Najbardziej zawsze boję się jechać w miejsca, o którym bardzo długo marzyłam. Oczekiwania rosną z każdym przeczytanym artykułem, obejrzanym filmem, kolejnymi zdjęciami w internecie. Dokładnie tak było z Nowym Jorkiem, do którego leciałam w maju tego roku. Wielkie nadzieje, oczekiwania mogły łatwo zostać rozwiane przez rzeczywistość, zdarzało się już wcześniej w czasie moich podróży. Jednak od pierwszych chwil Nowy Jork mnie nie zawiódł, co więcej poczułam się w nim jak w domu. Od pierwszych minut na lotnisku, gdzie każdy witał mnie szerokim uśmiechem i osławionym już how you’re doing? Amerykańska mentalność jest mi szczególnie bliska, nawiązywanie kontaktu, nawet jeśli tylko na chwilę, krótka rozmowa w windzie czy kolejce w sklepie. W Nowym Jorku, zatłoczonym, pośpiesznym, ciasnym miałam wrażenie, że faktycznie zauważa się drugiego człowieka. Było to coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Nawet jeśli te kontakty zawierane są tylko na chwilę, miło jest być zauważonym.
Nowojorczycy uchodzą za niegrzecznych (żeby nie powiedzieć dosadniej), ciągle się śpieszą, bo przecież time is money, a jednak ja spotkałam się z ich strony wyłącznie z życzliwością. Zagadywali, kiedy wyglądałam na zagubioną, interesowali się tym, skąd jestem, następnie gdzie nauczyłam się tak dobrze mówić po angielsku (to nie brak skromności, po prostu mam tak, że w kilka chwil umiem dostosować akcent i styl mówienia do osoby, z którą rozmawiam). Zaczepiali na zwykły small talk w sklepie czy pod food truckiem. Mimowolnie stałam się świadkiem ślubu pewnej pary pod Mostem Brooklyńskim i gratulowałam nowożeńcom, choć nawet się nie znaliśmy. Taki jest właśnie Nowy Jork i rozumiem, dlaczego przyciąga tak wielu. Tu faktycznie wydaje się, że wszystko jest możliwe, że jest się częścią elektryzującej mieszanki kulturowej, kiedy na ulicach częściej niż angielski słyszy się hiszpański czy jidysz.
Jak ugryźć Wielkie Jabłko, by spełnić swoje marzenie o Nowym Jorku? Zacznę może od tego, że na pewno jest to miasto na więcej niż jedną wyprawę. Za pierwszym razem każdy skupia się na klasykach i ani nie ma się co temu dziwić, ani nie ma w tym nic złego. Każdy chce przejść się Mostem Brooklyńskim, najlepiej o zachodzie słońca, wybrać się do MET (Metropolitan Muzeum of Art) czy na Top Of the Rock na Rockefeller Center. A jak sprytnie zaplanować tydzień w Nowym Jorku, by skorzystać jak najwięcej? Mam nadzieję, że kilka moich podpowiedzi. A jeśli jeszcze nie czytaliście, zacznijcie koniecznie od informacji praktycznych!
Panorama Manhattanu z Long Island
Zaraz po przylocie i przetransportowaniu się autobusem na Manhattan, ponieważ wciąż było wcześnie, postanowiłam powalczyć ze zmęczeniem i nie poddać senności. Miałam ogromne szczęście mieszkać u znajomej przy wschodniej 39., dzięki czemu mogłam wygodnie korzystać z tramwajów wodnych na East River przy wschodniej 34. Na zachód słońca wybrałam się właśnie tą drogą na Long Island (2,7$, bilet oddzielny jak na metro, choć w tej samej cenie). Panorama Manhattanu o zachodzie słońca robi naprawdę ogromne wrażenie. Deptak po stronie Long Island jest bardzo fajnie zagospodarowany i można tu przyjemnie spędzić popołudnie, wylegując się na trawie, licznych ławkach, wyszaleć się z psem na specjalnych wybiegach czy wypić drinka w nabrzeżnej knajpie.
Z Midtown do Downtown
Grand Central
Następnego dnia, koło południa w końcu udaje mi się wybrać z domu, jet lag i braki snu w ostatniej dobie zrobiły swoje. Zaczynam od Grand Central, bo choć byłam tam przez chwilę po przyjeździe z lotniska, nawet nie miałam siły robić zdjęć. Niemniej od pierwszego spojrzenia zaskoczyły mnie rozmiary dworca – na filmach i zdjęciach wydawał mi się znacznie większy! Nie zmienia to faktu, że Grand Central jest pięknym dworcem, a jego wystrój powoduje ogromną chęć do rozpoczęcia podróży. Gdziekolwiek! Nic dziwnego, Grand Central jest największym dworcem kolejowym na świecie pod względem ilości peronów – jest ich 46! Obecnie dworzec to nie tylko miejsce rozpoczęcia dalekiej podróży, ale również stacja metra linii S, 4,5,6,7. Warto spojrzeć w górę, na suficie znajdziecie fluorescencyjne sztuczne niebo, na którym dopatrzyć można się wszystkich 12 znaków zodiaku oraz 2500 gwiazd. Dworzec jako budowla jest przykładem klasycznego dla Nowego Jorku nurtu architektonicznego zwanego Beaux-Art. Amerykańskie flagi w głównym hallu dworca wiszą tam od zamachów z 11 września 2001 roku. Sam dworzec był miejscem zamachu terrorystycznego w 1976 roku, kiedy chorwaccy nacjonaliści podłożyli ładunek wybuchowy w przechowalni bagażu, w wyniku czego zginęła 1 osoba, a 30 zostało rannych. Ciekawą akcję przeprowadzono z okazji 100-lecia Grand Central, kiedy to sklepikarze z dworca na jeden dzień, 1 lutego 2013 roku, powrócili do cen z 1903 roku i tak: chleb można było kupić za 6 centów, krewetki za 19 centów, a pucybut wypolerował buty za 10 centów. Jeśli macie czas i ochotę za 9$ (osoba dorosła, 7$ dzieci) można wynająć audio przewodnik i dowiedzieć się więcej o Grand Central.
