Wiele osób, którym opowiadałam o moich planach na długi sierpniowy weekend, łapało się za głowę. O ile jeszcze zwiedzanie Kijowa, po szybkim wyjaśnieniu, że nie ma tam wojny, spotykało się ze zrozumieniem, o tyle zwiedzanie Czarnobyla (co nie jest do końca właściwym określeniem, ale o tym za chwilę) wzbudzało spore zdziwienie. Być może to faktycznie dziwny pomysł na weekend. W 1986 roku, kiedy w elektrowni w Czarnobylu wybuchł reaktor numer 4, na zawsze zmieniając świat, i nie ma w tym słowa przesady, miałam 2 lata. Całe moje dzieciństwo skażone było katastrofą w Czarnobylu, piłam płyn Lugola (w teorii miał uchronić tarczycę przed wchłonięciem radioaktywnego izotopu jodu), obejrzałam masę filmów dokumentalnych na ten temat, aż wreszcie nadarzyła się okazja, by zobaczyć Strefę Wykluczenia na własne oczy. To 30-kilometrowa, zamknięta strefa wokół terenów najbardziej dotkniętych skutkami katastrofy, zwana również Zoną. Czy zwiedzanie okolic elektrowni jądrowej jest bezpieczne? Jak zorganizować taki wyjazd? Sprawdźcie!
Katastrofa w telegraficznym skrócie
Nie chciałabym tu przepisywać internetu, więc w dużym skrócie tylko przypomnienie co się stało. Resztę doczytacie w Wikipedii. W nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku w jednym z reaktorów w wyniku przegrzania reaktora doszło do wybuchu wodoru, pożaru oraz rozprzestrzenienia się substancji promieniotwórczych. Najbardziej ucierpieli mieszkańcu najbliżej położonego miasta Prypeć, które zresztą powstało głównie z myślą o rodzinach przyszłych pracowników elektrowni. Zarówno miasto, jak i elektrownia powstawały w tym samym czasie, jednak mieszkańcy nie zdawali sobie sprawy z tego, jaka energia skrywana jest w nowo powstałym cudzie technologicznym. Ówczesne ZSRR z resztą bardzo zadbało o mieszkańców, tworząc, jak na tamte czasy, miasto doskonałe z licznymi atrakcjami dla mieszkańców, dobrze zaopatrzonymi sklepami (podczas gdy w pozostałej części Ukrainy, podobnie ja w Polsce wciąż obowiązywały kartki żywnościowe), i wizją świetlanej przyszłości. Nikt nie zaprzątał sobie głowy tym, co skrywa elektrownia, dlatego też później, po wybuchu, tak ciężko było im zrozumieć, czym jest niewidzialny, śmiercionośny wróg, jakim było promieniowanie. Wkrótce po wybuchu ewakuowano mieszkańców Prypeci i okolicznych wsi. Drewniane domy równano z ziemią i zakopywano, zwierzęta gospodarskie i domowe rozstrzeliwano lub porzucano, ludzie zaczęli umierać w wyniku choroby popromiennej. Wydzielono 30-kilometrową Strefę Zamkniętą kontrolowaną przez ukraińskie władze. Strefę, która obrosła legendami i pobudza wyobraźnię od ponad 30 lat.
