Skip to main content

Maroko: wszystkie kolory kraju jak z baśni

Maroko, ileż to raz 'przeszło mi koło nosa’, zanim w końcu mogło się pojawić na mojej mapie podróżniczych zdobyczy! A ciągnęło mnie tak od dawna, jeszcze nawet przed Tunezją, jako kraj egzotyczny, orientalny, trochę dziki… Maroko kojarzy mi się z kolorami, zdecydowanymi, odzwierciedlającymi konkretne miejsca i odczucia. Biały, niebieski, czerwony, każdy ma swoje miejsce i każdy pochłania odwiedzającego w całości. Biały to symbol Casablanki, której akurat podczas tej wizyty w Maroku nie miałam okazji zobaczyć (jeszcze!), niebieski to Essaouria (lub As Sawira), przepiękne miasto portowe, gdzie wystarczy posiedzieć 2 – 3 godziny by poczuć się jak u siebie, czerwony jest natomiast Marrakesz, dumny i głośny jak na ogromną metropolię przystało. Czytaj więcej

Tunezja: leniwe wakacje w cieniu palm

Zacznijmy od tego, że kto mnie słyszał jeszcze dwa lata temu nie uwierzyłby, że JA chcę do północnoafrykańskiego kraju. Odmawiałam konsekwentnie, od Maroka, przez Tunezję aż po sam nieszczęsny Egipt. Do tego ostatniego nadal się nie wybieram. Jakiś czas temu jednak zupełnie przypadkiem przewertowałam przewodniki o Maroku i Tunezji i nagle zaczęłam patrzeć na nie zupełnie inaczej.
Po drugie zawsze, z uporem maniaka, odmawiałam masowej turystyki. Żadnych charterów, żadnych wspólnych transferów. Żadnych wycieczek. Wszystko sama, po mojemu. Cóż jednak, ostatnie miesiące były wymagające i nawet ja dojrzałam do urlopu, że tak powiem leniwego. Nabyłam więc drogą kupna pakiet tygodniowych wakacji w Tunezji, w dodatku w ramach last minute, co jak na mnie jest naprawdę sporą nowością.