Budynek Chryslera
Położony nieopodal Grand Central budynek Chryslera to jeden z wielu symboli Nowego Jorku, zbudowany w popularnym tutaj styku art déco w latach 1928-30. Ma 77 pięter i mierzy 319 metrów wysokości, jako pierwszy przekroczył wysokość 1000 stóp (305 metrów). Do 1031 roku był najwyższych budynków na świecie, kiedy przewyższył go Empire State Building, ale wciąż pozostaje najwyższym na świecie budynkiem zbudowanym z cegły. Dziś najdalej można wejść do lobby budynku (do godz. 16:30), które jest niezwykle eleganckie, nie ma tu tarasu widokowego (zamknięto go w 1945 roku), natomiast zdobienia i zewnętrzne elementy przypominają elementy samochodów chryslera.

Kultowe: Piąta Aleja, Flatrion, Wall Street
Piąta Aleja
Piąta Aleja, symbol Nowego Jorku, jedna z najdroższych ulic świata, od zawsze kojarzona była z bogatą dzielnicą mieszkalną. Ciągnie się od Washington Park w Greenwich Village aż do Harlemu. Pierwszy budynek wybudowany z myślą o celach typowo handlowych powstał w pierwszych latach XX wieku i wkrótce środkowy odcinek Piątej Alei stał się siedzibą dla wielu ekskluzywnych butików oraz słynnych domów towarowych jak Saks, Barney’s a bliżej Central Parku – oczywiście również Rockefeller Center, a także katedra Św. Patryka. Piąta Aleja często jest zamykana z uwagi na różne święta i parady, np. z okazji dnia Św. Patryka. Piąta Aleja to jednak nie tylko markowe butiki i sklepy, mieści się przy niej również tyle muzeów, że od przecinających je ulic 82. po 104 , nazywa się ten odcinek Piątej Alei Museum Mile. Mieszczą się tu m.in. Muzeum Miasta Nowy Jork, słynne The MET i Muzeum Guggenheima.
Flatrion
Idąc w dół Piątą Aleją, dojdziecie do słynnego budynku Flatrion z 1902 roku. Wieżowiec zajmuje trójkątną działkę w miejscu, gdzie krzyżują się ulice: Broadway, Ulicy 23 i Piąta Aleja. Co ciekawe, w czasach gdy powstał, nazywany był Fuller, od nazwy firmy budowlanej Georga A. Fullera z Chicago, ale teren, na którym powstał, od zawsze nazywany był Flat Iron. W najwęższym miejscu, na rogu ma 2 metry szerokości! Natomiast toalety dla kobiet znajdują się wyłącznie na nieparzystych piętrach, a męskie na parzystych. Śmiesznie, co? Niestety budynek Flatrion nie posiada żadnego tarasu widokowego.
Wall Street
Kierując się dalej na południe Manhattanu, dotrzemy na Wall Street. Zapomnijcie o zrobieniu sobie w sezonie zdjęcia ze słynnym bykiem, który przy okazji jest nielegalnym dziełem sztuki, dzikie chordy turystów okupują to biedne zwierze non-stop. Pierwotnie Wall Street nazywała się z duńskiego de Waal Straat. Budynek giełdy wygląda na trochę wciśnięty pomiędzy pozostałe budynki, działalność rozpoczyna się wraz z dzwonkiem o 9:30 i kończy o 16:00, jednak zwiedzanie nie jest możliwe.
Greenwich Village: gdzie mieszkają Przyjaciele a gdzie Carrie?
Dwie znane kamienice, obie w tej samej dzielnicy, dzieli je od siebie kilka przecznic. Zaczynam od kamienicy przy Perry Street, pod numerem 66, gdzie mieszkała w Seksie w wielkim mieście Carrie Bradshaw. Schody kamienicy dorobiły się łańcucha, bo pewnie każdy chciał mieć na nich zdjęcie. Trzy dziewczyny pstrykają selfie jedno za drugim, podczas kiedy ja czekam cierpliwie na swoją kolej, by zrobić zdjęcie. W tym czasie podchodzi do mnie chłopak i pyta, czy to jakaś znana kamienica. Ubawiłam się, a dziewczyny biednego chłopaka ofukały, że jak można tego nie wiedzieć. Tak czy owak, kamienica ma się świetnie, oczywiście zobaczyć można ją wyłącznie z zewnątrz, ale i tak warto.
