Skip to main content

Podróżnicze podsumowanie 2018 roku

Jak co roku o tej porze, przychodzi czas podsumowań. Dla mnie mijający rok był pasmem wyzwań, głównie zawodowych, z którymi pomagały mi się uporać oczywiście podróże. Pod koniec listopada ubiegłego roku postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę i po 8 latach pracy na ciepłej posadce zmienić nie tylko samo miejsce pracy, ale i branżę. W styczniu zaczęłam więc od zera w branży reklamowej, którą dopiero miałam poznać.  Było strasznie, bardzo stresowałam się zmianą i przede wszystkim tym, czy sobie poradzę. Po latach w firmie, gdzie wszyscy się znaliśmy, w której miałam pewną pozycję a branża nie miała przede mną tajemnic, wszystko trzeba było zacząć od nowa. I wiecie co? Wszystko się udało! Kosztowało to tygodnie, jeśli nie miesiące, nauki, ale okazało się, że zmiana wyszła mi tylko na dobre, pod każdym względem. Nie mam pojęcia, kiedy zleciało te 12 miesięcy. Stałym punktem, który mimo nowej pracy się nie zmienił, były podróże. Okazało się, że nie pracując w branży turystycznej, wciąż mogę podróżować równie dużo i ciekawie, jak wcześniej. Mam nadzieję, że podsumowanie miejsc, które w tym roku odwiedziłam zainspiruje Was to jakiejś ciekawej podróży, a decyzja o zmianie pracy – doda odwagi tym, którzy się jeszcze wahają. Spójrzmy więc na 2018 z podróżniczego punktu widzenia.

Luty: Kraków

Na początku roku niekoniecznie mogłam wybierać się na dłuższe wypady, wiecie jak to jest – okres próbny, brak urlopu, ale od czego są weekendy? Wybrałam się więc w odwiedziny do mojej przyjaciółki J. w Krakowie, skąd wybrałyśmy się do Kopalni Soli w Wieliczce. Czy uwierzycie, że był to dla mnie pierwszy raz? A kopalnia jest absolutnie niesamowita! Genialne doświadczenie, szczególnie z tak fajnymi przewodnikami, jakich zapewnia Kopalnia. A ponieważ była to moja n-ta wizyta w Krakowie, udało mi się zebrać dość materiału, by skończyć post o nie zawsze oczywistych atrakcjach Krakowa i okolic, który możecie przeczytać tutaj: Kraków i okolice na weekend – 12 nie zawsze oczywistych atrakcji

https://www.instagram.com/p/BfBpGihncuy/

Marzec: Lwów

Moje urodziny postanowiłam uczcić małą podróżą i wybrałam się ze znajomymi do Lwowa. Od kiedy odwiedziłam w ubiegłym roku Kijów, serce dla Ukrainy zabiło mi mocniej. Lwów był więc naturalnie następny w kolejce. Piękna, mroźna zima dodała odwiedzinom klimatu, a świetne kawiarnie i restauracje stanowiły miłe przystanki, by co jakiś czas się ogrzać. Lwów to jednak przede wszystkim wspaniałe zabytki, jak Opera Lwowska, Katedra Ormiańska czy Kasyno Szlacheckie. Za niewielkie pieniądze można do Lwowa dolecieć, przenocować a przede wszystkim najeść się do syta i smacznie. Chętnie wróciłabym do Lwowa latem, niemniej tymczasem zapraszam Was na zimową odsłonę: Lwów na weekend – informacje praktyczne

https://www.instagram.com/p/Bf1Tb8KH7yr/

Kwiecień: Ateny

Zima trwała zdecydowanie za długo, więc kiedy tylko nadarzyła się okazja, żeby wyskoczyć gdzieś i złapać trochę słoneczka, nie wahałam się ani chwili. Ateny okazały się do tego idealne! Piękna pogoda i kwitnąca wiosna w połączeniu z pysznym, greckim jedzeniem to idealny przepis na udany weekend poza domem. Udało mi się też zwiedzić wszystkie najznamienitsze zabytki greckiej stolicy, dobrze pojeść i nawet troszkę się opalić! Polecam każdemu, niezależnie od pory roku! Ateny na weekend – informacje praktyczne

