12 października wyruszyliśmy z Wietnamu do Kambodży, samolotem wątpliwej jakości i na pewno dość wiekowym pokonaliśmy niewielką na szczęście odległość z Sajgonu do Siem Reap. Już na lotnisku poczuliśmy, że jesteśmy w zupełnie innym kraju: skromne, niewielkie lotnisko w absolutnie azjatyckim stylu: posągi Buddy na każdym kroku, brak rękawa, schodków, schuttle busów do terminali itd. Bosko! Jesteśmy wreszcie w dziczy! Po dość sprawnie przeprowadzonych formalnościach wizowo – paszportowych nadszedł czas na pierwszy kontakt z Polską! Do tej pory co najwyżej można było mailować, bo na terenie Wietnamu nie działały polskie komórki. Pierwsze, zatem co każdy zrobił, to obdzwonił rodzinę i znajomych.
Czytaj więcej
Czytaj więcej