Skip to main content

Chorwacja: Split, Hvar i Dubrownik

Do Splitu przybyłyśmy niestety z godzinnym opóźnieniem, jednak komitet powitalny w postaci 3 przystojnych Chorwatów zdecydowanie wynagrodził nam początkowe trudy podróży. Zostałyśmy przewiezione do portu w Splicie, skąd odpływał prom na Hvar. Do promu pozostało jakieś 40 minut, więc zostawiając bagaże w porcie, udałyśmy się na szybkie zwiedzanie. Split od razu mi się spodobał, choć 40 minut to zdecydowanie za mało czasu, by zobaczyć tak naprawdę cokolwiek. Ale wrócimy tu kilka dni później. W samo południe załadowałyśmy się na prom i udałyśmy ku przeznaczonej nam wyspie Hvar. Rejs na wyspę trwał około godziny, dało mi się we znaki zmęczenie spowodowane pobudką o 4 rano i wysoką temperaturą, także większość czasu przespałam. Po dopłynięciu na wyspę nasze bagaże samochodem pojechały do hotelu, a my spacerkiem udałyśmy się promenadą do Hotelu Adriana. Pierwsze wrażenie było naprawdę piorunujące. Brukowane uliczki, małe kamieniczki, kilkadziesiąt restauracji i barów, piękne słońce, luksusowe jachty – jednym słowem wow.

Węgry: Budapeszt – wizyta przy okazji RedBull Air Show

Do Budapesztu pojechałam na pokazy lotnicze Red Bull Air Show, które, co tu dużo mówić wielką atrakcją nie były. Ale po kolei. Do Budapesztu lecieliśmy Malevem, w businessie, co było tym bardziej zabawne, że lot trwał 50 minut. Trzeba jednak przyznać, że wygoda jest nieporównywalna z ekonomikiem, szczególnie dla osoby o moim wzroście, czyli ponad 1.80 cm. Błyskawicznie więc znaleźliśmy się w Budapeszcie, który cóż, serca mojego może nie podbił, ale uważam go za sympatyczne miasto. Szczególnie podobał mi się budynek Parlamentu, ale to dlatego że gotyckie klimaty zawsze były mi bliskie. Mieszkaliśmy tuż nad Dunajem, w hotelu Ramada Plaza Budapest, który był naprawdę fantastyczny.  Czytaj więcej

Hiszpania: Madryt – moje ulubione hiszpańskie miasto

Do Madrytu poleciałam po raz pierwszy Iberią – jest to linia, która absolutnie wiedzie prym jeśli chodzi o obsługę pasażerów i serwis pokładowy. Wraz z pozostałymi uczestnikami Fam Tripu dotarliśmy do stolicy Hiszpanii pod wieczór, także tego wieczora niewiele udało nam się już zobaczyć, poza scenami nocnymi w drodze na kolację.
Hotel Husa Princessa, w którym byliśmy zakwaterowani była położony niemalże w samym centrum, skąd blisko było praktycznie wszędzie, Do tego w sąsiedztwie znajdowało się kilka różnych sklepów hiszpańskiej sieci El Corte Ingles, gdzie można kupić … właściwie wszystko:)
Czytaj więcej

Hiszpania: Barcelona – stolica Katalonii

Barcelona jest na prawdę piękna, choć po Rzymie niewiele jest na mnie w stanie zrobić wrażenie i tak też było w tym wypadku. Niemniej jednak Sagrada Familia i Parc Guell były przepiękne! Pierwszego dnia, po tym jak w końcu dotarliśmy do Barcelony (przez Mediolan), od razu udaliśmy się na lunch do restauracji tapas. Objedzeni po pachy udaliśmy się na krótkie zwiedzanie oraz na spacer i piwko.

Promem do Danii || Kopenhaga – na spotkanie z Syrenką

„Mostem do Danii – na spotkanie z Syrenką” – tak brzmiało motto naszego wyjazdu, a przynajmniej to nadane przez Unity Line. Wg mnie akurat Syrenka nie była największą atrakcją. Start ze Szczecina, więc dzień wcześniej udaliśmy się pociągiem to tego jakże uroczego miasta. Pociągiem TLK, co już było mniej urocze, bo po prawie 8 godzinach jazdy jedyne na co miałam ochotę to się zabić własną ręką. Spaliśmy w Ibisie Centrum, co stanowiło fajną bazę wypadową do zwiedzania miasta. Zbadaliśmy skąd wyruszamy następnego dnia, tzn. gdzie się musimy pojawić, i okazało się, że Radisson jest zupełnie blisko. Większe zwiedzanie Szczecina planowaliśmy zrobić po powrocie, w niedzielę także leniwie snuliśmy się uliczkami Starego Miasta. Z Zamku rozpościerał się piękny widok na port, statki oraz Trasę Zamkową. Jeszcze chwilę spacerując docieramy do „wysepki” miedzy dwoma głównymi ulicami, gdzie zasiadamy na piwie. Czytaj więcej

Włochy: Rzym – krótka wycieczka po Wiecznym Mieście

Startujemy punktualnie, 11.50 jesteśmy już w powietrzu. 13.40, a więc 40 minut przed czasem lądujemy na Porcie Lotniczym Leonarda Da Vinci – Fiumicino. To jak na standardy tanich przewoźników, tj. Norwegian niebywałe. Odprawa i odnalezienie bagaży idzie bardzo szybko i sprawnie. Przed wyjściem czeka na nas kierowca od znajomego z Rzymu, Emilio Lopardo, który ma nas zawieźć do hotelu. Nie bardzo mówi po angielsku więc rozmowa się nie klei, my z nosem przy szybie podziwiamy wszystko na około:) Kierowca robi nam też krótką wycieczkę przejeżdżając koło największych atrakcji. Pierwszy raz widzimy Koloseum – „Wow, myślałam, że będzie większe…” Docieramy do hotelu, który mieści się w starej kamienicy, na 5 piętrze. Wita nas bardzo miły starszy pan i jego pies, wyleniały kundelek Jimmi, który bardzo lubi nowych gości.

Czytaj więcej