Urlop rzecz święta i limitowa niestety, przynajmniej w większości przypadków. Osobiście moje 26 dni planuje bardzo ostrożnie skrupulatnie uwzględniając możliwe święta i inne dni ustawowo wolne od pracy. Niemniej jednak nie da się z tego wycisnąć cudów i wtedy z pomocą przychodzą weekendy! Postanowiłam, że nawet nie mając dalekich planów wyjazdowych, jeśli tylko pogoda i zobowiązania rodzinno-towarzyskie pozwolą weekendy postaram się spędzać podróżując choćby po najbliższej okolicy. Bo kto powiedział, że każdy wyjazd to mają być Karaiby? Logicznie podchodząc do sprawy zaczęłam od najbliższej okolicy i w miniony weekend wybrałam się z zaprzyjaźnionymi blogerami podróżniczymi w rejs do Serocka!