Gdzie jest Czernobyl i Prypeć, czyli dwa słowa o Strefie Wykluczenia
Na dzień dobry otrzymujemy mapę-certyfikat wraz z dozymetrem (licznikiem Geigera) do pomiaru promieniowania w trakcie pobytu w Strefie Wykluczenia. Już patrząc na mapę, widzimy jak w sumie nieprawidłowo mówi się o elektrowni w Czarnobylu czy katastrofie w Czarnobylu, kiedy miasto o tej nazwie oddalone jest o ok. 18 km od samej elektrowni. Najbliżej elektrowni, zaledwie 4 km od niej, znajduje się Prypeć, jednak kiedy podejmowano decyzję o budowie elektrowni, jedynym miastem w tej okolicy był właśnie Czarnobyl. Prypeć powstawała razem z jądrowym cudem techniki. Zarówno wtedy, jak i dziś mieści się tu administracja związana z elektrownią, współcześnie również ze Strefą Wykluczenia. Jest to wydzielony, 30-kilometrowy obszar wokół elektrowni, w nim natomiast dodatkowo oznaczono 10-kilometrowy teren szczególnie bliski reaktorowi nr 4, wykazujący większe promieniowanie niż pozostałe strefy Zony. Spójrzmy na mapę:
Punktualnie o 8:00 ruszamy z Kijowa, do pokonania mamy okołp 110 kilometrów. Naszą przewodniczką jest Natalia, która wyczerpująco opowiada o wszystkich aspektach związanych z Zoną, katastrofą, życiem po i przed wybuchem reaktora nr 4. Po drodze zatrzymujemy się tylko na stacji benzynowej, to ostatnia szansa na skorzystanie z w miarę normalnej toalety oraz uzupełnienie zapasów wody i jedzenia. Co prawda w stołówce pracowników elektrowni czeka nas obiad, jednak dzień będzie długi w dodatku upalny, powyżej 30 stopni. Dozymetr w Kijowie wskazuje 0,12 µSv/h natomiast norma państwowa uważana za bezpieczną to 0,30 µSv/h.
Zwiedzanie Strefy Wykluczenia
Punkt kontrolny Dytiatky to początek Strefy Wykluczenia i pierwsza z kilku kontroli, jaka nas dziś czeka. Uczestnicy wszystkich wycieczek ustawiają się w kolejce i jeden po drugim podchodzą do policjanta, który sprawdza paszport oraz zawartości torebek i plecaków. Paszport musi zgadzać się z danymi wcześniej przekazanymi do organizatora wycieczki, nawet jedna literówka może zakończyć naszą wizytę w Zonie w tym miejscu. W Zonie niedozwolone jest palenie papierosów poza wyznaczonymi miejscami (widziałam 2 przez cały dzień), jedzenie i picie czegokolwiek znalezionego w Strefie, a także spożywanie swojego jedzenia poza autobusem. Szczególnie w strefie 10-kilometrowej zakazane jest siadanie na czymkolwiek, opieranie się i dotykanie przedmiotów. Oczywiście poruszając się po terenie całej Zony, trzeba uważnie patrzeć pod nogi, jest tu cała masa rupieci, potłuczonego szkła, wystających gwoździ i tym podobnych. Teoretycznie nie wolno wchodzić do żadnych zabudowań. Teoretycznie, bo największą frajdą i atrakcją wycieczki jest właśnie zaglądanie do opuszczonych budynków. Za przyzwoleniem przewodników wskazujących, które budynki raczej nie zawalą się nam na głowy.
Zalesie
Czas zaoszczędzony na punkcie kontrolnym (poszło nam wyjątkowo sprawnie przy tej liczbie chętnych, byliśmy też sporo wcześniej) przeznaczamy na małą eksplorację jednej z wiosek położonej w Zonie. To Zalyssia lub bardziej swojsko Zalesie, gdzie poza zwykłymi domami znajdował się również sklep i gabinet lekarski. Niektóre elementy jak miś na kuchence czy fiolka na parapecie są nieco wyreżyserowane przez stałych bywalców Strefy, ale jak dla mnie nie ma w tym nic złego. Licznik Geigera pokazuje trochę ponad to, co w Kijowie – 0,23 µSv/h. Przed nami wjazd do 10-kilometrowej ścisłej Strefy i punkt kontrolny Leliw, który przechodzimy bez większych problemów.
