Skip to main content

Norwegia: Tromsø – zobaczyć wieloryba, który umrze

Obserwowanie dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku, bez wyrządzania im krzywdy swoją obecnością, wymaga cierpliwości, która nie zawsze zostaje nagrodzona. Ot, tak to już jest – zwierzę na wolności robi, co chce, albo się nam ukaże, albo nie. Czasem jednak przy odrobinie szczęścia, mając doświadczonego przewodnika, udaje się dostrzec upragnione dzikie stworzenie. Czasem z bardzo daleka, czasem tylko przez chwilę, jednak satysfakcja jest ogromna. Podczas pobytu w Tromsø bardzo chciałam zobaczyć wieloryba. W tym celu udałyśmy się z moją towarzyszką podróży na safari, różniące się tym od afrykańskiego, że jesteśmy na wodzie i jest piekielnie zimno. Marzenie udało się spełnić, choć wolałabym, by zaobserwowany przez nas wieloryb nie musiał umrzeć… Czytaj więcej

Norwegia: Tromsø – gdzie fiordy jedzą z ręki?

Dobra, wiem, dowcip o tym, jak facetowi niby fiordy z ręki jadły, jest już nie lada sucharem, tylko czy da się zacząć post o norweskich fiordach inaczej? Pewnie tak, jednak mi to już tak w głowie siedzi, że raczej tam zostanie.

Wycieczka na fiordy była naszą ostatnią podczas pobytu w Tromsø, w dodatku wielce wyczekiwaną, gdy cały poprzedni dzień lało i mimo najszczerszych chęci zwiedzania czegokolwiek – musiałyśmy skapitulować i z podkulonym ogonem wrócić do domu. Szczęście uśmiechnęło się do nas jednak raz jeszcze (ma się ten fart) i kolejnego dnia pogoda poprawiła się na tyle, że bez problemu mogliśmy wyjechać na „karmienie” fiordów. Dobra! Już przestaje, serio.

Kiedy myślicie sobie fiord, to co Wam przychodzi na myśl? Poza Norwegią oczywiście jako taką? Ja zupełnie nie mogłam sobie jakoś uzmysłowić, co my dokładnie będziemy oglądać, chociaż na północ Skandynawii patrzyłam często i namiętnie. A już na pewno nie spodziewałam się, że na końcu wylądujemy na piaszczystej plaży. W styczniu. Z kanapką ze świeżym łososiem w garści.

Czytaj więcej

Norwegia: Tromsø – Wrota Arktyki

Kiedy naniosłam Tromsø po raz pierwszy na mapę, pomyślałam sobie, że to będzie takie fajne, urocze, niewielkie miasteczko rodem z Przystanku Alaska. W końcu skoro Reykjavik, stolica Islandii – jedyne zimne miasto, do jakiego mogę robić odniesienie – wydawał mi się mały i kameralny, to czego więcej spodziewać się po Tromsø? Ot będzie to tylko idealna baza wypadowa na zorzę i inne arktyczne atrakcje. W jakim błędzie byłam, zdałam sobie sprawę, na szczęście jeszcze przed wyjazdem, dzięki podarowanej mi pod choinkę książce Hen Ilony Wiśniewskiej (lektura obowiązkowa!). Jakie Tromsø jest naprawdę i dlaczego nazywano je Paryżem Północy? Sprawdźcie! Czytaj więcej

Norwegia: Tromsø – śnieżne psy w zaprzęgu

Powożenie psim zaprzęgiem jest bardzo proste, stajecie obiema nogami na płozach, pośrodku jest hamulec. Jak zjeżdżacie z górki, naciskacie na niego nogą, jak jest pod górkę to odpychacie się jedną nogą, by pomóc psom. Co by się nie działo, NIGDY nie puszczacie sań. – mówi właściwie jednym tchem Tim, doświadczony maszer, który ma zrobić maszerki z nas, dwóch totalnie niedoświadczonych żółtodziobów. – Jak zobaczę, że ktoś zjeżdża z górki i nie hamuje, co może spowodować uszkodzenie mięśni u psów i ich długą rekonwalescencję, delikwenta pakuje na sanie i wraca do obozu. Czy są jakieś pytania?