Drugą słynną kamienicą jest ta przy ulicy Bedford pod numerem 90, na rogu Grove Street, która przez dekadę udawała dom, w którym mieszkali serialowi Przyjaciele. Wygląda dokładnie tak samo, jak w czołówce serialu, na dole wciąż mieści się kawiarnia z czerwonym daszkiem. Oczywiście fani serialu doskonale wiedzą, że odcinki były kręcone w studiu w Hollywood.
Most Brooklyński i Dumbo
Czy jest ktoś, kogo nie zachwyca panorama Manhattanu z Mostem Brooklyńskim na pierwszym planie? Nie wierzę, jeśli teraz prychnęliście Pfff, ja?! To jeden z najfajniejszych i kultowych widoków na świecie! I zupełnie zrozumiałym jest, dlaczego każdy chce go uwiecznić na zdjęciu. Na Brooklyn wybrałam się dwukrotnie; raz, by podziwiać panoramę Manhattanu z mostem z nabrzeża, drugi raz, by przejść mostem z Brooklynu na Manhattan. Podczas obu wizyt zajrzałam na Dumbo, konkretnie wybrałam skrzyżowanie Water St. i Washington St., z którego podziwiać można Manhattan Bridge i Empire State Building, który widać idealnie w jednym z łuków mostu. Wielu na początku myśli, że to Brooklyn Bridge, u mnie nie było inaczej, dlatego długo nie mogłam namierzyć tego miejsca. Podczas pierwszej wizyty pojechałam na Brooklyn metrem do stacji Borough Hall, a następnie kierowałam się nad wodę, do promenady Brooklyn Heights. Po drodze podziwiałam piękne kamienice, jakie często znamy z filmów, które dzieją się w Nowym Jorku. Podczas tego podejścia do Mostu Brooklyńskiego najpierw podziwiałam go wraz ze znajdującym się po drugiej stronie East River Downtown ze wspomnianej promenady, potem niezbyt zgrabnie przechodząc pod potężnymi estakadami ślimaków prowadzących z i na most, zeszłam na Dumbo i mogłam podziwiać go od dołu, tuż obok słynnej karuzeli Jane’s Carousel. Na Manhattan wróciłam jednak metrem, ponieważ pogoda nie była moim sprzymierzeńcem. Kolejnego dnia miałam już jednak więcej szczęścia i po udanej wycieczce na Liberty Island, gdzie stoi Statua Wolności, i Ellis Island, z Battery Park przeszłam w okolice Wall Street, na nabrzeże nr 11, skąd odpływał tramwaj wodny na Dumbo. Tym razem między wspomnianymi wcześniej estakadami odnalazłam drogę na deptak dla pieszych na moście, wejście na wąskie schodki nie jest łatwo wypatrzyć, ale poznacie je latem po ulicznym sprzedawcy, oferującym zimne napoje strudzonym turystom. Deptak podzielony jest na pół i teoretycznie jedną stroną powinni się poruszać piesi, drugą rowerzyści, jednak robiąc zdjęcia i podziwiając panoramy turystom ciężko trzymać się tylko swojej strony.
Most Brooklyński jest imponujący i wcale nie dziwi, że powstał dzięki uporowi jednej kobiety. Tak, dokładnie! Emily Warren Roebling, żona syna projektanta mostu, niemieckiego architekta Johna Augustusa Roeblinga, stanęła przed nie lada wyzwaniem. Po śmierci ojca jej mąż przejął projekt budowy mostu, jednak w wyniku choroby azotowej został sparaliżowany. Emily sama w pełni odpowiadała za ukończenie mostu, co jest nieco kuriozalne po koniec XIX wieku, biorąc pod uwagę, że nie wolno jej było nawet głosować. W 1883 roku dzięki uporowi Emily otwarto najdłuższy – 1834 metry – wiszący most oparty na pojedynczym przęśle, który na zawsze zmienił krajobraz Nowego Jorku.
Central Park śladem filmowych scen
Jedną z najfajniejszych wycieczek, na jakie się wybrałam podczas wizyty w Nowym Jorku była wycieczka śladem filmowych, słynnych lokalizacji na terenie Central Parku. Central Park TV & Movie Sites Walking Tour, organizowana przez On Location Tours zawarta jest w cenie New York Pass, można ją również wykupić bezpośrednio na stronie organizatora. Central Park, żebyście nabrali perspektywy, ma powierzchnię Monako i Watykanu razem wziętych, to takie trochę miasto w mieście. Park przecinają ulice, skrzyżowania, światła uliczne. Co ciekawe, biorąc pod uwagę rozmiary Central Parku dziwi, że jest on dopiero 5. co do wielkości w mieście. Na terenie parku mieści się szereg znanych miejsc jak The MET (Metropolitan Museum of Art), Central Park ZOO – co ciekawe, nie znajdziemy tu wszystkich zwierzaków znanych z animowanego Madagaskaru, ponieważ w Central Parku mieszkają wyłącznie pingwiny. Żeby wspomóc odwiedzających w Central Parku, przygotowano analogowy system nawigacyjny na latarniach. Na każdej znajdują się 4 cyfry i wystarczy wiedzieć jak je czytać, by nigdy się w parku nie zgubić. Dwie pierwsze cyfry to najbliższa ulica np. 82. kolejne dwie pomogą Wam odgadnąć czy jesteście bliżej wschodniej czy zachodniej części parku: parzyste oznaczają wschód, nieparzyste – zachód. Sprytnie, prawda?