https://www.instagram.com/p/Bg9TL1AnTEP/

Kwiecień: Krokusy na Polanie Kalatówki

Kwitnienie krokusów to śmiem twierdzić jedno z najbardziej malowniczych, przyrodniczych zjawisk w Tatrach. I choć szczególnie w tym roku rodacy wprost oszaleli na punkcie fioletowych kwiatków, mnie udało się podziwiać je w mało zatłoczonym miejscu. Zamiast do Doliny Chochołowskiej (jak połowa populacji) wybrałam się na Polanę Kalatówki, gdzie odwiedzających było znacznie mniej, a krokusy były tak uprzejme, by na mnie poczekać. Weekend 14-15 kwietnia był absolutnie ostatnim momentem na podziwianie krokusów w Tatrach. Cudownie, że się udało! Krokusy w Tatrach – fioletowe łąki pożądania

https://www.instagram.com/p/Bhj4kx4lLpA/

Majówka: Toskania

Marzyłam o Toskanii od lat i jakoś nigdy się nie składało. Jedną z przeszkód był brak prawa jazdy, żeby wynająć samochód i podziwiać rozrzucone po regionie malownicze pagórki z uroczymi, kamiennymi domostwami, do których prowadzą szutrowe ścieżki obrośnięte smukłymi drzewami. W tym roku jednak już wszystko się elegancko złożyło, nowiutki Fiat Punto czekał, znalazłam wiejskie domostwo pośrodku niczego, w dodatku z psem na stanie, mogłam już tylko rozpocząć prawdziwe, włoskie dolce vita. Toskania jest dokładnie tak piękna jak na pocztówkach i zdjęciach w internecie. Mało tu photoshopa, za to masa zieleni i klimatu. Chciałam napisać słońca, ale akurat w trakcie majówki trafiło mi się tyle samo deszczowych dni co słonecznych, ale wiecie co? Nawet wtedy Toskania nie traci uroku. Wszystkie posty o Toskanii zebrałam dla Was tutaj: Wszystko o Toskanii

https://www.instagram.com/p/BiVDGHgBuoH/

Maj: Nowy Jork

O Nowym Jorku marzyłam jeszcze dłużej niż o Toskanii, jednak wciąż na drodze stawały: wiza oraz koszty. W końcu jednak porzuciłam oczekiwanie na bezwizowy ruch dla Polaków, jednocześnie otrzymałam zaproszenie od mieszkającej w Nowym Jorku znajomej, czas wymówek się skończył. Co mogłam właściwie przywidzieć, w Nowym Jorku zakochałam się od razu! Mając tylko tydzień, zaplanowałam go bardzo dokładnie, żeby wycisnąć z niego jak najwięcej. Jak to podczas pierwszej wizyty, skupiłam się na głównych atrakcjach, ale udało mi się też odwiedzić bardziej nieturystyczne zakamarki. Nowy Jork ma moc niesamowitego przyciągania, to miasto faktycznie nigdy nie śpi i przyjmie każdego w objęcia swoich jednokierunkowych, zakorkowanych ulic. W Nowym Jorku przeżyłam jedno z najciekawszych po zorzy polarnej doświadczeń pogodowych – Manhattanhenge, nie zapomnę tego do końca życia. Chcecie wiedzieć co to takiego? Zapraszam na cykl postów: Wszystko o Nowym Jorku