Oko Moskwy
Na ten punkt programu jarałam się jak wojska Jamie’go z 7. sezonu Gry o tron. Radar Duga-1 nazywany również Okiem Moskwy, to instalacja radzieckiego strategicznego radaru pozahoryzontalnego pracującego w zakresie fal krótkich. Zwrócona w stronę USA miała służyć do wykrywania nadlatujących nad terytorium ZSRR pocisków balistycznych z głowicami nuklearnymi. Prace nad budową tego radaru rozpoczęły się na początku lat 70-tych, a w 1976 roku stacja rozpoczęła pracę. Był to jeden z tajnych elementów systemu obronnego Rosji, nic dziwnego więc, że jego położenie maskowano. Za przykrywkę służył stary, nieużywany ośrodek pionierski dla młodzieży i taka też informacja znajdowała się na mapach. Jeśli nawet ktoś zbłądził, to zaraz po zjeździe z głównej drogi, witał go przystanek z wizerunkiem pluszowego misia. Dalej znajdowały się już tylko tablice ostrzegające o zakazie dalszego przejazdu, za którymi ciekawskich delikwentów można było zastrzelić. Radar wymagał aż 1000 osób do jego obsługi. 26 kwietnia 1986 radar został wyłączony, aby ochronić jego elektronikę przed uszkodzeniem, które mogło być wywołane podwyższonym promieniowaniem. Dwa lata później zamknięto stację całkowicie, gdy okazało się, że z powodu wysokiego promieniowania obiekt nie będzie działać. W tym miejscu dozymetr po raz pierwszy zaczyna piszczeć – miejscami przekraczamy dozwoloną normę 0,30 µSv/h.
Przedszkole w Kopacze
Jedno z najbardziej napromieniowanych miejsc podczas zwiedzania Zony, najwyższy wskaźnik przy ziemi wyniósł ponad 9,70 µSv/h, bo to ona jest w ścisłej Strefie napromieniowana najbardziej, dlatego trzeba się trzymać chodnika i specjalnie nie oddalać. Przedszkole jest o tyle przerażające, że zachowało się tu wiele elementów wyposażenia: zabawki, małe łóżeczka, książeczki. Znowu, niektóre inscenizacje są lekko makabryczne, jednak ciężko im odmówić budowania klimatu.
Elektrownia i reaktor nr 4
Choć ostatni reaktor zakończył działalność w 2000 roku, nie oznacza to, że teren elektrowni jest opustoszały. Pracujący tu całą dobę specjaliści i zwykli robotnicy czuwają nad bezpieczeństwem wygaszonych reaktorów. Elektrownia w chwili wybuchu miała miała uruchomione 4 reaktory, piąty był w budowie, planowano budowę szóstego. Funkcjonujące reaktory wygaszano kolejno w 1989, 1996 oraz 2000 roku. Nad reaktorem numer 4 stworzono specjalny sarkofag, mający chronić radioaktywne pozostałości przed wydostaniem się na zewnątrz, jednak budowany w pośpiechu nie był on zbyt trwały i szczelny. Dlatego w 2013 roku francuska firma Novarka rozpoczęła budowę nowej osłony, którą sfinansowały m.in.: USA, Unia Europejska, w tym Polska 1,5 mln €. Ponieważ prace tak blisko źródła skażenia nawet po 30 latach były bardzo groźne dla zdrowia, zdecydowano się osłonę zbudować gdzie indziej, następnie przetoczyć ją na szynach nad reaktor nr 4. Stało się to w listopadzie 2016 roku i nowa konstrukcja ma przetrwać kolejne 100 lat (podczas gdy pierwotna miała służyć tylko 10, a musiała wytrzymać prawie 3-krotnie dłużej).
Przerwę na obiad mamy zaplanowaną w kantynie przy elektrowni, gdzie obiad jedzą również pracownicy elektrowni. Zanim tam jednak wejdziemy, musimy przejść mały test z napromieniowania w specjalnej maszynie. Zadziwiająco nasze dozymetry nie wariują jakoś wybitnie – wskazują tylko ok. 5,0 µSv/h.
