku narodowego, to już mnie nic nie zdziwi. Dlatego tym bardziej trzeba o tym mówić, dużo i głośno. Dlatego trzeba pokazywać, jak i gdzie można to robić odpowiedzialnie.