– Czy mogę jednak tego jednak nie robić? – pytam nieśmiało zupełnie serio przerażona, bo z powyższego komunikatu zrozumiałam tylko tyle, że jak dam dupy, to zrobię krzywdę tym cudnym psiakom i potem nie usłyszałam już nic więcej. Docelowo miałyśmy z Ewą powozić psim zaprzęgiem przemiennie, każda po około 20 minut, co więcej ja miałam zacząć, a tymczasem mam oczy jak 5 zł i mamroczę „ja nie chcę tego robić”. Ewka, która przy okazji trochę boi się psów, idzie więc na pierwszy ogień, a ja ląduje w saniach na skórze z renifera. Harmider, jaki się wokół nas uskutecznia, jest nieprawdopodobny, kilka zaprzęgów już się wyrywa, by ruszyć, a tymczasem cały czas czekamy na wszystkich. Ujadaniu i wyciu nie ma końca, w dodatku psom podpiętym do zaprzęgów wtórują te pozostałe w obozie. Wszystkie chcą się wyszaleć. Czytaj więcej

Norwegia: Tromsø – polowanie na zorzę polarną

Jeśli wierzyć legendom, zorza polarna to nic innego jak tańczące po śmierci stare panny i wysuszone dziewice, które nigdy nie zaznały przyjemności. Dzieciom nie wolno było machać do zorzy, bo groziło to porwaniem przez nią i ukręceniem głowy. Dobre, co? A dziś turyści gnają na północ Norwegii nieświadomi, że spektakl świetlny, który podziwiają, jest tak niebezpieczny … dla najmłodszych, oczywiście. A tak zupełnie poważnie zorza polarna zwana bardziej naukowo aurora borealis (kiedy występuje na półkuli północnej), to zjawisko świetlne obserwowane w górnej atmosferze w pobliżu biegunów magnetycznych planety. Widoczna jest głównie za kołem podbiegunowym, choć zdarzają się wyjątki, że widać ją dużo niżej. Jak jej szukać i gdzie na nią zapolować będąc w Tromsø?

Czytaj więcej

Norwegia: Tromsø – z wizytą u Saamów i ich reniferów

Kiedy okazało się, że podczas wizyty na saamskiej farmie reniferów nie tylko będziemy je karmić, ale również jeść, pomyślałam sobie, że to jednak nie przejdzie. Przecież renifery to takie słodkie stworzenia, wożą Św. Mikołaja… No jak?! O moich obawach i wątpliwościach mówiłam głośno, aż w końcu przyszło olśnienie! Przecież oni tu, na dalekiej północy, 350 km za kołem polarnym nie mają dobrze nam znanych zwierząt gospodarskich, jak kury czy krowy. U nich krową jest właśnie renifer, a że na jego (a może moje?) nieszczęście jest w dodatku taki uroczy może faktycznie powstać pewien dysonans poznawczy. Faktem jest natomiast, że mięso renifera jest tu traktowane, poza rybami, jako jeden z podstawowych składników obiadowych, ale również wędlin czy suszonych przekąsek. Niemniej jednak zanim staną się pozycją w menu, są faktycznie uroczymi, choć płochliwymi stworzeniami. A jak się poznać lepiej z reniferem? I kim są Saamowie? Chodź, wszystko Ci opowiem.

Czytaj więcej

Norwegia: Tromsø – informacje praktyczne

Kiedy w sierpniu 2016 roku, jak zwykle spontanicznie, wraz z Ewą z Daleko niedaleko podjęłyśmy decyzję, by wyjechać na północ Norwegii w styczniu, długo do mnie nie docierało, że naprawdę to zrobimy. Dlaczego akurat tam, gdzie zimno, a nie do takiego na przykład ciepłego Meksyku? Otóż zachciało nam się podziwiania zorzy polarnej, a im bardziej zgłębiałyśmy temat, tym bardziej chciało nam się również spotkać renifery, przejechać się psim zaprzęgiem czy nakarmić z ręki fiordy. Ambitnie nieprawdaż? Na bazę wypadową wybrałyśmy Tromsø, które sprawdziło się w tej roli idealnie. A jak się tam dostać? Gdzie się zatrzymać? Jak zrealizować wspomniane wyżej aktywności? Sprawdźcie w tym poście praktycznym! Czytaj więcej