Przez dziesięciolecia na terenie Central Parku kręcono dziesiątki filmów, wiele ze scen wpisało się do historii kinematografii, jak np. ostatnia scena z Kevin sam w Nowym Jorku, kiedy ojciec Kevina dostaje rachunek za wcześniejszy pobyt w hotelu Plaza, fragment z filmu Pan Popper i pingwiny z Jimem Carreyem, oczywiście Noc w Muzeum, który rozgrywa się w sąsiadującym z parkiem Muzeum Historii Naturalnej, To tylko seks z Milą Kunis i Justinem Timperlake (ten film, mimo swoich niskich lotów, bardzo fajnie pokazuje Nowy Jork), jeden z najbardziej znanych z lokalizacji w Central Parku właśnie – Zaczarowana z Amy Adams i Patrickiem Dempsay’em, czy Okup z Melem Gibsonem. To tylko raptem kilka filmów, które tu kręcono. Dokładne miejsca możecie poznać dzięki świetnym przewodnikom, niekiedy aktorom z On Location Tours.
Punkty widokowe
Nowy Jork z góry robi wrażenie i kiedyś na pewno wrócę, by zrobić jedną rzecz, które z finansowego rozsądku nie zrobiłam – lot helikopterem nad Manhattanem. To musi być niesamowity widok! Niemniej słynne punkty widokowe Wielkiego Jabłka dostarczają też nie lada widoków, a który jest najlepszy?
Top of The Rock
Wejście z ulicy, szczególnie w sezonie raczej Wam się nie uda. Bilet, niezależnie czy chcecie kupić pojedynczo czy macie zawarty w New York Pass, należy odebrać na konkretną godzinę wejścia najlepiej rano (czynne od 8:00). To bardzo ważne, bo wejście na godziny naprawdę obowiązuje i o ile być może wejdziecie chwile wcześniej, o tyle po czasie na bilecie – nie macie już szans. Wjazd na górę trwa dość długo: najpierw zbiera się kolejka, potem wjeżdża się windą kilka pięter, gdzie czeka nas kontrola bezpieczeństwa. Następnie fotka pamiątkowa dla chętnych – za milion kosmodolarów, film o historii Rockefeller Center – znacie to słynne zdjęcie robotników siedzących wysoko na metalowym pręcie? Zrobione zostaoł podczas budowy Rockefeller Center. Wreszcie wjazd właściwą windą na 70. piętro, skąd można podziwiać Manhattan przez oszklony taras (z przerwami, w które wjedzie obiektyw). Z tego poziomu można pieszo wejść jeszcze wyżej, gdzie już nie ma żadnych barier czy osłon. Czy widok jest powalający? W stronę Downtown na pewno, widać dobrze Empire State Building a przy dobrej widoczności nawet sam koniec wyspy. Niestety widok, na który najbardziej się nastawiałam, czyli panorama Central Parku jest właściwie całkiem zrujnowana przez dwa wieżowce, które akurat się budują i konkretnie psują widok. Zjazd na dół zajmuje jeszcze więcej niż wjazd, ponieważ pobyt na górze nie jest czasowo limitowany, więc nigdy nie wiadomo, ile osób na raz będzie chciało zjechać. Cała operacja zajęła mi 1,5 godziny. Więcej na Top of the Rock.
Empire State Building
Zaraz z Top of the Rock poszłam za ciosem i pojechałam na Empire State Building. Taras widokowy znajduje się znacznie niżej niż na Top of the Rock, jednak według mnie to wyłącznie zaleta – widać więcej szczegółów na Manhattanie. Tarasy widokowe w Empire mieszczą się na 86 piętrze i na 102 piętrze (ten drugi w przypadku korzystania z New York Pass jest dodatkowo płatne 15$). Więcej na stronie Empire State Building. Jednak widok z 86 piętra jest o tyle rewelacyjny, że nie ma szyb (w przeciwieństwie do 102 piętra), duże oczka w ochronnej siatce pozwalają spokojnie zrobić zdjęcia. Można kupić wejściówki jednorazowe i wybrać się o dowolnej porze, można kupić bilet uprawniający do wejścia i za dnia i nocą (taras jest czynny do 2 w nocy). Na 80 piętrze znajduje się wystawa opowiadająca o historii Empire State Building.
Budowa budynku, który otrzymał nazwę od przydomku, jaki ma Nowy Jork Empire State, zajęła rok i 45 dni (został ukończony w 1931 roku) i do 1973 roku był on najwyższym budynkiem w mieście. Styl, w jakim wybudowano Empire State Building to, podobnie jak w przypadku wielu innych słynnych nowojorskich budynków, art déco. Charakterystyczna dla tego stylu iglica pierwotnie miała służyć jako punkt cumowania sterowców, jednak po pierwszych testach okazało się, że nie był to trafiony pomysł. Ciekawostką jest, że Empire State Building ma swój własny kod pocztowy: 10118. Oświetlenie górnej części budynku i jego kolory zależą od pory roku oraz obchodzonego w danym dniu święta.