Prypeć – miasto widmo
Zanim stało się skansenem i krajobrazem post-apokaliptycznym, było krainą mlekiem i miodem płynącą. Założone na początku 1970 roku jako osiedle dla pracowników elektrowni jądrowej w Czarnobylu, kreowane było przez ZSRR jako miasto marzeń: z nowoczesną infrastrukturą, dobrze zaopatrzonymi sklepami, bez kartek na żywność. Wkrótce przyciągnęło nie tylko pracowników elektrowni, ale ludzi szukających dla siebie lepszego życia. Wkrótce jednak eldorado zamieniło się w śmiertelny koszmar. Nieco ponad dobę od wybuchu ewakuowano około 50 tysięcy mieszkańców, którzy mieli zabrać tylko najpotrzebniejsze i nieskażone rzeczy. Wtedy nie wiedzieli jeszcze, że do swojego pięknego miasta nigdy nie wrócą. Oczywiście przez te wszystkie lata od wysiedlenia Prypeć był rozkradany przez byłych mieszkańców, złomiarzy oraz aktualnie czyniących najwięcej szkód turystów. Jednak mimo to czas się tu zatrzymał. W Prypeci bezwzględnie nie wolno wchodzić do budynków, więc … mamy to robić po cichu. Jest kilka klasyków, które każdy widział na zdjęciach z netu: basen, szkoła z maskami, widok z dachu…. Niby policja pilnuje, a jednak większości się udaje je zobaczyć. Choć muszę przyznać, że akurat połowie naszej grupy się nie udało, bo akurat trafił się patrol. Tak przynajmniej twierdził przewodnik drugiej grupy. My w takim razie miałyśmy szczęście. Wskaźnik pod napisem Prypeć osiąga wartość ponad 6,0 µSv/h.
Poza tym w Prypeci jest do zobaczenia jeszcze jedna słynna atrakcja – wesołe miasteczko. Na temat tego, czy było ono uruchomione jeszcze przed wybuchem nie ma pewności, bo nie są co do tego zgodni nawet byli mieszkańcy. Jedno jest pewne, po 30 latach nieużywania wygląda należycie przerażająco. W domu kultury przy głównym placu straszą pozostałości z przygotować do Święta Pracy, w końcu 1 maja był tuż za pasem.
Informacje praktyczne
Do Strefy Wykluczenia można dostać się wyłącznie z licencjonowanym biurem podróży. Wraz z Kami na jednodniową wycieczkę wybrałam się z Chornobyl-tour.ua, zdaje się największą firmą organizującą wyjazdy tego typu. Niedzielna wycieczka kosztuje 88$, dodatkowo płatne są obiad – 5$ oraz licznik Geigera – 10$ (można wziąć jeden na 2 osoby). Polecam dokonywać rezerwacji z wyprzedzeniem, szczególnie jeśli zależy Wam na dozymetrze, bo im bliżej wyjazdu tym może się okazać, że wszystkie są już zarezerwowane. W cenie macie oczywiście transport z Kijowa autokarem lub/i minibusem (w naszym przypadku to były aż 2 autokary i jeden minibus), opiekę przewodnika, ubezpieczenie na czas wycieczki, mapę-certyfikat na pamiątkę, gdzie na koniec wyjazdu wpisana zostaje dawka promieniowania, jaką przyjęliście. W naszym wykonaniu to było 0,003 mSv, czyli tyle, ile otrzymuje się na przykład podczas godzinnego lotu samolotem. Dla chętnych firma organizuje również 2-dniowe wycieczki z noclegiem w Czarnobylu (na mapie będzie to trasa zaznaczona pomarańczowym kolorem). Wszystkie wycieczki przeznaczone są wyłącznie dla osob pełnoletnich i odbywają się po angielsku lub rosyjsku.
Wycieczki odbywają się z Kijowa, do którego aktualnie łatwo dostać się dzięki bezpośrednim lotom WizzAir z Warszawy, Lublina, Wrocławia, Poznania czy Gdańska.
https://www.instagram.com/p/BXw3V9sAF9F
Jak się przygotować?