https://www.instagram.com/p/Bjno6fKF-GU/

Czerwiec: Zabrze/Katowice

Po wizycie w Kopalni Soli w Wieliczce zajarałam się tematem i postanowiłam go zgłębić (taka gra słów) wybierając się do Kopalni Węgla Kamiennego Guido w Zabrzu. Genialny przewodnik jaki nam się trafił, zapewnił nam informacji i atrakcji na prawie 3 godziny! Fascynujące podziemne wnętrza, masa ciekawostek a na koniec zwiedzania? Lokalne piwo na głębokości – 320 metrów! Niesamowita wycieczka! Podczas tego weekendu udało się również wybrać do Nikiszowca, jednej z górniczych dzielnic Katowic, o czym marzyłam od dawna, ale pogoda i czas nigdy nie pozwalały. Udało się również odwiedzić ponownie moje ulubione Muzeum Śląskie – ani dwie ani pewnie 10 wizyt nie wystarczyłoby, żeby przyswoić wszystkie wspaniałe eksponaty i wystawy. Szczególnie lubię trasę pokazująca historię Ślaska od zarania dziejów po lata 90.

https://www.instagram.com/p/BkXcuOmFBLo/

Sierpień: Apulia

Powrót do Włoch nadszedł szybciej, niż się tego spodziewałam. Internet przepełniały fotki oryginalnych domków trulli oraz oferty super tanich lotów, więc nie wahając się zbyt długo, postawiłam na Apulię, położoną na samym obcasie włoskiego buta. A ponieważ Włochy to zawsze dobry pomysł wyjazd udał się znakomicie! Odkryłam po swojemu Alberobello czy Polignano a Mare, odwiedziłam też mniej znane miejsca jak Locorotondo czy Lecce. Ponadto spróbowałam nowych, ciekawych makaronów, najeździłam się lokalnymi pociągami co nie miara i codziennie żywiłam innymi, ciekawymi smakami włoskich gelato. Może akurat upalny jak piekło sierpień nie był najtrafniejszym momentem na wizytę, ale z drugiej strony kto by narzekał na słońce? Apulia w pigułce – informacje praktyczne

https://www.instagram.com/p/BmbjHe7l0U6/

Wrzesień: Białystok

O białostockich muralach słyszałam bardzo wiele, więc postanowiłam wyskoczyć pewnej niedzieli i przekonać się sama, o co tyle hałasu. Na miejscu okazało się, że zachwyciły mnie nie tylko murale (genialne!), ale również samo miasto! Kiszka kartoflana zawsze smakuje, a sfermentowany napój, lokalny specjał – buza idealny na letnie upały. Doskonały był pomysł na całodzienną wycieczkę! Białystok w jeden dzień – co zobaczyć i czego spróbować?

https://www.instagram.com/p/BngjVKilltv/

Wrzesień: Łódź Light Move Festival

W końcu po kilku latach niesprzyjających moim podróżniczym planom dat łódzkiego festiwalu światła, udało się zgrać i zobaczyć na własne oczy niesamowity Light Move Festival. Doświadczenie naprawdę genialne, w tym roku po raz kolejny do Łodzi zjechali artyści z całego świata, a pokazy były imponujące. Dodatkowo udało mi się wybrać do Centrum Nauki i Techniki EC1, gdzie czekało mnóstwo ciekawych eksperymentów, jak np. można było samodzielnie wyprodukować burzę! Genialne miejsce! Z dachu EC1 podziwiać można panoramę miasta – to obecnie jedyny punkt widokowy miasta. To była moja kolejna wizyta w Łodzi i na pewno nie ostatnia, bo wciąż odkrywam tu coś ciekawego! Łódź na weekend – informacje praktyczne

https://www.instagram.com/p/BoU42xYlDb1/

Październik: Madera

Do Madery robiłam wcześniej kilka podejść, niemniej jakoś nigdy się nie składało. Aż do tego roku, kiedy w końcu udało się odwiedzić wyspę wiecznej wiosny. Pierwsze skojarzenie? Pod górę! Wszędzie tu jest pod górę! I pewnie gdyby nie auto z silnikiem od kosiarki elektrycznej mocno bym tego nie odczuła, ale jak zwykle skusiła mnie najtańsza oferta. Jednak gdy już nam się udało wjechać na maderskie wzgórza, to widoki były absolutnie obłędne! Moje serce podbiły też lokalne owoce, np. ceriman czyli krzyżówka ananasa z bananem oraz wino Madera. Ach pyszności! Jedna z największych atrakcji Madery – lewady – to coś, co trzeba koniecznie zobaczyć odwiedzając tę wyspę. Madera – informacje praktyczne