One World Observatory
Ilekroć przymierzałam się do One World Obserwatory albo mgła sięgała połowy budynku, albo byłam akurat w zupełnie innej części miasta. Taras widokowy jest tu przeszklony, a ponieważ budynek znajduje się niżej nad poziomem morza niż wcześniej wymienione punkty widokowe, dzięki czemu daje nieco inne spojrzenie na Manhattan, Most Brooklyński oraz obie rzeki Hudson i East River. Wejście na One World Observatory nie jest zawarte w New York Pass, ceny biletów zaczynają się od 42,46$. Więcej informacji na stronie One World Observatory.
Więcej na temat wrażeń z One World Observatory przeczytacie o moich ulubionych specjalistów od USA: Magdy i Przemka z GeekiPodróżniki.
One World powstał w miejscu wieżowców World Trade Center zniszczonych w zamachach z 11 września. Otwarcie nastąpiło w 2014 roku a budynek mierzy 541 metrów, czyli 1776 stóp, które symbolicznie oznaczają datę ogłoszenia Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych. Aktualnie jest to najwyższy budynek w USA.
Taras The MET
O samym Muzeum napiszę Wam kilka słów niżej, niemniej taras widokowy na 5. piętrze stanowi naprawdę genialny punkt widokowy na Midtown i Central Park. By dostać się na taras, najlepiej abyście odnaleźli klatkę schodową, ponieważ kolejka do windy bywa długaśna. Nie obowiązuje dodatkowa opłata za wejście na taras widokowy, wszystko mieści się w ramach biletu wstępu do The MET (25$), który znajduje się w cenie New York Pass.
Statua Wolności i Ellis Island
Decyzje o wybraniu się na Liberty Island, gdzie stoi Statua Wolności i Ellis Island, na której znajduje się genialne Muzeum Emigracji, podjęłam dość spontanicznie, pod wpływem poprawiającej się pogody. Jeszcze rano wydawało się, że cały dzień będzie pochmurny, a tymczasem Nowy Jork jak zwykle zrobił mi niespodziankę. Po dotarciu do Battery Park na południowym krańcu Manhattanu, dzierżąc w dłoni New York Pass, udałam się do kasy, by odebrać właściwy bilet (normalna cena 18,5 $), który ważny był przez kolejne 3 dni. Myślę, że to fajna opcja, jeśli pogoda negatywnie Was zaskoczy. Następnie z biletem w ręku stanęłam w mega długaśnej kolejce do security (poziom lotniskowy), w której przyszło mi stać dobre pół godziny. Po przejściu security poszło już łatwo, dwupoziomowy statek powoli zapełniał się turystami. Pierwszy przystanek: Liberty Island, czyli tam, gdzie stoi Statua Wolności. Wejście na amerykański symbol – mam na myśli koronę Mrs Liberty – należy rezerwować z 3-4-miesięcznym wyprzedzeniem, a z samym wejściem wiąże się wiele obostrzeń (nie można wnosić napojów, jedzenia ani plecaków). Natomiast w ramach biletu na wycieczkę można na Liberty Island wysiąść i poobcować bliżej z jedną z najsłynniejszych budowli świata. Statki kursują wahadłowo co 15-30 minut w zależności od pory dnia. Jeśli, podobnie jak ja, nie będziecie mieli potrzeby wysiadać na Liberty Island (głównie z uwagi na kosmiczne tłumy oczekujące na wejście na prom), kolejny przystanek to Ellis Island, na której kryje się bardzo ciekawe Muzeum Emigracji (wstęp i audio przewodnik w cenie promu). Dzięki bardzo praktycznemu audio przewodnikowi możemy poczuć się jak ci wszyscy emigranci przybywający pod koniec XIX drogą morską do Ameryki. Realistyczne opisy i zdjęcia są naprawdę przejmujące, z łatwością można odszukać tu ślady naszych rodaków. Wizyta w Muzeum Emigracji to jeden z ważniejszych punktów programu podczas wizyty w Nowym Jorku, ponieważ pozwala zrozumieć dzisiejsze miasto i jak wielką rolę odegrali emigranci w jego powstawaniu i rozwoju. Dodatkowo widok na Manhattan jest wprost przepiękny! Z Ellis Island możecie wrócić na Liberty Island lub do Battery Park na Manhattanie, skąd wyruszyłam. Więcej informacji – sprawdź!

11 września 2001
Tragiczne zamachy terrorystyczne w Stanach Zjednoczonych z 11 września 2001 roku są, jak sądzę bliskie nam wszystkim, którzy ich przebieg oglądali na ekranach telewizorów. W wyniku tych zdarzeń ucierpiały Nowy Jork, Waszyngton oraz Shanksville, najtragiczniejsze pod względem liczby ofiar było uderzenie przez terrorystów dwoma samolotami pasażerskimi w dwie wieże World Trade Center. Łącznie w wyniku zamachów zginęło prawie 3000 osób, a zdarzenia z 11 września odcisnęły piętno na wszystkich Amerykanach, a przede wszystkim Nowojorczykach – większość ofiar zginęło właśnie tu, na Dolnym Manhattanie.
