Bali wywołało we mnie tak sprzeczne uczucia, że pół roku zbierałam się do napisania tego tekstu. Musiałam chyba nabrać odpowiedniego dystansu, bowiem dysproporcja między pięknem miejsca a jego mieszkańcami jest ogromna. Bali jawiło mi się jako raj na ziemi. Pierwsze 2 godziny w Kucie szybko sprowadziły mnie na ziemię. Klasyczny, mega turystyczny kurort, który ni jak się ma do raju. Do tego częstotliwość występowania Brytyjczyków i Australijczyków na metr kwadratowy znacznie przekracza moje granice tolerancji. W Kucie również zaliczyłyśmy najbardziej syfiasty nocleg ever, gdzie grzyb ganiał po ścianie, wiatrak bez osłonki chciał obciąć palce, a w łazience … cóż spuszczę na to zasłonę milczenia. Czytaj więcej