Na wycieczce będzie Wam potrzebny paszport, woda, jakieś przekąski, chusteczki lub papier toaletowy, poza wyznaczonymi miejscami na punktach kontrolnych w Strefie nie ma toalet, lub są, delikatnie mówiąc, niewyposażone. Obligatoryjne będą kryte buty, skarpetki zakrywające kostki, długie spodnie lub legginsy, koszula lub bluza z długim rękawem. Nakrycie głowy nie jest obowiązkowe, jednak przyda się przy szczególnie silnych upałach. Oczywiście warto się też przygotować na deszcz, jeśli taki pojawi się w prognozie na dzień wycieczki. Wycieczka nie wymaga specjalnej sprawności kondycyjnej, choć wejście na 10 piętro opuszczonego bloku w Prypeci, szczególnie wydostanie się na dach było małym wyzwaniem, ale każdy sobie poradzi.
https://www.instagram.com/p/BXw2w45g6aQ/
Czy taka wycieczka jest bezpieczna?
Jak możecie przeczytać, żyję i mam się całkiem nieźle. Dawka napromieniowania, jaką otrzymałam nie różni się od tej, którą przyjęłam, spacerując pół dnia po Kijowie, czy innym dużym mieście, a to przecież jest bezpieczne. Trzeba uważać i patrzeć pod nogi, nie trudno się o coś w Zonie potknąć. Jednak do zwiedzanych budynków wiodą niemalże ścieżki, więc raczej nie są to misje samobójcze. Jeśli ktoś Wam będzie robił przykre uwagi z powodu celu wycieczki, jest po prostu niedoinformowany. Zdarza się. Zwiedzanie Strefy Wykluczenia jest całkowicie bezpieczne, o ile przestrzega się zasad.
A Ty? Wybrał/ła byś się do Strefy Wykluczenia? A może to jednak dla Ciebie przesada? Koniecznie daj znać w komentarzu! A jeśli spodobał Ci się ten wpis i uznasz go za wartościowy, będzie mi miło, jeżeli podzielisz się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!
Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!
Był ktoś może z Was na takiej wycieczce do czarnobyla z biurem http://www.kresy.com/ ?? bo widzę, tylko zaledwie garstka (ze 3) ma w swojej ofercie. Będę wdzięczna za informacje.
Niestety, ja ani nikt z moich znajomych nie korzystał z tego biura. A szukałaś opinii w sieci?
Kamil Nowicki Fajny post 🙂
To byłoby coś!
Polecam! 😉
Czy jest możliwość zabrania syna 15 lat
Tak jak napisałam powyżej, wycieczki do Strefy Wykluczenia są wyłącznie dla osób pełnoletnich.
once in a lifetime experience 😀
Zwłaszcza, że niedługo zacznie się wyburzanie strefy 😉
Tak? A skąd masz takie info? Mnie się wydało, że będą kończyć R5 i R6 właśnie :/
M.in. od przewodnika na wycieczce. Strefa ma być zrównana z ziemią w ciągu 15-20 lat
Aaaa dobra, bo zabrzmiało to tak, jakby mieli to burzyć teraz zaraz 😀
Jeszcze chwila na odwiedzenie jest XD
https://m.money.pl/wiadomosci/artykul/artykul,50,0,2396210.html
Faktycznie prąd z Czarnobyla znowu popłynie 😉
Bardzo ciekawy wpis, nie miałem pojęcia, że tam w ogóle można się wybrać na wycieczkę.
Z roku na rok odkładam, a tu zaraz nie będzie co oglądać :/. Super wyjazd i zdjęcia!
Warto się w końcu zorganizować, szczególnie, że tak tanio można dolecieć WizzAir’em 🙂
Świetny blog. Bardzo lubię przeglądać blogi podróżnicze. Pozdrawiam
Już nie mam wątpliwości – jadę! 🙂
Hej! Wybieram sie w nanblizszych dniach na podobna wycieczke i mam pytanie techniczne. Wszedzie pisza ze trzeba miec „zakryte buty” Co to oznacza w praktyce? Wystarcza adidasy czy lepiej zabrac buty trekkingowe? Beda wdzieczna za odpowiedz:)
A opis wyprawy bardzo ciekawy! Pozdrawiam!