9/11 Memorial Museum i Baseny – pomniki
W miejscu tragicznych zdarzeń z 11 września w miejscu, gdzie stały wieże WTC dziś znajdują się dwa baseny upamiętniające każdą z ofiar zamachów oraz Muzeum poświęconym zamachom. To jedna z bardziej przejmujących wizyt w moim życiu (podobnie jak Muzeum Ludobójstwa Ormian w Erywaniu), ludzie zwiedzają praktycznie w absolutnie ciszy a tu i ówdzie słychać pociąganie nosem. Odwiedzenie muzeum, które upamiętnia tak tragiczne wydarzenia, które odbyły się za mojego życia, zapamiętam na zawsze. Punkt obowiązkowy podczas zwiedzania Nowego Jorku, wstęp w ramach New York Pass jest w cenie. Więcej informacji – sprawdź!
Manhattanhenge
Absolutnym hiciorem mojego wyjazdu do Nowego Jorku stał się Manhattanhenge. Co to takiego spytacie? Już śpieszę wyjaśnić! Nadmienię jedynie, że rezerwując mój wyjazd 26.05-03.06 nie miałam pojęcia, że idealnie wstrzelam się właśnie na Manhattanhenge! A można podziwiać je tylko dwa razy w roku – drugi raz w lipcu! Manhattanhenge to moment, kiedy zachodzące słońce na wysokości 42 ulicy zrównuje się z ulicą, a nazwa nawiązuje do słynnego Stonehenge, gdzie również podczas zachodu słońca można obserwować spektakularne widoki. Jak już wspomniałam, z moim wyjazdem wstrzeliłam się idealnie w pierwszą turę, która ma miejsce około 28-30 maja, druga okazja czeka zawsze w latem, między 11 a 12 lipca.
Osobiście nie wiem jak to możliwe, że nie słyszałam przed wyjazdem do Nowego Jorku o tym zjawisku, biorąc pod uwagę, jak bardzo jest popularne! Mostek na 42 ulicy po wschodniej stronie, nieopodal Tudor City, z którego najlepiej widać Manhattanhenge zajęty był już chyba 12 godzin wcześniej przez mniej lub bardziej profesjonalnych fotografów. Ja na podziwianie tego zjawiska wybrałam się doborową ekipą z Justyną i Dagmarą, na stałe mieszkającymi w Nowym Jorku oraz z Darkiem, moim czytelnikiem, z którym przypadkiem znaleźliśmy się w tym magicznym mieście w tym samym czasie. Oczywiście zaczęliśmy od wspomnianego mostka, ale szybko opuściliśmy okupowaną miejscówkę na rzecz skrzyżowania 42 ulicy i 2 alei, gdzie postanowiliśmy z poziomu ulicy polować na zachodzące słońce. Byliśmy tam już o 18:00, ale trzeba było zająć dobre miejsce i opanować technikę. Gdy światło zmieniało się na zielone, wychodzimy na środek i cykamy, ile wlezie. Taki był plan. Niebawem na skrzyżowaniu pojawił się policjant, rzekomo do kierowania ruchem, ale jakie miał szanse jeden przedstawiciel władzy wobec żądnego instagramowych lajków fotografów amatorów? Po tym, jak próbował z nami walczyć przez kilka zmian świateł z auta z pomocą megafonu, w końcu wysiadł i dbając, by nas nie rozjechano, ułatwiał nam atak na pasy i powrót na chodnik. I tak przez jakieś 20 minut, aż w końcu słońce zaszło. Warunki nie były idealne, w trakcie zachodu słońca pojawiła się mgła (ach ten mikroklimat Nowego Jorku!), ale i tak cała zabawa była absolutnie przednia! Kolejną okazję w lipcu miały już Justyna z Dagmarą, podjęły temat fotograficzny z wybrzeży Long Island i muszę Wam przyznać, że fotki również wyszły świetne! Wspomnienia z tego wieczoru zostaną ze mną na zawsze, świetnie się bawiłam! Więcej informacji – sprawdź!
Street Art na Lower East Side
Uwielbiam murale i sztukę uliczną a Nowy Jork pod tym kątem to ogromna gratka! Nie ma dzielnicy, w której nie powiłby się jakiś ciekawy mural, choć oczywiście dziś ma on inny charakter niż w latach 60., kiedy street art w pogrążonym w zbrodniach, biedzie i przemocy Nowy Jork, miał formę zwykłego graffiti. Autorami pierwszych graffiti były znudzone dzieciaki, które bazgrząc swoje imię na pociągach, komunikowali się z różnymi dzielnicami Nowego Jorku. Takie imię wymalowane na całym wagonie nowojorskiego metra to było coś! W ten sposób dzieciaki z Bronxu komunikowały się z rówieśnikami z Brooklynu. I nie nazywali się grafficiarzami, tylko pisarzami, poetami. Miasto z braku funduszy nie usuwało, jak się wszystkim wydawało bazgrołów, z pociągów. Z graffiti narodziła się współczesna sztuka uliczna oraz murale, które potrafią uchodzić za prawdziwe dzieła sztuki.