https://www.instagram.com/p/Boha031llp1/

Listopad: Lizbona i Sintra

Do Lizbony wybrałam się służbowo z okazji konferencji WebSummit, jednak udało mi się wyskrobać chwilę na wizytę w Sintrze, której, mimo wcześniejszych wizyt w Lizbonie, nie udało mi się wcześniej odwiedzić. W Sintrze mieści się kilka imponujących zabytków, m.in. najsłynniejszy pałac jak z bajki – Pałac Pena. Jest równie imponujący jak na zdjęciach! Drugim genialnym miejscem okazała się posiadłość Quinta da Regaleria, zwana również Pałacem Milionera Monteiro. Posiadłość i przylegające, rozległe ogrody stanowią odzwierciedlenie zainteresowań Monteiro masonerią i różokrzyżowcami. Genialne! Sintra w jeden dzień – jak zorganizować wycieczkę z Lizbony

https://www.instagram.com/p/Bp2iKmTlK12/

Listopad: Wiedeń

Po zeszłorocznym wypadzie do Bratysławy w okolicach Świąt, całkiem polubiłam jarmarki bożonarodzeniowe. Dlatego planując wypad na weekend do Wiednia cieszyłam się, że w ostatni weekend listopada będą już czynne lokalne jarmarki. W Wiedniu byłam po raz pierwszy jakieś 20 lat temu, niewiele więc pamiętałam. Plan na weekend obejmował grzane wino na jarmarku (i kubek – but jako souvenir), pyszne ciasto czekoladowe sacher, kawki, herbatki i ogólny chillout. Wiedeń nadawał się do tego idealnie!

https://www.instagram.com/p/BqnNSk6lCBg/

A Wy? Gdzie byliście w 2018? Koniecznie dajcie znać w komentarzu! A jeśli spodobał Wam się ten wpis i uznacie go za wartościowy, będzie mi miło, jeżeli podzielicie się nim z innymi korzystając z kolorowych przycisków poniżej. Dziękuję!

Zapraszam Cię również na mój fan page na Facebooku Kto podróżuje ten żyje dwa razy, skąd dowiesz się gdzie aktualnie jestem i dokąd się wybieram. Do zobaczenia!

3 komentarze to “Podróżnicze podsumowanie 2018 roku”

  1. Intensywnie, ale tak trzymać! U mnie też się działo: w styczniu kilka dni na Sycylii, w marcu – na Islandii, w kwietniu – tak samo jak Ty polowałam na krokusy w Tatrach (wychodzi na to, że byłam tam tuż przed Tobą, Chochołowska i Kalatówki „zaliczone” 😉 ), w czerwcu szukałam lawendowych plantacji w Polsce i ponownie wybrałam się na Islandię (jestem całkowicie uzależniona od tego kraju…), we wrześniu był Oktoberfest i bajkowy Neuschwanstein, a w listopadzie – Alicante i okolice. To jednak nie koniec, bo za nieco ponad tydzień ruszam na Sardynię. I już są plany na początek roku 🙂 A jak tam z Twoimi planami, jest już coś konkretnego zaznaczone w kalendarzu?

    1. Ooooo ta lawenda w Polsce to mi umknęła w tym roku, a też bardzo chce! Islandia jest genialna, byłam tam w 2015 na chwilę przed erą tanich linii. Neuschwanstein mam w planie na 2019, zaplanowane mam już Izrael i Jordanię w styczniu i Koreę Południową w kwietniu. Reszta jeszcze w powijakach, ale coś się wymyśli. A u Ciebie jakie plany? Może się zainspiruje?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.