Zakryte buty wystarczą adidasy. Chodzi o to żeby to nie były klapki, sandały itp. Wystarczą nawet trampki 🙂
Dziekuje 🙂
Niesamowite! <3
zdjecia przekonujące 🙂
Zdecydowanie warto pojechać, ale trzeba mimo wszystko mieć na tą specyficzną formę turystyki zajawkę. Strach niektórym trudno przezwyciężyć. Choć niebezpieczniej jest pewnie w samym Kijowie (podczas mojego pobytu odbył się nawet skuteczny zamach bombowy na dziennikarza na ulicy oddalonej o 300 metrów od miejsca gdzie jadłem śniadanie). Trasa zwiedzania widzę podobna do mojej mimo że korzystałem z innego biura. Trasę zawsze można modyfikować według swoich potrzeb i w zależności od liczebności grupy. Ja ze względu na swoją fascynację piłką nożną zażyczyłem sobie np. wizytę na stadionie. Korci mnie żeby jeszcze raz pojechać, ale tym razem z noclegiem.
Kijów aktualnie wydaje się bezpieczniejszy niż większość europejskich miast (patrz Barcelona) W drodze do wesołego miasteczka też przechodziliśmy przez Stadion
To nie tak że uważam że Kijów jest niebezpieczny. Ale jest to duża metropolia, z dużą ilością samochodów itd. Zdrowie można stracić wstając z własnego łóżka.
Wpis przeczytałam jednym tchem. Ale na tym zakończę przygodę z reaktorem i okolicą.
Nie ciągnie mnie za nic tam.
Pewnie że jestem chętny 😉
Ojej, marzenie mojej siostry @Kamila Pio, mnie nie ciągnie i bynajmniej nie z powodu strachu.
Mnie tam jakoś nie ciągnie… 😉
Zawsze podkreślam, że moje „musze tam pojechać” było trochę dziwne ale po prostu musiałam
Pamiętam jak ta elektrownia wybuchła, a nam w szkole kazali pic surowicę, miała tak okropny smak, że nigdy jej nie zapomnę. Nie wiem czy chciałabym tam pojechać
Ostatnio byłam w Kijowie z moją 8-latką i strasznie żałuje, że nie mogłam dotrzeć do Czarnobyla. Dzieci nie wpuszczają, a samej nie porzucę jej na cały dzień w hotelu. Musi się udać w zimie!
Cenna uwaga! Jest jakiś limit wieku dziecka czy tylko 18 lat uprawnia do wstępu? Nie mając dziecka zupełnie o tym nie pomyślałam! Dzięki! 🙂
Trzeba być pełnoletnim czyli 18 lat. Mimo to bardzo, ale to bardzo mam chrapkę zobaczyć Czarnobyl i tak łatwo się nie poddam. Może tym razem jakaś samotna wyprawa, a córa zostanie z tatą 😉
Zazdro !
zazdroszczę 😀
Moja fotograficzna podróż marzeń. „ZAZDRASZCZAM”podobno im pózniej tym coraz mniej szczegółów do zobaczenia, przyroda robi swoje, ślady sie zacierają.
To prawda, że Zona się zmienia
Podroz na wlasna reke czy zorganizowana?
Do Zony nie ma opcji, by wjechać na własną rękę – zawsze musisz mieć przewodnika i transport. Ja wybrałam się z https://www.facebook.com/chernobyltour/ i śmiało mogę polecić, bo dzień był super udany
dzieki
Super! Też o tym marzę od kilkunastu lat…i w końcu je zrealizuję
Polecam, szczególnie że Zona też sie zmienia, więc nie warto długo odkładać tej wycieczki
Dzięki
Moj chce tam jechac !
Byłam widziałam….. też świeciłam
Chyba oczami
niesamowite!
Eva..to jest czadowa podróżmusisz mi wszystko opowiedziec.Rewelacja zdjecia.Zazdroszcze
Promienieję z radości ze tu jestem
A jak to zostało zorganizowane?
Tam możesz tylko z wycieczką, w dodatku firma musi być „autoryzowana”, bo Zona jest pilnowana przez policję. Ja wybrałam się z biurem https://www.facebook.com/chernobyltour/ I śmiało mogę polecić, bardzo mi się podobało! 🙂
Super