Jak już wspomniałam, murale można znaleźć w Nowym Jorku praktycznie wszędzie, ja natomiast na ich poszukiwanie wybrałam się na Lower East Side wraz z wycieczką w ramach New York Pass, organizowaną przez Inside Out Tours Alternative New York Street Art Walking Tour: Lower East Side Sama dzielnica ma super ciekawą historię, to tutaj w latach 40. XIX wieku zaczęto budować kamienice czynszowe dla napływających z Irlandii i Niemiec imigrantów, a wkrótce wszystkich pozostałych narodowości, w tym Żydów i mieszkańców Europy Wschodniej. Wycieczka trwała około 3 godzin, z czego padało chyba przez dwie i pół, niemniej w niczym to nie przeszkadzało podziwiać ciekawe prace ulicznych artystów. Nasza przewodniczka miała nie tylko ogromną wiedzę na temat autorów ulicznych dzieł, ale również historii miasta w ogóle. Zachęcam Was gorąco do wybrania się z przewodnikiem śladem murali nie tylko po Lower East Side, ale również Brooklynie – taka wycieczka zawiera się również w ramach New York Pass.
Muzea w Nowym Jorku
Umówmy się, że można by zaplanować tygodniowy pobyt w Nowym Jorku tylko na zwiedzanie muzeów, jakie się tu mieszczą. Mnie nie udało się oczywiście odwiedzić wszystkich, można powiedzieć, że tylko zaostrzyłam sobie apetyt. Zwiedziłam jednak te najważniejsze (choć to co prawda bardzo subiektywne), a moje wrażenia znajdziecie poniżej.
Amerykańskie Muzeum Historii Naturalnej
Był to dla mnie absolutnie numer jeden muzeów do odwiedzenia, znane z tylu lepszych i słabszych filmów Amerykańskie Muzeum Historii Naturalnej rozbudzało moją wyobraźnię jeszcze na długo przed przyjazdem do Nowego Jorku. I muzeum faktycznie jest fantastyczne: bogate zbiory kości dinozaurów, realistyczne aranżacje stref klimatycznych i charakterystycznych dla nich zwierząt – rewelacja! Zwierzaki są tak realistyczne, że chyba już wiem, skąd narodził się pomysł na filmy Noc w muzeum. W Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej można spędzić długie godziny, a i tak pewnie nie uda się zobaczyć wszystkiego za pierwszym razem. Jedyne co miałabym do zarzucenia to słabe oznakowanie, mapki, które można otrzymać na wejściu, są dość mało czytelne i dopóki się gdzieś nie dotrze – nie wiadomo co będzie się zwiedzać. Choć rozumiem, że muzeum jest ogromne – składa się z 25 budynków, to jednak można to było lepiej oznakować. Do muzeum wybrałam się w ramach New York Pass, bez bilet kosztuje 23$. Więcej informacji – sprawdź!
The MET
Uznawane za najlepsze nowojorskie muzeum – The MET, czyli Metropolitan Musem of Art istotnie zasługuje na ten tytuł. W tym przypadku nie wystarczyłoby nawet pięć wizyt, aby dokładnie zapoznać się ze zbiorami placówki, które jest również największe i najstarsze spośród nowojorskich muzeów. Przy nr 1000 Piątej Alei The MET ma swoją siedzibę od 1880 roku. Nieustająco rozbudowujące się muzeum, dzięki hojnym datkom darczyńców, ma unikalną kolekcję malarstwa, rzeźby, dzieł sztuki zdobniczej ze wszystkich epok z całego świata. O ile starożytny Egipt czy Grecja oraz ich dzieła sztuki są mi znane dzięki wizytom w europejskich muzeach, o tyle w przypadku Metropolitan Musem of Art zależało mi głównie na Amerykańskim Skrzydle, by poznać lepiej sztukę oraz style obowiązujące w Stanach Zjednoczonych od początków XVII wieku do początków XX wieku. W planie zwiedzania Nowego Jorku Metropolitan Museum of Art to pozycja obowiązkowa! Bilet wstępu, jak już wspominałam wyżej przy okazji genialnego tarasu widokowego na 5. piętrze, zawarty jest w ramach New York Pass (bez to 25$). Więcej informacji – sprawdź!
Muzeum Intrepid Sea, Air and Space
Jaaaakie to jest genialne muzeum! Musicie się tu wybrać, choć Intrepid nie znajduje się na szczycie list miejsc do odwiedzenia w Nowym Jorku. USS Intrepid, który stanowi siedzibę muzeum, zacumowany jest na rzece Hudson, po wschodniej stronie miasta przy przystani nr 86, na wysokości 46. ulicy. Poza lotniskowcem w skład muzeum wchodzi również okręt podwodny USS Growler, samolot pasażerski Concorde, prom kosmiczny Enterprise oraz masa różnego rodzaju sprzętu latającego: helikoptery, śmigłowce itd. W każdym miejscu można spotkać zaangażowanych pracowników, zwykle byłych wojskowych, którzy zawsze chętnie odpowiedzą na Wasze pytania. Pracują tu naprawdę świetni ludzie! Dodatkowo z pokładu Intrepid rozpościera się super widok na okoliczne wieżowce. Wejście w ramach New York Pass jest darmowe (bilet 33$), więcej informacji – sprawdź!
Harlem
Na ostatnie 2 dni w Nowym Jorku przeprowadziłam się do Harlemu, który mimo że jest tak odmienny od Midtown, przyjął mnie bardzo miło, od pierwszych kroków stałam się sweetheart, darling i sweetie. Nie powiem, było to bardzo sympatyczne, że wołali za mną, żeby się przywitać i zagadywali mnie obcy ludzie na ulicy, którzy nie mieli żadnych ukrytych motywów. Ulice w Harlemie są znacznie szersze niż na Dolnym Manhattanie, ludzie poruszają się nieśpiesznie. Kamienice z czerwoną elewacją z piaskowca, gęsto posadzone drzewa wzdłuż uliczek oraz kościoły – właściwie co krok. Takie są moje wrażenia z Harlemu, gdzie mieszkałam w jednej z kamienic nieopodal stacji metra 145 Street. Wiele osób pytało mnie przed wyjazdem o bezpieczeństwo, muszę przyznać, że po Harlemie poruszałam się o różnych porach i nigdy nie czułam się niepewnie.
Gospel
Myślicie gospel i widzicie sceny z Zakonnicy w przebraniu? Niestety, ten obrazek lepiej zostawić przed drzwiami kościoła w Harlemie. By poznać lepiej dzielnicę i posłuchać gospel wybrałam się na wycieczkę w ramach New York Pass ponownie z Inside Out Tours Harlem Gospel Experience Walking Tour W planie zwiedzania znalazł się między innymi słynny Apollo Theatre, gdzie zaczynały największe, czarnoskóre gwiazdy muzyki współczesnej. O ile zwiedzanie Harlemu było bardzo ciekawe i dostarczyło mi mnóstwo fajnych informacji, o tyle sama wizyta w kościele i udział w mszy, podczas której chór gospel odśpiewał 3 piosenki była raczej rozczarowująca. Mam co prawda nadzieję, że po prostu miałam pecha, niemniej nasza przewodniczka nie pozostawiła nam złudzeń, że Zakonnica w przebraniu ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. A jakie są Wasze doświadczenia?
Katedra Świętego Jana Bożego w Nowym Jorku
Na skraju Harlemu i Morningside Heights mieści się Katedra Świętego Jana Bożego, której budowa rozpoczęła się pod koniec XIX wieku i wciąż nie została tak naprawdę ukończona. Mimo wszystko Katedrę można zwiedzić, bilet wstępu (1o$) zawarty jest w New York Pass. Pierwsza msza odbyła się w 1941 roku przed atakiem Japończyków na Pearl Harbor. Konstrukcja świątyni i jej rozmiary pozwalają pomieścić nawet 5000 wiernych, dzięki czemu stanowi jeden z największych kościołów na świecie.
Spektakl na Broadway’u
Punktem obowiązkowym w moim planie zwiedzania Nowego Jorku było wybranie się na jakikolwiek tak naprawdę spektakl na Broadway’u. Przed wyjazdem obserwowałam, co jest grane i wstępnie byłam zdecydowana na Icemen Cometh z Denzelem Washingtonem w głównej roli. Początkowo miałam zamiar kupić bilety przez jedną z aplikacji TKTS lub Today’s Tix, jednak prowizja w wysokości 12$ skutecznie mnie zniechęciła i wybrałam się po prostu bezpośrednio do teatru. Za najtańszy bilet na ten spektakl w Jacob’s Theatre zapłaciłam 79$. W dniu spektaklu w kasie można było je dostać za połowę ceny, nie ma jednak gwarancji. Spektakle typowo muzyczne, np. Alladyn można było w normalnej cenie obejrzeć za niecałe 40$, mnie jednak zależało na Denzelu. I teraz oglądając go na ekranie mogę powiedzieć „widziałam go kiedyś na żywo na Broadway’u”.
Jeśli chodzi o samo doświadczenie, pomimo najtańszych biletów w ostatnich rzędach teatr był bardzo wysoki, a fotele dość stromo ustawione, dzięki czemu widziałam bardzo dobrze scenę z góry. Teatr był nieznośnie klimatyzowany i po pierwszym akcie trzęsłam się z zimna. Idąc do teatru na Broadway’u ludzie jakoś szczególnie się nie stroją, choć ja uparłam się, że na spektakl idę w szpilkach i kropka! Spektakl trwał 4 godziny i choć Denzel oraz drugi wybitny aktor, David Morse, dali niesamowity popis aktorski, nie spodziewałam się tak długiej sztuki, czasami nieco przegadanej. Na koniec natomiast spodziewałam się bardziej podniosłej atmosfery i co najmniej kwadransa oklasków, a tu aktorzy się ukłonili i poszli. Występy na Broadway’u, choć wydają się brzmieć dumnie, traktowane są tutaj trochę jak chałtura. Niemniej doświadczenie samo w sobie było genialne i udało mi się spełnić kolejne marzenie!
I jak Ci się podobało? Przekonałam Cie do odwiedzenia Nowego Jorku? A może zawsze o tym marzyłeś, tylko nie wiedziałeś jak się zabrać za planowanie wyjazdu? Daj znać w komentarzu! A jeśli spodobał Ci się ten wpis i uznasz go za wartościowy, będzie mi miło, jeżeli podzielisz się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!
Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!
Świetne miejsca, niektóre mniej znane!
Dla mnie też Nowy Jork był wielkim marzeniem, które się spełni 5 kwietnia :))) Can’t wait:)))
Powodzenia j daj znać, jak się udał wyjazd 🙂
Zazdrość walczy u mnie teraz z zachwytem 🙂